Szliśmy przed siebie do wieczora, z małą przerwą na odpoczynek w jakiejś kawiarence. To była niewygodna sytuacja, w której kelnerka podeszła do nas, a my nic nie zamówiliśmy. Kazano nam wyjść, ale starczyło czasu na odpoczynek. W tym czasie zjedliśmy wszystkie bułki, ale nie byliśmy już głodni, a większość sklepów była zamknięta o tej porze. W dodatku liczył się dla nas każdy grosz, bo pieniędzy było coraz mniej, chociaż starczyło na zapas bułek na jakiś czas.
- Wiesz... - zaczęłam, wspominając słowa chłopaka - Michael.
- Hm? - spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Mieliśmy się zabawić.
Zrozumiał, bo chyba miał zamiar coś powiedzieć, ale wciąż się zastanawiał.
- Powiedziałeś, że dzisiejszy wieczór będzie inny, niż wszystkie - zacytowałam jego słowa wypowiedziane jeszcze dzisiaj w parku. Ten głos odbił się echem w mojej głowie, jakby utykając tam na zawsze.
"Więc się zabawmy" - powiedział
"Dzisiejszy wieczór będzie inny, niż wszystkie" - powiedział.
Ile było w tym prawdy? Umiałam się jeszcze w ogóle bawić? Co takiego mogliśmy zrobić, żeby zapamiętać ten wieczór, jako coś wyjątkowego? Właściwie, każda wspólnie spędzona chwila była wyjątkowa. Michael Clifford był wyjątkowy. Ale teraz każdy dzień mógł wyglądać tak samo, z wyjątkiem nowych miejsc, nowych ludzi i nowych wyznań, które sobie przekazywaliśmy. Kogo ja próbowałam okłamać? Uciekłam z nim, bo chciałam zerwać z rutyną. Teraz każdy dzień wyglądał inaczej od poprzedniego. Z każdą minutą nasze otoczenie się zmieniało, a ja dowiadywałam się czegoś nowego o Michaelu. Każdy dzień był wyjątkowy, więc może wystarczyło po prostu żyć?
To faktycznie mogło być trudne.
- Więc co chcesz zrobić? - spytał blondyn z chytrym uśmieszkiem.
- Coś szalonego - to zabawne, że zdziwiły mnie własne słowa.
- Naprawdę cię nie poznaję, Lynn - pokręcił głową ze śmiechem.
Tym razem udało mi się ukryć ból. Coś wstrząsnęło mną od środka, a po moich plecach przeszedł zimny dreszcz, jednak na zewnątrz wciąż byłam tą samą, zrównoważoną Leną, która pragnęła jakiejkolwiek odmiany w swoim szarym życiu. Byłam sobą, czyli po prostu Lynn.
- Ja siebie też nie - mruknęłam cicho, jednak na tyle, żeby chłopak mógł mnie usłyszeć.
Następne piętnaście minut spędziliśmy w milczeniu. Otoczenie, jak zwykle, zmieniało się błyskawicznie. Dotarliśmy chyba do centrum miasta, bo wręcz roiło się tam od bawiących się ludzi, którzy chcieli zwyczajnie spędzić czas ze znajomymi, a wszystkie knajpy, kluby i restauracje rzucały kolorowe światła na tętniącą życiem ulicę.
Przechodziliśmy akurat obok jakiegoś klubu nocnego, kiedy spostrzegłam nad wejściem ogromny napis "WEJŚCIE ZA DARMO - TYLKO DZISIAJ". W mojej głowie coś się poprzewracało, by szybko ułożyć logiczny i chyba całkiem niezły plan. Nie trzeba było być wcale geniuszem, żeby na to wpaść.
W ostatniej chwili pociągnęłam Michaela za łokieć i wciągnęłam do klubu. Wyglądał na zdezorientowanego, zresztą, jak ja sama.
W środku było o wiele jaśniej, niż na zewnątrz. Kolorowe światła migały wskazując wszystkie możliwe kierunki świata, a głośna muzyka odbijała się w zakątkach mojej głowy. Nie słyszałam własnych myśli, ale właściwie, po co miałam o czymkolwiek jeszcze myśleć?
- Co robisz? - spytał Michael, kiedy wciągnęłam go w sam środek tańczącego tłumu.
- Mieliśmy się bawić - odpowiedziałam z uśmiechem, być może sztucznym, ale tego wieczora nie byłam sobą.
CZYTASZ
Lost in Reality // Michael Clifford
FanfictionOna straciła już nadzieję. Straciła najbliższych, straciła życie. Przestała szukać zrozumienia, kiedy to przestało mieć sens. Żyła zagubiona w rzeczywistości. Każdego dnia gubiła się na nowo. On, taki sam jak ona. Bez duszy, bez serca, zagubiony w r...