Michael stał pośrodku tłumu, nie mając pojęcia, co zrobić. Rozglądał się dookoła, przyglądając się tańczącym ludziom. W końcu spojrzał na mnie i uniósł brwi.
- Po prostu tańcz - krzyknęłam, aby mógł mnie usłyszeć i zaczęłam skakać w rytm muzyki, przypominając sobie najprostsze ruchy. Kiedyś spędzałam tak co drugi weekend, więc nie była to dla mnie nowość.
- Nie umiem tańczyć - chłopak pokręcił głową.
- Ja też nie - odparłam beztrosko.
Tak beztrosko, jak nie czułam się już od bardzo dawna.
Widząc bezradność chłopaka, postanowiłam mu pomóc. Zbliżyłam się nieznacznie, chwyciłam jego ręce w nadgarstkach i umieściłam je na swoich biodrach. Tłum popychał nas we wszystkie strony, więc nieuniknione było to, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów wypełnionych zużytym powietrzem. Uśmiechałam się do Michaela, a jego twarz nie była już wykrzywiona w dziwnym grymasie, ale przybrała całkiem przyjazny wyraz.
- To proste - nie byłam pewna, czy mnie usłyszał - Rób to, co ja.
- Próbuję.
Był ode mnie wyższy, więc musiałam zadzierać głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy. A kontakt wzrokowy z jakąkolwiek istotą ludzką był dla mnie czymś zupełnie nowym, a zarazem czymś, czego najbardziej potrzebowałam.
- Stoisz jak tyczka - zauważyłam - Ruszaj się, Michael.
Westchnął cicho, ale posłusznie zrobił to, o co go prosiłam.
- Chcesz wyjść? - spytałam, chociaż było to ostatnie, czego teraz chciałam.
Pokręcił głową. Zaczęłam się zastanawiać, czy po drodze na parkiet zgubił gdzieś język.
- Hej, możesz jeszcze mówić? - zaśmiałam się cicho - To coś powiedz - dodałam, kiedy pokiwał głową, lekko rozbawiony moim pytaniem.
- Po co? - zapytał, jakby nie wiedział, do czego używa się słów. Może nie były mu potrzebne w ostatnim czasie.
- No proszę, jednak umiesz. Brawo, Michael, mam być dumna? - nie miałam pojęcia, skąd u mnie ten specyficzny rodzaj poczucia humoru. Dotąd nie znałam takiego pojęcia, jak śmiech, czy sarkazm.
- Czasem słowa są zbędne - wzruszył ramionami, na co przewróciłam oczami.
- Jesteś niemożliwy - westchnęłam - Możesz kiedyś zostawić w tyle te swoje mądrości życiowe i po prostu się bawić?
- Może bawię się w ten sposób - zaśmiał się cicho i dotarło do mnie, jaki to piękny dźwięk. Śmiech drugiej osoby. Śmiech Michaela Clifforda.
- Baw się jak normalny człowiek - prychnęłam.
Znowu to samo. Chyba się zmieniłam.
Michael spojrzał na mnie krzywo. Przechylił głowę, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w cieniu podejrzliwego uśmiechu.
- Co? - zdziwiłam się.
- A ty umiesz się bawić jak normalny człowiek? - uniósł brwi.
Przemilczałam to pytanie, chociaż oboje dobrze znaliśmy odpowiedź. Kiedyś umiałam się bawić, ale teraz?
Patrzyliśmy przez chwilę na siebie, po czym Michael bez słowa przyciągnął mnie bliżej swojego ciała. Oparłam głowę i ręce na jego rozgrzanym torsie. Jego dłonie wylądowały na moich plecach i zjechały w dół wzdłuż kręgosłupa. Na to przyjemne uczucie przeszły mnie zimne ciarki. Ludzie wokół bawili się, tańczyli, skakali, a nas nie obchodziło to, że byliśmy inni, bo bawiliśmy się w inny sposób.
- Nie - powiedziałam cicho - Nie umiem się bawić.
- Umiesz - zapewnił mnie - Trochę inaczej, niż wszyscy. Ale umiesz.
- Gapią się, prawda? - spytałam, chociaż właściwie miałam to gdzieś.
- Yhm - mruknął. Jego też to nie obchodziło - Powinniśmy wyjść?
- Chyba tak.
- Ale nie wyjdziemy.
- Nie.
Było mi dobrze w jego objęciach. Tak, jak poprzedniej nocy, czułam się bezpieczna, spokojna.
- Dobrze mi tu - dodałam po chwili.
- Tak - powiedział, chociaż nie do końca wiedziałam, co to właściwie znaczyło.
- Tak - szepnęłam. Nie byłam pewna, czy to usłyszał.
CZYTASZ
Lost in Reality // Michael Clifford
FanfictionOna straciła już nadzieję. Straciła najbliższych, straciła życie. Przestała szukać zrozumienia, kiedy to przestało mieć sens. Żyła zagubiona w rzeczywistości. Każdego dnia gubiła się na nowo. On, taki sam jak ona. Bez duszy, bez serca, zagubiony w r...