Nie mogłam myśleć o nim w ten sposób. Nie mogłam, nie mogłam, nie mogłam. A jednak coś wręcz kazało mi tak myśleć. Byłam rozdarta gdzieś pomiędzy "było lepiej, gdy byliśmy przyjaciółmi" a "pocałuj mnie teraz".
- Coś mi mówi, że nie znajdziemy miłej staruszki, która mieszka w wielkiej willi i zechce nas przyjąć - głos Michaela wyrwał mnie z zamyślenia.
Nie miałam pojęcia, jak długo chodziliśmy, ale niebo było już całkowicie ciemne.
- Hm? - spojrzałam na niego zdezorientowana - Och. Tak.
- Właściwie, było dobrze tam, gdzie ostatnio. Tylko może unikniemy smrodu, jak znajdziemy miejsce bez kontenera na śmieci.
- Tak.
- Nie było ci zimno? - spojrzał na mnie z zatroskaną miną.
"Było, ale lubię, jak mnie przytulasz. Proszę, wróćmy tam i przytul mnie znowu."
- Nie.
- Jak nam się poszczęści, może znajdziemy kawałek trawy i nie będzie tak twardo.
- Tak.
Nie mogłam uporządkować myśli. Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób. Byliśmy już blisko. Cholernie blisko. Spaliśmy razem dwie noce z rzędu, trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy się, kiedy wszyscy na parkiecie skakali do głośnej muzyki.
Całowaliśmy się.
- Może poszukamy przy polu? - zapewne spodobałby mi się ten pomysł, gdybym akurat słuchała Michaela - Tam jest dużo domów i nie ma tylu samochodów, ani takiego hałasu. Ale pewnie będzie trochę zimniej.
- Tak, to dobry pomysł - powiedziałam powoli, kiedy ponownie przetworzyłam w głowie jego słowa.
Cholera. Całowaliśmy się.
- Lynn - chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
Przystanęłam.
- Popatrz na mnie - obrócił moją głowę tak, abym nie miała wyjścia. Musiałam na niego spojrzeć.
"I tak będę patrzeć na ciebie, kiedy nie będziesz widział."
- Co? - spytałam.
Michael uśmiechnął się szeroko.
Te usta.
- No co?
Tym razem zaśmiał się cicho.
"Pocałuj mnie."
- Michael.
- Dziwnie się zachowujesz, Lynn - powiedział w końcu.
- Zależy, co rozumiesz przez "dziwnie" - spojrzałam wyżej, prosto w jego perfekcyjne oczy.
- Coś się stało? - zmarszczył brwi, a jego uśmiech momentalnie zbladł.
"Tak."
- Nie.
Uniósł brwi, przeszywając mnie na wylot przenikliwym spojrzeniem.
- Co miałoby się stać? - wzruszyłam ramionami.
Zapewne w tym momencie oboje pomyśleliśmy o tym samym. Ale nikt się nie odezwał. Zapadło milczenie, którego nie mogłam dłużej znieść.
- Jestem głodna - odwróciłam się i ruszyłam dalej przed siebie.
Michael został w tyle. Wciąż się nie odzywał. Ja szłam dalej, nie zważając na niego. Bałam się patrzeć mu w oczy. W końcu jednak mnie dogonił.
- Możemy się zatrzymać, żeby coś zjeść - zaproponował.
Mruknęłam jakieś "yhm" i pokiwałam głową.
Kupiliśmy sobie po zapiekance z pieczarkami. Pierwszy porządny posiłek od kilku dni. Dawno nie jadłam nic z takim apetytem. Cały czas grzebałam w kieszeniach w poszukiwaniu jakichkolwiek pieniędzy, za które mogłabym kupić więcej niż garść cukierków. Niestety teraz tylko na to było mnie stać.
- Zaczekaj - Michael przystanął, oblizując palce po zjedzonej zapiekance - Mówiłaś, że interesowałaś się muzyką.
Przygryzłam policzek od środka. Nie lubiłam rozmawiać o tym, co robiłam i jaka byłam kiedyś.
- Tak - powiedziałam sucho, powstrzymując się od dopowiedzenia, że nie tylko interesowałam się muzyką, ale żyłam nią.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo, a ja posłałam mu pytające spojrzenie.
- Moglibyśmy coś zaśpiewać i w ten sposób zarobić trochę pieniędzy.
Stałam przez chwilę wpatrzona w Michaela, rozważając jego propozycję.
- Skończyłam z muzyką - rzuciłam i ruszyłam szybkim krokiem w drugą stronę.
- Lynn - chłopak dogonił mnie i chwycił za łokieć, tym samym zatrzymując mnie w miejscu - W przeciwnym razie będziemy musieli wrócić do domu.
Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę.
- Ja nie mam domu, Michael - wyszeptałam.
- Będziemy musieli wrócić do Sydney - powiedział, jakby żałował swoich ostatnich słów, a teraz próbował to naprawić.
- Zgoda.
Zacisnęłam usta. Perspektywa powrotu do najbardziej znienawidzonego przeze mnie miejsca na ziemi przekonała mnie do zmiany zdania. Spojrzałam na Michaela, kiedy ten uśmiechnął się szeroko.
- Jakie znasz kawałki? - zapytał i ruszyliśmy przed siebie spacerkiem.
Spróbowałam sobie przypomnieć piosenki, które grałam i śpiewałam, a czasem sama je pisałam.
- Uwielbiałam ballady - westchnęłam - Poruszające, które chwytały za serce. No, wiesz.
- Wiem - Michael uśmiechnął się do mnie - Poruszająca piosenka to naprawdę wielki skarb. W tych czasach trzeba szukać takich ze świecą.
- Wiesz, są takie... - westchnęłam rozmarzona - Nieśmiertelne, które wciąż są śpiewane przez artystów i wydawałoby się, że za każdym razem opowiadają inną historię.
Chłopak zgodził się, zamykając moją dłoń w swojej dłoni.
- Pomyślałam, że moglibyśmy zaśpiewać "Alleluja".
To była jedyna piosenka, która przychodziła mi teraz do głowy. Nie chciałam rozdrapywać starych ran, a cała reszta piosenek przywodziła mi na myśl te wszystkie dni, które przecierpiałam w samotności. Nie chciałam do tego wracać.
- Skoro tak sobie życzysz... - blondyn wzruszył ramionami.
- Nie musimy, jeśli nie chcesz.
- "Alleluja" to dobry pomysł. Możemy to zaśpiewać. Ale pomyślałem sobie, że mógłbym pokazać ci jedną z moich piosenek.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomyślałam, że w ten sposób uda mi się bardziej poznać Michaela.
- Zgoda.
CZYTASZ
Lost in Reality // Michael Clifford
Fiksi PenggemarOna straciła już nadzieję. Straciła najbliższych, straciła życie. Przestała szukać zrozumienia, kiedy to przestało mieć sens. Żyła zagubiona w rzeczywistości. Każdego dnia gubiła się na nowo. On, taki sam jak ona. Bez duszy, bez serca, zagubiony w r...