Rozdział 28

180 8 2
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, zalewające ciasny pokój. To cud, że przejęły tę robotę. Zwykle robiły to koszmary. Zawsze budziłam się pierwsza, słońce dopiero później.

Nie byłam zaskoczona, gdy jasne włosy Michaela połaskotały mnie po twarzy. Przyzwyczaiłam się do nich, tak samo jak do ciepła jego ciała, ale zapach świeżo umytej skóry był nowy i przyjemny. Ja też tak pachniałam. Chętnie wykąpałabym się jeszcze raz.

Gdybym stała teraz przed lustrem, pewnie zauważyłabym rumieniec, wpływający na moją twarz. Michael obejmował mnie jednym ramieniem, otaczając przyjemną wonią szarego mydła. Byłam w samej bieliźnie - szarych majtkach z koronką i czarnym biustonoszu. Ale nie to mnie martwiło. Prawdę mówiąc, w ogóle nie przejmowałabym się tym, co miałam na sobie, gdyby nie moje odkryte nadgarstki.

Dotąd ukrywałam je przed ludźmi. Wczorajszego wieczora nie przejmowałam się tym, co widział Michael. Teraz wszystko do mnie dotarło. Całowaliśmy się, jego usta zmierzyły każdy skrawek mojego ciała, a ono właśnie tego potrzebowało. Tego pragnęłam. Widział moje blizny, niedawno zagojone strupy, a nawet siniaki. Widział wszystko, a ja dopiero teraz poczułam się z tym źle, nawet jeśli on dobrze o tym wiedział.

Rozmawialiśmy kiedyś o tym. Pisaliśmy ze sobą. On też starał się ulżyć sobie innym rodzajem cierpienia. Zniwelować ból psychiczny fizycznym. Teraz to dostrzegłam. Nie miał na sobie koszulki, a ja chyba przegapiłam moment, w którym upadła na podłogę. Prawa ręka spoczywała na brzuchu, unoszącym się powoli w rytm spokojnego oddechu. Dobrze pamiętałam, że zasypialiśmy przytuleni do siebie, a jego obie ręce obejmowały moje ciało. Teraz tylko lewe ramię wciąż służyło mi za poduszkę, a dłoń spoczęła na mojej klatce piersiowej.

Widziałam je.

Blizny, zadrapania, rany cięte i szarpane. Wypuściłam z ulgą powietrze. Żadnej świeżej krwi. Te blizny mówiły wszystko. Jak wiele przeszedł, jak długo to trwało. Jak niedawno z tym skończył. Pogładziłam je kciukiem, zauważając to, jak niewiele różniło blizny Michaela od moich.

- Nieciekawie to wygląda, co?

Wzdrygnęłam się na dźwięk zachrypniętego głosu.

- Przepraszam - wymamrotałam.

- Nie przepraszaj. - Michael zaśmiał się cicho. Przekręcił głowę i spojrzał na mnie swoimi cudownymi oczami. - Wiedziałaś, że każda ma swoją historię?

Wiedziałam. Z początku liczyłam rozcięcia na moich nadgarstkach, jednak z czasem straciłam rachubę. Teraz pokazywały, przez co przeszłam i jak bardzo nie chciałam do tego wracać.

- Na początku szybko znikały. Za to ta była pierwszą, która się nie zagoiła. - Michael wskazał na najmniejszą, niepewną linię. - Zaraz po tym, jak mama zginęła. - Jeśli wzbudziło to w nim smutek i tęsknotę, nie dał tego po sobie poznać. - Te były następne. Zaraz przed tym, jak tata się zabił. - Wskazał na drugą rękę, na nieco większe blizny. - Te po jego śmierci. - Kolejne linie były bardziej zamaszyste, wyglądały na o wiele głębsze. Michael obwiniał się za śmierć obojga rodziców. Musiał przeżywać piekło. - A tutaj... - Głos mu zadrżał, kiedy, pokazał mi długą bliznę, biegnącą przez prawie pół przedramienia. - Próba samobójcza.

Wstrzymywałam oddech, gładząc palcem niemal białe linie na jego nadgarstkach. Miałam przed oczami obraz tego, jak okropnie się czuł, kiedy cała wina spadła na niego.

- Kiedyś żałowałem, że nie byłem na tyle odważny, by po prostu się zabić - mówił ściśniętym głosem, zaciskając i rozwierając pięści. - A potem poznałem ciebie i... - Głos mu się załamał.

- Wiem, Michael. - Uniosłam rękę, aby spleść nasze palce. - Też żałowałam wielu rzeczy, a najbardziej tego, że nie potrafiłam ze sobą skończyć. - Nie wiedzieć czemu, na moje usta wpłynął blady uśmiech. Spojrzałam na chłopaka, którego twarz zrobiła się blada jak papier. Nasze role się odwróciły. Zwykle to ja wypłakiwałam się w jego ramię.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Uśmiechnął się.

- Co? - spytałam, bliska wybuchnięcia śmiechem. Dawno nikt tak szybko nie poprawił mi humoru jednym uśmiechem.

- Nie sądzisz, że oboje otworzyliśmy się nieco bardziej, niż planowaliśmy?

Teraz byłam już pewna, że moja twarz kolorem przypominała dojrzałą marchewkę, jeśli nie buraka. Wszystko do mnie wróciło. Czułam na sobie dotyk Michaela, jego dłonie i usta, błądzące po moim ciele.

- Co masz na myśli? - Po tym pytaniu miałam ochotę chwycić lampkę z szafki nocnej i przyłożyć sobie nią w twarz.

- Wszystko. - Michael wzruszył ramionami, a ja nie wyczułam najmniejszego zawahania z jego strony.

Posłałam mu jeszcze jeden nieśmiały uśmiech, zanim odwróciłam głowę, wbijając wzrok w sufit nad nami.

- Co teraz zrobimy? - spytał.

Wzruszyłam ramionami. Nie miałam żadnego planu, a nawet nie wiedziałam, gdzie się właśnie znajdowaliśmy. Mało mnie to obchodziło. Nie dbałam nawet o to, czy wystarczy nam pieniędzy na jakiekolwiek śniadanie.

- Będziemy śpiewać - odpowiedziałam po chwili. - Zdobędziemy pieniądze, może złapiemy autostopa...

Michael zaśmiał się sucho.

- Na tym zadupiu nie zdobędziemy żadnych pieniędzy.

Westchnęłam ostentacyjnie i spojrzałam z powrotem w jego zaspane jeszcze oczy.

- Po co nam pieniądze? - rzuciłam, podnosząc się na łokciach. Odrzuciłam kołdrę na bok z zamiarem wyczołgania się z łóżka, ale poliki zapiekły mnie, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież nie miałam na sobie nic poza szarymi majtkami i biustonoszem.

Mogłabym przysiąc, że Michael zaśmiał się pod nosem, zanim wychylił się za krawędź łóżka i sięgnął z podłogi czarną tkaninę. To była moja koszulka. Posłałam mu uśmiech wdzięczności, kiedy podał mi bluzkę, i szybko wciągnęłam ją przez głowę. Wtedy jednak pojawiła się kolejna przeszkoda. Wyczołgałam się spod kołdry i musiałam przejść nad wciąż leżącym pod nią Michaelem, by udać się do łazienki. Ostrożnie przełożyłam jedną nogę nad jego brzuchem, uważając, by nie dotknąć jego nagiej skóry. Zgadza się, wciąż bałam się to robić, nawet po tym, co wydarzyło się wczorajszej nocy.

Kiedy stanęłam już na drewnianych panelach, naciągnęłam bluzkę, starając się zakryć jak największy obszar mojego ciała. Michael uszanował to. Patrzył wyczekująco na moją twarz - nigdzie indziej, tylko na twarz - widząc, że chcę coś powiedzieć. Odchrząknęłam, może odrobinę zbyt głośno.

- Pójdę wziąć prysznic - oznajmiłam. Potrzebowałam chwili samotności, chciałam oczyścić zarówno umysł, jak i ciało, przed wyruszeniem w dalszą drogę.

Michael kiwnął głową, zanim zniknęłam za drzwiami łazienki.

Lost in Reality // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz