Rozdział 10

4.1K 139 3
                                    

Jake:

Od zaginięcia Olivii minęły już cztery godziny. Alfa stada razem z jego betami rozważają co zrobić z zaginięciem mojej rodziny. Jason również musi być tam obecny. Odkąd nas tu zostawił razem siedzimy w moim pokoju. Lucy już trochę się uspokoiła.

W międzyczasie przeszukaliśmy pokój mojej bliźniaczki. Nie ma tam nic podejrzanego poza stosem kartonów po pizzy pod jej łóżkiem. Nadal dziwi mnie to, że ma ona idealne jak na kobietę kształty.

Bardzo się o nią martwię, czuję jej cierpienie. Cierpienie psychiczne.

My, jako bliźnięta czujemy swoje emocje, ból. Wiem, że coś jest nie tak.

Nie są to mocne znaki lecz zawsze jestem co do nich pewny. Ona jest częścią mnie. To jest coś jak więź mate, ale my nie cierpimy, kiedy jesteśmy daleko. Nie potrzebujemy siebie tak bardzo.

Olivia to mój damski odpowiednik.

- Jake, dzwonek. - powiedziała Lucy kręcąc się na obrotowym krześle.

- Co? - zapytałem wyrywając się z myśli.

- No dzwonek do drzwi. Ktoś przyszedł. Nie słyszałeś go? - zapytała nie dowierzając.

- No nie, zamyśliłem się - powiedziałem wstając z łóżka - zostań tu. - wyszedłem upewniając się, że dziewczyna zrozumiała, iż ma nie wychodzić z pokoju, by była bezpieczna.

Niepewnie zszedłem na dół. Otworzyłem drzwi, a za nimi moich rodziców.

Mama jest w strasznym stanie. Porwane ciuchy. Rozmazany makijaż. Jest zapłakana. Za to tata wydaje się być spokojniejszy.

- Co wam się stało?! - zapytałem wciągając ich do środka po czym przytuliłem mamę.

- Inna wataha nas uprowadziła. Mają Olivię. To był szantaż. Uprowadzili też ją, kazali jej wybierać. Mogła wrócić do domu, a my byśmy tam zostali lub mogła zrobić to w drugą stronę - powiedział tata, gdyż mama nie dała rady mówić - niestety wybrała tą drugą propozycję i się dla nas poświęciła. - rzekł załamanym głosem po czym ruszył do łazienki.

Mama mocniej się we mnie wtuliła. Muszę ją uspokoić.

- Mamo, spokojnie. Posłuchaj mnie - powiedziałem prowadząc ją na kanapę - był gdzieś obok Olivii wysoki, dobrze zbudowany szatyn? - zapytałem wiedząc, że mógł tam być Matt.

- Tak, dlaczego pytasz? - zapytała siadając na łóżku. Przyjrzała się mi dokładnie. Cała drży.

- Bo ten szatyn to mate Olivii, Matt. Skoro są połączeni więzią na pewno nie pozwoli, by coś jej się stało. Jest bratem alfy tamtejszej watahy.

- Kiedy ona go poznała?! - zapytała nie dowierzając.

- Na urodzinach, ale to już nieważne. Przygotuje wam coś do jedzenia, a ty w tym czasie przebierz się. Potem zjesz kolacje i pójdziesz spać. Dobrze ci to zrobi. - powiedziałem, a mama przytaknęła i ruszyła do drugiej łazienki, bo tą na dole zajmuje tata.

Zacząłem smażyć jajecznicę, kiedy tuż obok mnie pojawiła się Lucy. Usiadła na blacie tuż przy kuchence i popatrzyła na mnie smutna.

- Pomóc ci? - zapytała tym razem już ze spuszczoną w dół głową.

- Nie, nie trzeba.

- W takim razie ja już może wrócę do domu. - powiedziała zmieszana.

- Nie ma mowy, zostaniesz tutaj na noc. Nigdzie ciebie nie wypuszczę. Nie pozwolę, by jeszcze tobie się coś stało - westchnąłem.

- Nie chcę sprawiać kłopotu Jake.

- Nie sprawiasz kłopotu. Będziemy się razem wspierać w tej trudnej chwili.

- Tylko nie każ mi spać w jej pokoju... Wszystko mi o niej przypomina. - zrobiła smutną minę.

- Nie, nie. Będziesz spała na moim łóżku, a ja obok na ziemi. - lekko się uśmiechnąłem.

- Jak to na ziemi...? Nie mogę zająć tobie łóżka. - zmartwiła się. Lucy jest jedną z tych szarych myszek. Nieśmiała, wrażliwa, inteligentna, troskliwa, po prostu zajebista.

- Nie przesadzaj. Ten jeden raz nic mi nie będzie. Chyba, że chcesz na nim spać ze mną.

- Jako przyjaciele i nic więcej? - lekko zmarszczyła brwi.

- Przyjaciele i nic więcej - uśmiechnąłem się po czym przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem - ona wróci zobaczysz.

***

Wszyscy zjedliśmy kolację w ciszy. Teraz czekam w pokoju na Lucy. Poszła przebrać się w piżamę Olivii.

Bardzo się o nią martwię. Wiem, że nic jej nie jest, ale jednak czuję, że coś jest nie tak. Chciałbym być tam z nią. Mam nadzieję, że Jason coś wskóra i moja siostra do nas wróci.

Do pokoju weszła Lucy. Powoli odkryłem kołdrę pozwalając jej wejść pod nią.

- Chcesz spać od ściany czy brzegu? - zapytałem.

- Od ściany. - wskazała na wolne miejsce po czym szybko wskoczyła pod kołdrę i zakryła się nią po uszy.

- Dobranoc wariatko. - uśmiechnąłem się.

- Dobranoc idioto. - odwzajemniła mój uśmiech po czym zamknęła oczy przytulając poduszkę.










Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz