Rozdział 26

133 11 0
                                    

Ten dzień, ze wszystkich spędzonych wspólnie dni, był zarazem tym najciekawszym i pełnym wrażeń, jak i najtrudniejszym do przetrwania. Spojrzenie Michaela stawało się coraz cięższe do wytrzymania, uwieszało się na mnie jak natrętny owad, nawet kiedy na mnie nie patrzył, i nie chciało odejść pomimo moich cichych próźb.

Michael pokazał mi kolejną piosenkę. Nosiła tytuł "Amnesia". Po tylu latach spędzonych na graniu i śpiewaniu szybko nauczyłam się słów i dźwięków. Śpiewaliśmy ją na zmianę "Broken Home" w różnych miejscach miasta. Zarobiliśmy wystarczająco dużo, by zapłacić za prowizoryczny obiad i jedną noc w jakimś tanim motelu.

Późnym popołudniem udało nam się złapać stopa. Wyjechaliśmy z miasta niewielkim ciemnozielonym oplem i teraz pędziliśmy po wyboistej drodze, która co jakiś czas łagodnie zakręcała, a po jej obu stronach widzieliśmy tylko rozległe pola i domki poustawiane w dużych odległościach od siebie. Co jakiś czas mijaliśmy przydrożne bary i zajazdy, a wtedy ja i Michael zawieszaliśmy na nich wzrok, po czym zgodnie stwierdzaliśmy, że jeszcze poczekamy.

Im dalej od Sydney, tym lepiej. Od dawna nie poznawałam już okolicy, mimo to wolałam mieć tę świadomość, że nikt mnie tu nie znajdzie.

- Tutaj.

Usłyszawszy głos Michaela, oderwałam wzrok od moich niezadbanych paznokci.

- Może się pani zatrzymać.

Spojrzałam przez okno. Widok nie był najładniejszy, ale satysfakcjonujący. Rozpadający się jednopiętrowy budynek o drewnianych ścianach w kolorze zgniłej zieleni. Kilka liter odpadło z żółtego napisu nad drzwiami i ze słowa "ZAJAZD" zostało już tylko "ZJAZ".

- Jesteście pew...

- Tak - przerwałam kobiecie po pięćdziesiątce, co mogło wydać się niemiłe, jednak ja nie dbałam o to.

- Dziękujemy - dodał Michael, wysiadając z samochodu, kiedy ten stanął przed budynkiem z charakterystycznym odgłosem zgniatanego żwiru.

Mi pierwszej udało się wyśliznąć z auta. Czekałam na Michaela, a kiedy nasze spojrzenia skrzyżowały się nad dachem zielonego opla, wbiłam spojrzenie w moje trampki rozgrzebujące szary żwir.

Wnętrze budynku było tak samo odpychające, jak na zewnątrz. Hol wypełniony był zakurzonymi pufami, poza nimi stał tam tylko okrągły stolik, a po prawej stronie podłużny blat, który miał chyba być czymś na kształt recepcji. Siedziała za nim siwowłosa kobieta w kwiecistym fartuszku i kwadratowych okularach. Skrzywiłam się, gdy w twarz uderzyło mnie wilgotne powietrze i smród stęchlizny.

- Dzień dobry - Michael oparł się o blat recepcji, a starsza kobieta podniosła na niego znudzone spojrzenie, wyraźnie niezadowolona z tego, że ktoś śmiał oderwać ją od rozwiązywania krzyżówki - Chciałbym...

- Tak? - przerwała mu chrapliwym głosem, wykrzywiając twarz w grymasie, który chyba miał być uśmiechem.

- ...zamówić pokój. Dla dwóch osób - dokończył Michael.

Kobieta niechętnie podniosła się z krzesła i sięgnęła ze ściany jeden z kluczy z drewnianym breloczkiem, przedstawiającym liczbę jedenaście. Położyła go na blacie i postukała grubym palcem w cennik obok. Michael zapłacił odpowiednią sumę i zabrał klucz z lady.

- Pokój numer jedenaście - oznajmił i ruszyliśmy na górę po trzeszczących schodach.

W przydzielonym nam pokoju wilgotne powietrze również śmierdziało stęchlizną. Po prawej stronie od wejścia mieściła się łazienka, a zaraz za nią niewielka izba ze ścianami pomalowanymi na kolor, który kiedyś musiał być żółtym. Mieściły się tu dwa łóżka pod przeciwległymi ścianami i duża, drewniana szafa. Podłogę pokrywała wytarta wykładzina.

- Milutko - westchnął Michael, rzucając swój plecak na jedno z łóżek.

Z bólem usiadłam na drugim, zbyt oddalonym od łóżka Michaela.

- Bywało gorzej - wzruszyłam ramionami, jednak zaskoczył mnie fakt, iż udało mi się dostrzec jakiekolwiek pozytywy.

- Bywało - przytaknął blondyn.

- Co robimy? - przewróciłam się na plecy i wgapiłam w pożółkły sufit. Zapomniałam już, jak to jest mieć tyle czasu i nie umieć go wykorzystać. Zegar na ścianie wskazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści siedem, więc nie byłam jeszcze zmęczona, nawet po tak wyczerpującym dniu.

Prysznic - pomyślałam - Mają tu prysznic.

- Chciałaś się umyć - zaśmiał się Michael.

- Czytasz mi w myślach - westchnęłam i podniosłam się z łóżka.

- Poczekam na ciebie - na jego usta nieoczekiwanie wpłynął szeroki uśmiech.

Wyciągnęłam z plecaka świeżą bieliznę i udałam się do ciasnej łazienki, gdzie znalazłam mydło w kostkach, w połowie wykorzystany szampon i - cudownie - czyste ręczniki.

Woda pod prysznicem była gorąca. Spływała parzącymi strumieniami po mojej skórze, ale nie dbałam o to. Potrzebowałam chwili relaksu. Długo stałam tak, oblewana parującą wodą, wmasowując w skórę głowy rumiankowy szampon, spłukując go, po czym nakładając z powrotem.

W końcu usłyszałam pukanie do drzwi.

- Wszystko w porządku? - głos Michaela odbił się echem od bladoniebieskich kafelków.

- W porządku - mówiąc to, zauważyłam, że mój głos drżał.

Tak jak ja sama. Łzy spływały po mojej twarzy, mieszając się ze strumieniami gorącej wody. W końcu dałam upust duszącym się we mnie emocjom. To wszystko mnie przytłaczało - Michael, jego tajemnicze uczucia i spojrzenia, moi dawni przyjaciele, z których stratą wciąż nie umiałam się pogodzić, odległość dzieląca mnie od miejsca, które kiedyś nazywałam domem.

Nie było w porządku. Bałam się, że Michael wyczuł to w moim głosie. Na pewno to wyczuł. Po spędzonych wspólnie trzech nocach znał mnie lepiej niż mój własny ojciec.

Dał spokój. Nie naciskał. Wiedział, że potrzebowałam chwili wytchnienia. Mimo tego miałam wrażenie, że wciąż marnowałam czas, kiedy tylko nie było go przy mnie. Chciałam go dotknąć, poczuć jego skórę rozgrzaną przez gorące strumienie wody.

Nie. Cokolwiek by się wydarzyło, nie mógł być przy mnie na zawsze. Nasze drogi splotły się nie przypadkiem, jednak życie nigdy nie raczyło mnie szczególnym szczęściem. Kiedyś musiało mnie ono opuścić.

Mimo to potrzebowałam go teraz, tutaj, przy mnie, przy moim ciele, jego szeptu, jego dotyku, jego cichego spojrzenia, mówiącego, że moje szczęście właśnie mnie spotkało.

Lost in Reality // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz