Od mojego porwania minął już miesiąc. W tym czasie nie działo się nic szczególnego. Już po paru dniach zaczęłam funkcjonować tak jak wcześniej. Jednak dopiero od tygodnia prowadzę treningi i powoli wracam do formy.
Dziś jest sobota, a mój mate zaprosił mnie na randkę. Będzie to niespodzianka, więc totalnie nie wiem, jak mam się ubrać.
Po krótkim czasie mojego zastanawiania się wyjmuję z szafy czarną, obcisłą sukienkę, która ma wycięcie na ramionach, ale jest półgolfem oraz sięga mi przed kolana. Do tego dopasowałam kurtkę oversize, wykonaną z jeansu, ma liczne przetarcia i dziury.
Przebrałam się w wybrane ciuchy i założyłam do tego białe trampki za kostki. Włosy związałam w niedbały kok i założyłam długie, srebrne kolczyki. Wykonałam delikatny makijaż podkreślający moją urodę. Chwyciłam małą, czarną torebkę, popryskałam się ulubionymi perfumami i zeszłam na parter domu głównego, gdzie miał już czekać mój przeznaczony.
Stał do mnie tyłem i rozmawiał z kimś przez telefon. Wykorzystując sytuację przytuliłam go od tyłu, choć wcale go to nie zaskoczyło, gdyż dobrze czuł, że jestem blisko. Zapewne słyszał też moje kroki. Rozłączył się, po czym odwrócił przodem, tym samym przyciągając mnie do siebie. Złożył buziaka na moich ustach oraz lekko ścisnął mój prawy pośladek. Cicho zamruczałam, na co on dwuznacznie uniósł brwi. Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział. Złapał mnie za rękę, po czym skierowaliśmy się do wyjścia.
Wsiedliśmy do samochodu. Po drodze do tajemniczego miejsca śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu. Właśnie w takich chwilach czuję się jak nastolatka, bo w końcu nią jestem. Jednak obowiązki jakie mamy w domu głównym odbierają nam zabawę i wszystko to, co mogą robić zwykli ludzie w naszym wieku. Więc w takich sytuacjach jak teraz korzystamy i bawimy się póki możemy.
Zatrzymujemy się przy pięknej łące położonej nad jeziorem. Słońce zachodzi, więc jego promienie odbijają się od tafli wody.
Delikatny wiatr omiata moją twarz, na co lekko przymykam powieki. Matt z bagażnika wyjmuje piknikowy koszyk, zamyka samochód i prowadzi mnie do miejsca, w którym po chwili rozkłada koc. Chłopak siada na nim, a ja kładę głowę na jego kolanach wygodnie układając resztę ciała na ziemi.
- Tu jest pięknie. - powiedziałam obserwując widoki.
- Kiedy byłem młodszy to razem z Taylor'em przychodziliśmy tu popływać. Teraz nie mamy na to czasu. Stwierdziłem, że warto pokazać Ci to miejsce. - uśmiechnął się, delikatnie drapiąc mnie po głowie. Schylił się do koszyka. Wyjął z niego kawałek arbuza, który po chwili włożył do moich ust.
- Traktujesz mnie jak dziecko! - zaśmiałam się, po czym lekko klepnęłam go w udo.
- I będę tak robił nadal, no chyba że zrobimy sobie takiego malucha, to nim będę się opiekował. - odwzajemnił mój uśmiech.
- Nigdy nawet nie miałam okazji, by zapytać cię ile chciałbyś mieć dzieci? - zapytałam wyczekująco.
- Myślę, że czwórka byłaby idealna. - rzekł z akcentem na ostatnie słowo, na co wybuchłam śmiechem - no z czego się śmiejesz? - zapytał, marszcząc brwi.
- Nie no z niczego - uśmiechnęłam się - pomyślimy nad tą czwórką.
Zrobiłam się głodna, więc usiedliśmy i zaczęliśmy jeść przygotowane przez Matt'a danie, którymi były naleśniki z nutellą. Kochany aż tak się postarał.
Nagle mój przeznaczony wstał z miejsca i przede mną uklęknął. Zdziwiona odłożyłam talerzyk z jedzeniem na bok, zastanawiając się, co tak właściwie się dzieje.
- Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką znam. Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał wyciągając z kieszeni kurtki pudełeczko z pierścionkiem.
Jestem w totalnym szoku. Nie mogę wyksztusić z siebie żadnego słowa, a łzy szczęścia cisną mi się do oczu. Podnoszę się z miejsca i wtulam w ciało klęczącego chłopaka.
- Tak, oczywiście, że tak! - powiedziałam przez łzy.
Matt uśmiechnął się szeroko, po czym wsunął pierścionek na mój palec. Wstał i przytuliliśmy się do siebie.
Jestem teraz tak cholernie szczęśliwa. Czuję się idealnie. Znajduję się w pięknym miejscu, w objęciach mojego narzeczonego, bez którego nie potrafię żyć. Nie potrzebuję nic więcej.
- Dleczego płaczesz? - zapytał wycierając kciukiem pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.
- Bo jestem teraz tak bardzo szczęśliwa. - odpowiedziałam patrząc prosto w jego oczy.
***
Olivia i Matt przemienili się w wilki. Widać było radość w ich oczach. Zaczęli biec, dotrzymywali sobie kroku, co chwila zerkając na siebie. Sierś lśniła w słońcu, a wiatr delikatnie ją targał.
Oddalali się od polany. W końcu dobiegli do lasu, gdzie zniknęli między drzewami.~~~~~~~~~
To już koniec! :'(
Jest mi strasznie smutno, że już to kończę, ale z drugiej strony wiem, że cholernie zwaliłam tą książkę. Zamysł i jej początek był spoko, ale wykonanie to dno.
Mimo wszystko dziękuję osobom, które dotarły do końca. Jeśli są jakieś osoby, to proszę, dajcie znać, że tu jesteście i nie pisałam tego tylko dla własnego zainteresowania.
Trzymajcie się ciepło, jeśli podoba Wam się mój styl pisania to zapraszam do moich dwóch pozostałych opowieści!
❤❤❤
CZYTASZ
Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]
WerewolfSkinęłam głową, a następnie wygodnie ułożyłam ją na ramieniu chłopaka. Słyszałam jego oddech i bicie serca, które współgrało z moim. Czułam jego emocje. Powoli ulatuje strach i ból, zamienia się w miłość, czułość i troskę. Niesamowite jest to jak us...