Rozdział 24

2K 125 15
                                    

Diana pov.

  Na miejsce dotarłam w niecałe piętnaście minut. Wokół magazynu stało wiele samochodów policji i karetek, a wszystko dookoła migało na niebiesko od ich świateł. Rozglądając się po nie długiej chwili, zobaczyłam moich przyjaciół rozmawiających z policjantem. Podeszłam do nich, a gdy mnie zobaczyli, po prostu się do mnie przytulili. Nie wiedziałam, o co chodzi, więc postanowiłam porozmawiać z policjantem.

– Dzień dobry, o co chodzi? – zapytałam.

– Zna pani Justina Westa?

– Tak, to mój chłopak. Coś się stało? - trochę się zdenerwowałam, jak usłyszałam jego imię.

– Może lepiej chodźmy usiąść. – polecił policjant i zajęliśmy miejsce na pobliskiej ławce.

– Więc, o co chodzi?– zapytałam po raz kolejny.

– Ktoś zabił pani chłopaka. - powiedział z przykrością, a ja poczułam, jak moje serce rozsypuje się w drobny mak.

– Co?! - wrzasnęłam, nadal w to nie wierząc – Jak to w ogóle możliwe?!

– Nie wiemy dokładnie, jak to się stało, ale ktoś go postrzelił.

– To jest chyba jakiś żart! - zaśmiałam się histerycznie, a łzy rozmazały mi cały obraz – To niemożliwe!

– Naprawdę mi przykro. – powiedział szczerze.

– Proszę mnie zostawić. - powiedziałam i odeszłam. Musiałam sobie wszystko poukładać. Jak to jest w ogóle możliwe i dlaczego akurat on?! Przecież miał się ze mną spotkać, to co on tutaj robił?! Nie, ja w to nie wierzę. To po prostu nierealne. Moje serce pęka na milion kawałeczków, a wspomnienia są teraz jak gdyby zamglone.

Szłam przez las, mimo że było już ciemno, ale na razie nie miałam planu wracać. Nie mogłam w to uwierzyć. Gdy o tym wszystkim pomyślałam trochę dłużej, doszłam do wniosku, że Zack musiał mieć coś z tym wspólnego. Wiedziałam, że jak na chwilę przestanę o nim myśleć, to on coś zrobi. I Co? Miałam rację. Nie wiem, jak to zrobił, skoro nie ma go w mieście, ale pewnie ma jakiś swoich znajomych i oni to zrobili. Ale przecież Justin nie był niczemu winien.

Siedziałam pod drzewem w środku lasu, gdy nagle ktoś do mnie podszedł. Przestraszyłam się, ale okazało się, że na szczęście to tylko Emil.

– Szukałem cię. – wypalił, ale nie odpowiedziałam mu. Widziałam, że on tak samo, jak ja to przeżywa. Miał całe czerwone i spuchnięte oczy od płaczu. W końcu to był jego najlepszy przyjaciel.

– Wiem, jak bardzo to przeżywasz. Sam nie mogłem w to uwierzyć. To wszystko jest jakieś chore. – był już bliski wybuchnięcia płaczem.

– Chciałabym, żeby to wszystko okazało się tylko jakimś głupim koszmarem. – powiedziałam łamiącym się głosem.

– Ja też. – powiedział i przytulił mnie do siebie mocno. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, aż w końcu stwierdziliśmy, że wrócimy do domu. Emil postanowił mnie odprowadzić, za co byłam mu wdzięczna. Gdy byliśmy pod moim domem, wiedziałam, że na pewno nie chce zostać dzisiaj sama.

– Zostaniesz u mnie? Proszę. – poprosiłam chłopaka.

– Jasne, nie ma sprawy. – zgodził się bez wahania.

Weszliśmy do mieszkania i dałam Emilowi ubrania mojego brata, żeby mógł się przebrać, a sama poszłam się wykąpać. Pod prysznicem byłam ponad godzinę, bo starałam się sobie to wszystko poukładać. Wyszłam z łazienki dopiero wtedy, gdy mój przyjaciel zaczął się dobijać do drzwi i dopytywać, czy na pewno wszystko dobrze. Nie miałam dzisiaj już ochoty na nic, więc od razu poszłam się położyć. Po chwili przyszedł Emil i położył się obok, przyciągając mnie do siebie.

– Dziękuję, że zostałeś. Chyba nie dałabym rady tutaj sama siedzieć.

– Nie masz za co dziękować. Ja też nie chciałbym dziś zostać sam.

– Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. To moja wina. – zaczęłam się obwiniać.

– Nie mów tak. – skarcił mnie. – Nic nie zrobiłaś.

Zastanowiłam się dłużej i postanowiłam powiedzieć o wszystkim chłopakowi.

– Właśnie, że to moja wina. Pamiętasz, jak ostatni raz byłam na wyścigach?

– No, trochę dawno to było.

– Właśnie. Wtedy ścigałam się z takim Zackiem. Wygrałam, a on po tym zaczął mi grozić. To on podpalił mieszkanie Williama i jest teraz z Rose, żeby się na mnie zemścić. Na pewno on miał coś wspólnego, z tym że Justin nie żyje. – dokończyłam i rozpłakałam się na amen.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi, o tym wcześniej?

– Nie wiem, bałam się. Groził mi, że jak komuś powiem, to skrzywdzi moich bliskich.

– Teraz nikomu nic nie powiedziałaś, a zobacz, co zrobił.

– No właśnie powiedziałam. Rozmawiałam dzisiaj rano z Lukiem. Poprosiłam go o pomoc, ale on wyjechał i powiedział, że nie mam się czym przejmować. Po prostu zlekceważył to, co mu powiedziałam.

– Myślisz, że ten Zack się o tym jakoś dowiedział?

– Chyba tak. Nie wiem, ale skoro zrobił coś takiego to na pewno.

– Nie przejmuj się. Idź spać, jutro porozmawiamy. Musisz odpocząć.

– Dobrze. - westchnęłam i postanowiłam zasnąć. 

Leżałam jeszcze długą chwilę i myślałam, o tym wszystkim. Dlaczego akurat on? Kto będzie następny? Czemu nie załatwi tego ze mną, tylko krzywdzi moich bliskich. Oni nie są niczemu winni. Najpierw Rose, później William, a teraz Justin. Gdy usłyszałam, równomierny oddech Emila, postanowiłam już się nad tym nie zastanawiać, tylko sama iść spać. Zaczęłam myśleć o czymś miłym i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 

Mój(nie)PrzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz