Matt:
Ujrzałem Jason'a, ktory trzymał moją kobietę przyciśniętą do swojego ciała. Oboje byli skierowani twarzami w moją stronę. Ten psychopata trzymał nóż w pobliżu szyi Olivii.
Moja mate ma zakrwawioną twarz oraz ubrania. Pojedyncze siniaki i zadrapania pokrywały jej ręce, ramiona i obojczyki. Koszulka jest porwana w okolicach dekoldu, co dodatkowo doprowadza mnie do szału. Widzę jak jej ciało trzęsie się, z oczu lecą łzy, oraz to jak ciężko jest jej złapać powietrze.
- Zostaw ją! - zawarczałem i zrobiłem krok w przód na co nóż został bardziej przybliżony do szyi Olivii. Taylor wraz z Will'em złapali mnie za ramiona bym nie rzucił się na oprawcę mojej dziewczyny.
Przechodzą przeze mnie silne emocje. Złość, że nie mogę nic zrobić, bo gdy zbliżę się to Jason zabije moją przeznaczoną. Czuję ból, który jej towarzyszy. Ona tak cierpi, a ja nie mogę jej pomóc.
- Czego chcesz?! -krzyknął Taylor.
- Potrzebuję sporych zasobów pieniędzy. Wataha upada. Jeśli w ciągu 2 dni dostarczycie mi 5 milionów to puszczę ją wolno - Jason po wypowiedzianych słowach pokazał czubkiem noża na Olivię - w przeciwnym wypadku ona tu zostanie. Oznaczę ją, zostanie Luną, urodzi mi dzieci, a resztę życia spędzi w lochach - zaśmiał się - w skrócie, jeśli nie przyniesiecie mi gotówki to wasze stado stanie się co raz słabsze, bo jeden z najsilniejszych samców twojej watahy już nigdy nie odzyska siły. Ja za to dzięki dzieciom zacznę się rozwijać.
W pomieszczeniu nastała cisza, jedyne co można usłyszeć to ciężki oddech mojej mate. Will stoi i jak wryty lustruje Jason'a, grymas na twarzy Taylor'a pokazuje jego niedowierzanie i złość.
Ja patrzę głęboko w oczy mojej mate, próbuję porozmawiać z nią telepatycznie, ale mimo że dzieli nas pięć metrów to jest to nie możliwe. Coś blokuje nasze zmysły.
Olivia lekko przymknęła powieki. Mam wrażenie, że chce mnie tym gestem uspokoić.- Dobrze, niebawem zjawimy się z pieniędzmi, pod warunkiem, że nie zrobisz jej krzywdy, w innym wypadku słono tego pożałujesz. - odpowiedział stanowczo mój brat, po czym odwrócił się na pięcie, z hukiem otworzył drzwi i wyszedł z pomieszczenia, za nim Will, a ja ostatni raz spojrzałem na mojego skarba i ruszyłem za nimi.
***
Dotarliśmy już do domu głównego. Zdążyliśmy nawet zwołać nadzwyczajne zebranie rady naszego stada. Wszyscy usiedliśmy przy stole w oczekiwaniu na alfe i lune.
Wierzę, że uda nam się uratować moją mate. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Po prostu nie ma opcji, żeby to się nie udało. Muszę ją stamtąd wydostać.
Jason okazał się psychopatą, myślę że stado, które jest pod jego władaniem upadnie szybciej niż mu się to wydaje.
Nie rozumiem jak można być takim idiotą by porywać swoją przyjaciółkę, a potem ją torturować by wzmocnić swoje stado.
Jeśli uda nam się ich podbić to chcę mieć przyjemność osobistego zabicia go.Okropnie martwię się o moją przeznaczoną. Nie mogę zapomnieć widoku, kiedy była pobita. Chcę ją stamtąd jak najszybciej zabrać i przysięgam, że kiedy już będzie ze mną to nigdzie jej samej nie wypuszcze, póki nie będę miał pewności, że ten psychopata nie będzie w stanie jej nic zrobić. Nikt mi jej już nie odbierze.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Do sali wszedł Taylor wraz ze swoją mate. Zajęli swoje miejsca, po czym mój brat zaczął mówić.
- Wszyscy wiedzą z jakiego powodu się tu spotykamy. Po dzisiejszym spotkaniu z watahą Jason'a jedynym sensownym rozwiązaniem jest podjęcie się ataku. Nie możemy pozwolić, by ktokolwiek robił krzywdę członkom naszego stada. Wpadliśmy na trop. Jest możliwość, że Molly, która została porwana jakiś czas temu również tam przebywa. Nasz zwiadowca znalazł trop na terenie ich watahy. Nasze stado jest dużo silniejsze. Musimy pomóc dziecku oraz becie naszego stada. Atak planuję na dzisiejszą noc. Czy ktoś ma jakieś sugestie lub sprzeciwy? - zapytał rozglądając się po wszystkich uczestnikach zebrania. Nikt się nie odezwał. - dobrze, w takim razie omówmy dokładny plan działania.
Przez kolejne dwie godziny rozmawialiśmy na temat przebiegu ataku. Wszyscy członkowie watahy przyjeli to dobrze. Jesteśmy przyjaznym i silnym stadem, więc ludzie tutaj wspierają się nawzajem. Trzymamy się razem.
Nikt nie miałby zamiaru dawać okupu. Jesteśmy wilkami, będziemy walczyć o swoje, a nie za to płacić.
Planujemy zaatakować z każdej strony. Posiadamy wiele osobników, ogólnie jesteśmy sporym stadem, więc mamy czym dysponować.
Skontaktowałem się również z rodziną Olivii. Niezwłocznie przenoszą się do nas, czują się oszukani przez własnego alfe. Chcemy ich ochronić, żeby nikomu z nich nie stała się krzywda. Aktualnie spakowani są w drodze do naszego domu głównego. Przyłączają się do walki, by pomóc Olivii. Jake zna tamtejsze miejsca, co jest kluczowe w jej odnalezieniu. Dodatkowo on również czuje Olivię i jej emocje, w końcu są bliźniakami.
Ich mama jest w złym stanie. Nie ma co się dziwić. Ktoś po raz kolejny porwał jej córkę, ale tym razem jest ona w cholernym niebezpieczeństwie. Jason jest w tej chwili nieobliczalny.
Przetarłem twarz dłońmi, głośno wydychając powietrze. Mój oddech drży. Czuję pustkę w swoim życiu. Wilk, którego mam w duszy skomla. Walczymy między sobą, by nie przejął nade mną kontroli. To graniczy z tragedią, bo za własną mate jest w stanie rozszarpać każdego kto stoi na jego drodze. Jednak stając oko w oko z jakimkolwiek alfą, ma mniejsze szanse na wygraną. Nie chcę ryzykować życia mojej mate. Nie mogę pozwolić by umarła. Za bardzo ją kocham.
CZYTASZ
Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]
WerewolfSkinęłam głową, a następnie wygodnie ułożyłam ją na ramieniu chłopaka. Słyszałam jego oddech i bicie serca, które współgrało z moim. Czułam jego emocje. Powoli ulatuje strach i ból, zamienia się w miłość, czułość i troskę. Niesamowite jest to jak us...