Rozdział 3

5.4K 199 15
                                    

- Oliwia goście już przyszli. Czekają na ciebie. - powiedział Jake błagalnym głosem.

- Tak tak, już idę. - krzyknęłam tak, by mój brat stojący przed drzwiami to usłyszał.

Teraz pewnie pytanie czy moja przyjaciółka nie pomaga mi się malować i ubierać tak jak zazwyczaj to robimy. Otóż nie. Postanowiłam, że nikt nie będzie wiedział jak będę wyglądała póki nie zejdę na dół. Nawet na zakupach w poszukiwaniu sukienki i butów byłam sama.

Ustałam przed wielkim lustrem znajdującym się w moim pokoju. Uśmiechnęłam się lekko widząc swoje odbicie. Podobam się sobie w takim wydaniu. Na sobie mam białą sukienkę rozkloszowaną u dołu. Z tyłu zaś ma rozcięcie odkrywające połowę pleców. Rękawy zrobione są z koronki i sięgają mi do łokci. Do tego nałożyłam klasyczne, srebrne szpilki, by wydawać się choć trochę wyższa, bo moje 163 centymetry mnie nie zadowalają. Włosy delikatnie pokręciłam na końcach. Na twarzy zrobiłam mocny makijaż.

Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju. Przy moich drzwiach stał Jake przeglądając coś w telefonie. Gdy mnie zobaczył wsadził smartfon do swoich jeansów. Razem zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy bawili się już w najlepsze. Kiedy nas zobaczyli muzyka ucichła, a goście nawet ci, których nie znałam zaczęli się ze mną witać.

Pod ścianą stali trzej chłopacy, po chwili podszedł do nich mój brat i zaczął z nimi rozmawiać. Kojarzę ich, ale skąd?

Myśl Oliwia...

No tak! W dzień, kiedy zabrałam dla Jake'a pizze widziałam ich stojących na chodniku. Muszę dowiedzieć się kim są!

- Jak ty cudownie wyglądasz! - krzyknęła podekscytowana Lucy, gdy do mnie podeszła.

- Dziękuję, ty też wyglądasz pięknie! - uśmiechnęłam się patrząc na blondynkę. Na sobie miała czerwoną sukienkę z rękawem 3/4. U dołu była rozkloszowana jak moja lecz jej ma wiele warstw tiulu. Na wierzchniej warstwie błyszczą małe kryształki. Na ustach miała czerwoną pomadkę pasującą do jej kreacji - wiesz kim są ci chłopacy? - wskazałam na nieznajomych, z którymi rozmawia mój brat.

- Nie, ale przechodziłam obok nich, czułam ich zapach. Oni nie są z naszego stada. - powiedziała moja przyjaciółka.

- Ciekawe. - powiedziałam zamyślając się.

Z moich myśli wyrwał mnie mój bliźniak.

- Chodź muszę ci kogoś przedstawić. - niemalże krzyczał bym mogła go usłyszeć, bo o to nie łatwo przy tak głośnej muzyce. Jake złapał mnie za rękę i zaprowadził w stronę tajemniczych nieznajomych. Ustaliśmy przed nimi i wszyscy zaczęli się ze mną witać jednak, kiedy moje spojrzenie z wysokim brunetem skrzyżowało się coś w moim brzuchu eksplodowało. Poczułam potężną falę gorąca, że aż wstrzymałam na chwilę oddech. Jego oczy zaczęły zmieniać kolor na czerwoną barwę, za pewne moje wyglądały tak samo.

To on. To mój mate!

Moje serce bije jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Czuję jakby cały świat wokół mnie wirował i nie zatrzymywał się ani na sekundę.

Mój brat to chyba zauważył, bo z niepokojem odszedł od nas tak samo jak towarzysze mojego mate.

Jestem wystraszona. Ostatni raz popatrzyłam w jego oczy i uciekłam do swojego pokoju jak najszybciej się tylko da w szpilkach. Lucy chciała mnie zatrzymać, ale na marne, bo zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Opadłam na łóżko zrzucając z nóg szpilki.

W mojej głowie panował chaos. Różne myśli zaprzątały mi głowę.

Kim on jest?
Jak ma na imię?
Na prawdę jest z innej watahy?
O co tu do cholery chodzi?!

Za pewne, gdyby mama tu teraz była leżałabym w jej ramionach, a ona by potrafiła mnie uspokoić.

Głośno przełknęłam ślinę, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

- Kto tam? - zapytałam stojąc przy drzwiach.

- Matt, musimy porozmawiać. - powiedział spokojnie.

- Rozmawiamy. - powiedziałam opierając się o drzwi.

- Mam tak stać i krzyczeć do ciebie przez drzwi? - zapytał po czym zaczął się ze mnie śmiać.

- Tak, nie widzę potrzeby patrzenia na ciebie. - odpowiedziałam.

- A ja chciałbym ciebie widzieć. Szukałem cię dwa lata. Daj mi nacieszyć się twoim widokiem. - powiedział błagalnym tonem.

On mnie szukał? Jestem podła, ja nawet nie pomyślałam o nim, a teraz nie mam odwagi popatrzeć mu w oczy.

- Jesteś z mojej watahy? - zapytałam.

- Nie, twój i mój alfa są wrogami, nienawidzą się. Musisz przenieść się do nas. - powiedział.

- Nie ma nawet mowy, nigdzie z tobą nie pójdę! - krzyknęłam.

- Nie wygłupiaj się. - powiedział.

- Ja mówię zupełnie poważnie. - powiedziałam po chwili zamysłu.

- Otwórz te cholerne drzwi! -krzyknął.

- Nie! Zostaw mnie w spokoju! - odpowiedziałam mu tym samym tonem.

Usłyszałam tylko oddalające się od drzwi kroki. Odetchnęłam z ulgą, znowu położyłam się na łóżku i nie mam zamiaru z niego wstawać.

Rozmyślam o nim, czuje pustkę. Wiem, że jest daleko, ale nie chcę wyjść z pokoju.  Nie mam ochoty na świętowanie zwłaszcza, że jest to dzień, w którym spotkałam Matt'a.

W pewnym momencie miałam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, że nigdy nie znajdę mate i będę szczęśliwa, a teraz będę pod wpływem jakiegoś zapchlonego kundla.

~*~

Jeśli tu jesteś to zostaw gwiazdkę lub komentarz! ⭐💬

Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz