Rozdział 20

154 13 3
                                    

Leżąc w wysokiej trawie, z dłonią zamkniętą w dłoni Michaela, obserwowałam chmury i myślałam. Ostatnio myślałam często i dużo. Nie zawsze wychodziło mi to na dobre, ale co innego miałam robić, jak nie myśleć?

W mojej głowie wciąż błąkało się wspomnienie Michaela sprzed dwudziestu minut. Kiedy to wbiegł w pole, stanął na środku i rzucił się w wysoką trawę. Wtedy chwycił mnie za rękę i dotąd jej nie puścił. Jakby bał się, że mu ucieknę, a przecież nie mogłam go zostawić tu samego. Mówił mi kiedyś, że chciałby pooglądać niebo z kimś dla niego ważnym. Dotąd robił to sam. Więc chyba mówił o mnie. Prawda?

- Wiesz, że i tak musimy znaleźć miejsce do spania - powiedziałam cicho, nie odrywając wzroku od małej, samotnej chmurki, która zupełnie przypadkiem przybłąkała się tutaj dosłownie pół minuty temu.

Chciałam jej zapytać, gdzie zgubiła swoich przyjaciół, ale ona milczała, a na niebie nie było żadnej innej chmury. Nazwałam ją Lena. Była jak ja.

- Nie odpuścisz, co? - usłyszałam przy uchu cichy śmiech Michaela.

- Mamy jeszcze czas, ale...

- Proszę cię tylko o jedną rzecz - przerwał mi chłopak - Tylko o to, żebyś nie psuła tej chwili.

Poczułam się lekko urażona, dopóki Michael nie zaśmiał się znowu.

- Z czego się śmiejesz? - spytałam.

Zmierzyłam palcem odległość, o jaką przemieściła się chmurka, od kiedy pojawiła się na niebie. Dwa złączone razem palce. To chyba niedużo.

- Z ciebie - oznajmił bez zastanowienia - Bawisz mnie.

- Ty nie jesteś lepszy - żachnęłam się.

- Daj spokój, tylko się droczę.

Nie puszczając mojej ręki, drugą odgarnął z mojej twarzy zagubiony kosmyk włosów. Kątem oka dostrzegłam, że na mnie patrzył. Oderwałam wzrok od chmurki i skierowałam go w niezwykle przenikliwe oczy Michaela.

- W porządku, Lynn? - obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.

- Tak - odparłam - Chyba tak - poczułam, jak kąciki moich ust nieznacznie powędrowały do góry.

- Nie gniewaj się - ponownie przejechał wskazującym palcem po mojej twarzy, ale tym razem z drugiej strony. Powoli, od skroni, przez kość policzkową, aż do linii szczęki, by na końcu odgarnąć za ucho resztę włosów, które wpadały mi do oczu.

- Nie jestem na ciebie zła - nawet gdybym chciała, nie potrafiłabym zachować poważnego wyrazu twarzy.

- Dąsasz się.

- Wcale nie.

- Nie masz siedmiu lat, Lynn - ponownie się zaśmiał.

Przez chwilę oboje milczeliśmy.

- Czasem bym tak chciała - westchnęłam - Mieć znów siedem lat i nie przejmować się... Tym wszystkim. 

- Po to cię tu zabrałem.

Patrzeliśmy na siebie w milczeniu. Miałam wrażenie, że świat obrócił się do góry nogami, a my za chwilę odzyskamy grawitację i spadniemy w dół, w stronę nieba. Jedynym ratunkiem była teraz moja mała chmurka. Modliłam się, żeby złapała nas, kiedy będziemy spadać.

- Lynn.

Dźwięk mojego imienia sprowadził mnie na ziemię.

- Michael.

Uśmiechnął się szerzej.

- Zrób coś dla mnie.

- Co tylko chcesz - westchnęłam - W końcu nie mamy nic do stracenia, prawda?

W jego oczach pojawiły się figlarne iskierki.

- Miejmy znów siedem lat - powiedział powoli.

Rzuciłam mu rozbawione spojrzenie.

- Okay - wzruszyłam ramionami.

- I... - chciał powiedzieć coś, co chyba nie przechodziło mu przez gardło.

- I...? - zachichotałam.

- Nie mamy nic do stracenia, tak? - patrzył mi w oczy dziwnym wzrokiem, którego nie umiałam zidentyfikować. Jak zwykle tajemniczy i nieprzewidywalny.

Ale nikt tak nigdy na mnie nie patrzył.

Nikt.

- Podobno - potwierdziłam.

Ale wciąż nie miałam pojęcia, na co się zgodziłam, lub - być może - jaką trudną decyzję za niego podjęłam. A za jego spojrzeniem wciąż kryła się jakaś tajemnica. Jakby to, co chciałabym o nim wiedzieć, było dla mnie zupełnie nieosiągalne.

I w jednym momencie cały świat stanął na głowie.

Michael powoli przyciągnął mnie do siebie, wciąż patrząc mi w oczy. Jego usta były tak niebezpiecznie blisko moich.

Nie wiedzaiałam, co mną pokierowało, kiedy położyłam rękę na jego torsie, nie pozwalając mu zmniejszyć dzielącej nas odległości o żaden kolejny milimetr.

Zastygł w bezruchu.

Odsunął się.

Usiadł.

Pokręcił głową.

- Przepraszam - wymamrotaliśmy w tym samym czasie.

Usiadłam obok niego, choć było to najgłupszą rzeczą, jaką mogłam teraz zrobić.

- Przepraszam - powtórzyłam - Po prostu... Nigdy tego nie robiłam.

Westchnął.

- Ja też nie - spojrzał na mnie z ukosa i uśmiechnął się półgębkiem.

Może liczył, że mnie to przekona. Ale pomimo tych wszystkich myśli kłębiących się w mojej głowie, wciąż nie do końca wiedziałam, czego właściwie chciałam. Czego oczekiwałam.

- To jedyny powód? - spytał wprost - Wstydzisz się?

Milczałam.

- To proste - pochylił się nieco i założył mi kosmyk włosów za ucho - Pokażę ci.

Widocznie byłam na tyle zagubiona, że moje ciało postanowiło wziąć to w swoje ręce i przestać się mnie słuchać. Więc kiedy on zbliżał się powoli do moich ust, nie protestowałam.

Lost in Reality // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz