Rozdział 7

242 21 0
                                    

Wydawało mi się szaleństwem ufanie komuś, kogo nawet nie znałam. Zgodziłam się uciec z nim do, jak sam ujął, "gdzielolwiek". Aż tak bardzo nienawidziłam życia, że chciałam zacząć je od nowa, choć wiedziałam, że ból pozostanie we mnie na zawsze. Nie dało się tak po prostu go pozbyć.

Tego dnia wstałam bardzo wcześnie. Kiedy obudziłam się w środku nocy z powodu kolejnego koszmaru, zasnęłam po jakimś czasie, a potem znowu najgorszy ból złapał mnie we śnie. Nie było jeszcze szóstej, kiedy stwierdziłam, że już nie uda mi się zasnąć.

Chwyciłam telefon i po krótkim namyśle napisałam do Michaela. Miałam gdzieś to, że mógł jeszcze spać.

Lena: Ratuj...

Ku mojemu zdziwieniu, odpisał niemal natychmiast

Michael: Co jest??

Lena: Nie zasnę.

Michael: Zły sen?

Lena: Dwa.

Michael: Ja też nie mogę spać.

Michael: Tej nocy było ciężko.

Lena: Co się stało?

Michael: Wszystko.

Lena: Rozumiem.

Michael: Wiem.

Michael: Tylko ty mnie rozumiesz.

Lena: Nie zniosę kolejnego dnia w szkole.

Michael: Więc ucieknijmy już dzisiaj.

Lena: Tak teraz?

Michael: Tak, teraz.

Lena: Ale... Nie mamy dokąd.

Michael: Już to tłumaczyłem. Przed siebie. Po prostu.

Lena: Wciąż się boję.

Michael: Bierz potrzebne rzeczy i ucieknij ze mną.

Lena: Nie znam cię.

Michael: Ja ciebie też nie.

Michael: Nie obchodzi mnie to.

Lena: Gdzie się spotkamy?

Michael: Może na przystanku autobusowym?

Michael: Tym przed zajezdnią.

Z zadowoleniem stwierdziłam, że dotarcie tam zajmnie mi niecałe dziesięć minut.

Lena: Mi pasuje.

Michael: Będę na ciebie czekał.

Lena: Jak cię poznam?

Michael: Myślę, że o tej godzinie nie będzie tam nikogo poza nami.

Lena: Do zobaczenia.

Michael: Widzimy się ;*

Odłożyłam komórkę na bok i zerwałam się z łóżka. Chwyciłam z szafy mój dżinsowy plecak z naszywkami zespołów, których tak naprawdę nie lubiłam, ale należał kiedyś do mojej mamy. Były tam loga takich zespołów jak Green Day czy Nirvana. Wpychałam do plecaka tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Na dnie wylądowały wszystkie moje oszczędności, a było ich niewiele. Kiedyś pracowałam dorywczo w sklepie spożywczym, co pozwoliło mi trochę zarobić. Ojciec dawał mi pieniądze tylko wtedy, gdy wysyłał mnie do sklepu.

Biegałam tak po pokoju wpychając do plecaka wyłącznie niezbędne rzeczy. W końcu umyłam się i ubrałam. Równo o szóstej zeszłam po schodach na dół. Starałam się zachowywać jak najciszej. Z kuchni zabrałam jeszcze dwa jabłka i butelkę wody. Wtedy usłyszałam skrzypienie drzwi i kroki na korytarzu. Wiedziałam już, że to nie skończy się dobrze.

- Co tu robisz o tej porze? - warknął ojciec wchodząc do kuchni.

- Chciałam... - jąkałam się - Wyjść wcześniej - przełknęłam głośno ślinę.

- I dlatego musiałaś mnie obudzić? - podszedł bliżej, a ja nie miałam odwagi cofnąć się nawet o krok. To było na nic.

- Nie chciałam... - wyjąkałam.

Mężczyzna zamachnął się i przyłożył mi z otwartej dłoni w lewy policzek. Siła uderzenia popchnęła mnie na drzwi lodówki.

- Zejdź mi z oczu! - krzyknął.

Przywarłam do zimnej powierzchni oddychając ciężko.

- Powiedziałem, zejdź mi z oczu! - powtórzył jeszcze głośniej.

Tym razem posłuchałam. Wybiegłam z domu zalana łzami. Policzek wciąż piekł mnie z bólu, ale bywało już o wiele gorzej. Tak, to było nic w porównaniu z tym, co działo się już w tym domu.

Nie, to nie był mój dom.

Biegłam tak, chcąc jak najszybciej wyrwać się z tego przeklętego miejsca. Nie chciałam nigdy więcej oglądać na oczy tego obcego mężczyzny, który śmiał nazywać się moim ojcem.

W umówione miejsce dotarłam szybciej, niż planowałam. Pod zadaszeniem stał chłopak w czarnej bluzie z kapturem. Był lekko zgarbiony, a dłonie miał schowane w kieszeniach. Zwolniłam na jego widok. Po raz pierwszy miałam okazję ujrzeć jego twarz. Była nieskazitelnie gładka z niewielkim zarostem. Wszystko przyozdabiała blond grzywka, opadająca niechlujnie na oczy.

- Ej, mała - objął mnie ramieniem, kiedy tylko znalazłam się u jego boku.

Serce waliło mi jak szalone z trzech powodów. Właśnie po raz pierwszy zobaczyłam człowieka, któremu postanowiłam bezgranicznie zaufać, w dodatku przebiegłam cały dystans z domu na przystanek i wciąż miałam w głowie obraz rozzłoszczonego ojca.

Ułożyłam głowę na ramieniu chłopaka i zamknęłam oczy biorąc głęboki oddech. Nie pytał co się stało, bo wiedział z własnych doświadczeń, że to nie pomaga. Po prostu był. Nie znałam go, ale był taki jak ja. Tylko on mógł mnie zrozumieć.

Lost in Reality // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz