Ciągnął mnie za rękę, a ja nadal nie wiedziałam, co się właściwie działo.
- Michael - jęczałam - Dokąd to?
- Dokądś - odpowiedział ze śmiechem - Spodoba ci się.
Wciąż zastanawiałam się, jak to się stało, co on zauważył, czego ja nie widziałam. Ale zrezygnowałam z dalszych starań pojęcia jego niepojętej logiki i dałam się ciągnąć przez ulicę. Przebiegliśmy przez przejście dla pieszych. Właściwie, byliśmy już na obrzeżach miasta, więc ruch był tak niewielki, że prawie nie było go wcale. Przecisnęliśmy się między dwoma domami jednorodzinnymi i nagle miejski krajobraz zamienił się w bajkowe miejsce.
Stanęłam jak wryta na środku piaszczystej drogi. Przed moimi oczami aż po horyzont rozciągało się rozległe pole, porośnięte wysoką trawą. Michael spojrzał na mnie z ukosa, uśmiechając się półgębkiem. Widziałam, że nawet jego zaskoczyła ta zmiana. Jeszcze przed chwilą błądziliśmy między domami, przeciskaliśmy się przez stojące w korku samochody, a teraz stałam tu, napełniając płuca zapasem świeżego powietrza, a on stał obok, wciąż ściskając mój nadgarstek.
- Jak... - jąkałam się - Skąd wiedziałeś?
- Nie wiedziałem - blondyn wzruszył ramionami ze śmiechem - Zobaczyłem kawałek niebieskiego nieba i słońce. Słońce na błękitnym niebie jest tylko tam, gdzie czas może stanąć choć na chwilę.
Usta Michaela miały tendencję do układania się w słowa piękne, a czasem niepojętne dla zwyczajnego umysłu. Nie zwracał uwagi na to, czy było to nieodpowiednie do obecnego położenia. Mówił to, co przyszło mu na myśl, bo mimo wszystkiego, przez co przeszedł, potrafił dostrzegać piękno otaczającego go świata.
"Naucz mnie tego" - chciałam powiedzieć. Ale z moich ust wyrwało się tylko kilka cichych słów.
- Zostańmy tu na zawsze, Michael.
Sama nie wierzyłam, że odpowie "Jasne, zostaniemy tu", ale po jego minie mogłam się spodziewać wszystkiego.
- Zostaniemy gdzie tylko chcesz i na jak długo chcesz - odezwał się po chwili, zaciągając się świeżym powietrzem.
- Naprawdę? - spytałam z niedowierzaniem - Ja nie...
- Czy kiedykolwiek cię okłamałem? - wypowiedział te słowa w sposób, który skłonił mnie do szukania odpowiedzi na to pytanie - Jesteśmy wolni, Lynn - rozłożył ręce, jakby chciał nimi objąć cały świat - Możemy tu być, póki ktoś nie powie nam, że mamy spieprzać z jego pola.
Zaśmiałam się cicho.
- Chciałabym tu zostać, gdybyśmy tylko mogli - westchnęłam.
- A dlaczego nie możemy? - spytał, jakby był dzieckiem, które nie do końca rozumie położenie materialne rodziców - Czyżbyś właśnie zaczęła się przejmować pieniędzmi i miejscem na nocleg?
- Spójrzmy prawdzie w oczy - pokręciłam powoli głową - Pieniądze wkrótce się skończą, nie będzie nas stać na normalny posiłek, a w dodatku nie mamy gdzie spać.
- O tym myślałaś, kiedy uciekaliśmy? - stanął przede mną, zasłaniając widok na pole. Spojrzał mi w oczy, prześwietlając mnie na wylot przenikliwym spojrzeniem - Że nie mamy nic, że nie możemy liczyć na normalne życie, bo jesteśmy tylko parą odrzuconych przez społeczeństwo nastolatków, które nie mają pojęcia o prawdziwym życiu?
- Michael...
- Nie miałaś o tym pojęcia.
- Michael.
- Chciałaś tylko uciec i to się liczyło najbardziej - ciągnął - Chciałaś być wolna, zostawić za sobą dawne życie, nauczyć cieszyć się małymi rzeczami. Bo to jest ci teraz potrzebne. Spróbuj zaprzeczyć. Nie mam racji?
Rozchyliłam nieznacznie usta, próbując wydusić z siebie chociaż kilka zbawiennych słów. Nawet gdybym chciała, nie mogłam zaprzeczyć.
- Rozumiem, Michael - wzięłam głęboki oddech, jakbym przez to mogła uspokoić naszą dwójkę - Nie przejmowałam się tym, ale nie możesz mieć mi za złe, że próbuję nam dogodzić.
Spojrzał na mnie przez chwilę pustym wzrokiem, którego nie potrafiłam zidentyfikować.
- Nie pamiętam - ciągnęłam - kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa, Michael. Nie miałam pojęcia, jak to jest cieszyć się z tych "małych rzeczy". Musi trochę minąć, zanim przypomnę sobie, jak to się robi, więc proszę, nie obwiniaj mnie za to, że po prostu nie potrafię. Nie jestem tobą, Michael. I chociaż bardzo bym chciała, nie zmienię się. Nawet jeżeli ty będziesz próbował mnie zmienić. Nie będę kimś, kim nie jestem. Być może już zawsze będę tą Leną, która nie radzi sobie z życiem. Bo nie jestem ani tobą, ani nawet sobą, bo przestałam być kimś, kiedy życie się na mnie uwzięło, zabierając mi wszystkich, których kochałam.
Nie mogłam uwierzyć, że powiedziałam to wszystko niemal na jednym wydechu i dotąd nie wybuchłam płaczem. A on wciąż milczał. Wciąż czułam na sobie jego przeszywające spojrzenie.
- Nie chcę cię zmieniać, Lynn - odezwał się w końcu, dobierając ostrożnie każde słowo, jakby chciał, żeby to, co chciał przekazać, brzmiało idealnie - A jeżeli kiedykolwiek będę próbował, przywal mi w twarz. Tak, żeby bolało.
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się blady uśmiech.
- I mylisz się, bo jesteś kimś. Jesteś sobą, Lynn. I nie mam zamiaru ci tego odbierać.
CZYTASZ
Lost in Reality // Michael Clifford
FanfictionOna straciła już nadzieję. Straciła najbliższych, straciła życie. Przestała szukać zrozumienia, kiedy to przestało mieć sens. Żyła zagubiona w rzeczywistości. Każdego dnia gubiła się na nowo. On, taki sam jak ona. Bez duszy, bez serca, zagubiony w r...