Długo chodziliśmy po polu. Z wysoką trawą łaskoczącą nogi. Ze splecionymi dłońmi, jakby tworzyły spójną całość. Oddychałam głęboko, odchylając głowę w stronę nieba. Słońce zaczęło zachodzić, a ja starałam się zapamiętać malownicze barwy nad moją głową. Ich odcień, intensywność i kolejność, jakby to miał być ostatni zachód słońca w moim życiu.
Wróciliśmy do miasta. Przemierzaliśmy drogę, którą szliśmy w drugą stronę, szukając jakiejkolwiek deski ratunku. Pobyt w tym przepięknym miejscu był dla nas odpoczynkiem, ale wciąż byliśmy głodni i zmęczeni. Pieniędzy było coraz mniej. Musieliśmy oszczędzać.
- Założę się, że połknie ją, zanim trafią na tylne siedzenie - powiedział Michael, gapiąc się na jakąś parę liżącą się w białym BMW.
Prychnęłam.
- Muszą to robić w środku miasta? - uniosłam brwi.
- No wiesz. Młodzi ludzie. Dziewczyny. Seks. Tylko jedno im w głowie - westchnął blondyn.
- Wciąż jesteś dzieckiem, Michael - zaśmiałam się - A brzmisz jak mąż jakiejś wdowy i ojciec trójki dzieci.
- Brzmię jak martwy człowiek, skoro jestem mężem jakiejś wdowy? - uniósł wysoko brwi - Po prostu - zaczął mówić, zanim zdążyłam zaśmiać się z własnej głupoty - nie widzę sensu w tym, żeby robić to przy wszystkich. Ludzie, nie można zmarnować życia na chwalenie się wszystkim, że ma się dziewczynę.
- Niektórzy uznają to za codzienność, lub pewnego rodzaju potrzebę - wzruszyłam ramionami.
- A ty? - Michael spojrzał na mnie z ukosa.
Ponownie wzruszyłam ramionami.
- Skąd mam wiedzieć, jak to jest. Nigdy nie miałam chłopaka.
- Nigdy?! - Zdziwił się Michael.
- No, podstawówkowe "miłości" się nie liczą - przewróciłam oczami.
Zaśmiał się cicho.
- Z czego się śmiejesz? - zmarszczyłam brwi.
- Z ciebie.
Mi nie było do śmiechu. I chociaż dawno mi przeszło, wciąż kiedy słyszałam słowo "chłopak", do głowy przychodziła mi tylko jedna osoba. Miałam ochotę życzyć Christianowi, żeby przypadkiem wpadł dzisiaj pod pędzący autobus. Jednak nie miało to większego sensu, bo to raczej ja powinnam tam wylądować. To była tylko i wyłącznie moja wina.
Nic jednak nie zmianiało faktu, że w mojej wyobraźni był po prostu wcieleniem zła. Nie umiałam pstryknąć palcami, by cała ta mała nienawiść zniknęła.
- No już, nie obrażaj się - Michael zachichotał, widząc moją naburmuszoną minę.
Chciałam powiedzieć mu, że chyba się zapomniał, ale to byłoby zbyt egoistyczne.
Wow, od kiedy to ja myślałam o innych w ten sposób? Egoistka, też mi coś.
- Cholera - Michael chyba wrócił na ziemię - Zawsze muszę coś palnąć - wyglądał, jakby właśnie sam wymierzył sobie z liścia w twarz.
I to wcale nie tak, że obraziłam się, bo zranił moje delikatne uczucia.
Nie, wcale.
Po prostu wciąż byłam tą samą, słabą dziewczyną, co jeszcze tydzień temu, którą raniły nawet przypadkowo dobrane słowa.
I teraz poczułam się jeszcze gorzej.
- Ja pierdolę, faktycznie jestem do bani... - mruknęłam bardziej do siebie, niż do niego.
Przystanął gwałtownie, tym samym zatrzymując i mnie.
- Nawet nie waż się tak mówić - wyglądał śmiertelnie poważnie - Nigdy więcej.
Prychnęłam.
- Kiedy to prawda - znów zaczęłam się nad sobą użalać. Kolejny dowód na to, że tylko utrudniałam innym życie.
- Lynn - obrócił mnie w swoją stronę i złapał za obie dłonie - Jesteś wyjątkowa, rozumiesz? - sporzał mi w oczy.
W mojej głowie pojawiły się zaprzeczające myśli. Że to tylko puste słowa, że według niego każdy był wyjątkowy, że być może tylko kłamał. Ale on kontynuował:
- Nigdy nie poznałem kogoś o takim spojrzeniu na świat - spojrzał gdzieś za moje ramię i zaśmiał się cicho, po czym znów utkwił wzrok głęboko w moich oczach - Twój ojciec może mówić ci, że jesteś szmatą, której nikt nie kocha. Dawni przyjaciele mogą mieć na ciebie wyjebane.
Auć.
- Ale ja nie mogę patrzeć, jak użalasz się nad sobą - ciągnął - Bo jest w tobie coś, czego nie ma nikt inny. Może depresja przesłania ci widok, ale wiem, że pod spodem jesteś kimś naprawdę wielkim.
Zaczęłam wstydzić się wszystkiego, co zrobiłam źle tego dnia.
- I może... Może to nie powinienem być ja - Michael westchnął cicho. Naprawdę cicho - Ale nie pocałowałem cię dlatego, że jestem kolejnym nastolatkiem ślepo zakochanym w dziewczynie. Chociaż bez wahania mógłbym się w tobie ślepo zakochać. Pocałowałem cię dlatego, że według mnie jesteś kimś, kto naprawdę zasługuje na miłość.
Zamurowało mnie.
Nie wiedziałam, co dalej robić, ani co powiedzieć, ani jakiej części ciała Michaela się uczepić, by nie zostać zmieciona z powierzchni ziemi.
Byłam zwyczajnie zagubiona.
Powiedział, że zasługiwałam na miłość. I że dlatego mnie pocałował.
Wszystkie myśli momentalnie ulotniły się z mojej głowy. Nie było Chrisa, nie było pary liżącej się w białym BMW, nie było zgiełku nieznanego mi dotąd miasta. Był tylko Michael i jego cholernie idealne usta.
CZYTASZ
Lost in Reality // Michael Clifford
FanfictionOna straciła już nadzieję. Straciła najbliższych, straciła życie. Przestała szukać zrozumienia, kiedy to przestało mieć sens. Żyła zagubiona w rzeczywistości. Każdego dnia gubiła się na nowo. On, taki sam jak ona. Bez duszy, bez serca, zagubiony w r...