Rozdział 38

1.5K 85 2
                                    

Diana pov.

Przewróciliśmy mój dom do góry nogami i wiecie co? Nic nie znaleźliśmy, totalnie nic. Jakby ukrył wszystkie ślady. On musiał to już od dłuższego czasu planować, a ta cała sytuacja po prostu przyśpieszyła to wszystko.
Martwię się o niego, bo nikt nie ma z nim kontaktu. Nawet nie wiadomo gdzie jest Zack. Mam złe przeczucia, co do tego wszystkiego, to na pewno nie skończy się dobrze.
Skończyliśmy poszukiwania późnym wieczorem. Prawdę mówiąc, straciliśmy rachubę czasu, w końcu naprawdę chcieliśmy się czegoś dowiedzieć. To nie jest normalne, że ktoś z dnia na dzień znika, nie pozostawiając żadnych śladów. James nigdy tak nie robił, zawsze mówiliśmy sobie, gdzie wychodzimy i kiedy będziemy.

- Na pewno nic mu nie jest. - pocieszał mnie Dylan, gdy siedzieliśmy już na kanapie w salonie.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Przeczucie, zaufaj mi. - powiedział to tak, jakby był tego pewny w stu procentach. Może to się wyda dziwne, ale wydawało mi się, że on coś wie, ale wolałam nie poruszać już tego tematu.


- Możesz tu dziś ze mną zostać? Nie chce być sama. - poprosiłam.

- Przepraszam Cię, ale nie mogę.

- Dlaczego? - zapytałam zmartwionym głosem.

- Nie mówiłem ci? Wyjeżdżam dzisiaj w nocy. - oznajmił.

- Nie mówiłeś, a gdzie jedziesz? - zapytałam zaciekawiona, bo rzeczywiście nic mi nie powiedział.

- Do dziadków na Florydę.

- Do dziadków na Florydę? - powtórzyłam jego wypowiedź.

- Yhm

- A kiedy wracasz?

- Za kilka dni. Przepraszam Cię Di, ale muszę już iść. Zadzwonię po kogoś, żeby do Ciebie przyjechał.

- Nie trzeba. - odmówiłam, bo wiedziałam, że zadzwoni do Willa.

- Tak, tak. Trzymaj się i uważaj na siebie mała. - pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł.
Poczułam taką pustkę, zostałam znowu sama. Wiem, że nie pojechał do dziadków, ponieważ on ma tylko jedną babcię, która mieszka tutaj w Los Angeles. Nie wiem, co on kombinuje i chyba nie chcę wiedzieć. Za dużo wrażeń jak na dziś.

Siedziałam w salonie i oglądałam telewizję, gdy ktoś zapukał do drzwi od tarasu. Miałam zasłonięte żaluzje, więc nie widziałam kto to, ale na pewno nie był to nikt znajomy. Wszyscy wiedzą, że mam drzwi wejściowe do domu po drugiej stronie, więc po co ktoś by pukał mi w drzwi od tarasu.
Ściszyłam telewizor i poszłam do kuchni, żeby wziąć coś do obrony. Tam zawsze się cos znajdzie. Chwyciłam duży nóż, przy okazji dzwoniąc na policję.
Poinformowałam ich, że ktoś chyba chce mi się włamać do domu. Strasznie się bałam, pierwszy raz byłam w takiej sytuacji i akurat teraz musiałam być sama. Na ogół mało co może mnie przestraszyć, ale myśl, że zaraz umrę, jest jedną z tych rzeczy.
Siedziałam w kuchni, gdy ktoś znowu zapukał. Sama już nie wiedziałam, czy mam tam podejść i zobaczyć kto to, czy poczekać na policję.
Miałam pewne obawy, że to może być Zack, mimo że nie widziałam go już jakiś czas, to mógłby to być on.

- Diana! - ktoś krzyczał z ogrodu. - Diana otwórz mi! - kojarzyłam skądś ten glos, ale w tamtej chwili nie mogłam sobie przypomnieć kto to.

To nie mógłby być włamywacz, bo kto normalny woła właściciela domu, żeby go wpuścił do środka, gdy chce się do niego włamać?
Postanowiłam podejść do okna i spróbować jakoś podejrzeć przez żaluzje, niestety bezskutecznie. Długo wahałam się, czy otworzyć drzwi, ale w końcu to zrobiłam. To, co zobaczyłam, szczerze mówiąc, mnie rozbawiło. Przynajmniej wiedziałam, że to nie jest żaden włamywacz i dzięki temu poczułam się o wiele lepiej.  

Mój(nie)PrzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz