Rozdział 9

4.2K 147 38
                                    

Patrzę na godzinę w zegarku wiszącym na ścianie. Jest godzina 19:56, więc leżę tutaj już dwie godziny. Czuję jakby to była wieczność. W tym czasie nie zamieniłam z nikim słowa, ani nie widziałam nikogo na oczy. Może to i lepiej. Nie chcę widzieć Matt'a.

Zastanawia mnie, czy kiedyś uda mi się uciec. Czy jeszcze kiedyś wstanę rano z mojego łóżka i szczęśliwa zjem śniadanie z moją rodziną. Czy zobaczę Jake'a, Lucy, Jason'a.

Boję się, że już nigdy nie zaznam szczęścia, a już tym bardziej u boku mojego mate, który jest pieprzonym idiotą.

Mój spokój zakłóciło pukanie do drzwi. Stwierdziłam, że nie warto odpowiadać, bo i tak za pewne to Matt.

- Mogę wejść? - po chwili drzwi lekko się uchyliły, a mi ukazała się wysoka blondynka.

- Kim jesteś? - zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Jestem luną tego stada - weszła do pomieszczenia kładąc obok mnie stertę ubrań - jestem tu po to byś czuła się w tym stadzie jak najlepiej. - uśmiechnęła się, wygląda na naprawdę miłą osobę. Wydaje mi się, że jest ode mnie starsza o co najwyżej 2 lata.

- Bardzo dziękuję. - otarłam łzy połączone z resztkami mojego tuszu.

- Wiedz, że nie popieram tego co zrobili twój mate i alfa, lecz nawet ja nie mogę się sprzeciwiać. Jednak postaram się ci pomóc tylko nie możesz mnie wydać. Dobrze? Pozwolisz mi sobie pomóc? - powiedziała jakby lekko zmartwiona. Luna między innymi jest od tego, by opiekować się stadem. Jednak fakt potwierdził się dopiero teraz, kiedy zauważyłam, że jest ona troskliwa i bardzo opiekuńcza. Martwi się o mnie.

- Um... Tak, jeśli to nie jest problem to tak. - wymusiłam lekki uśmiech.

- Oczywiście, że to nie jest problem. Jesteś w moim stadzie, więc moim obowiązkiem jest pomóc ci w trudnych sytuacjach. Potrzebujesz czegoś? - zapytała z troską w głowie.

- Chciałabym się umyć.

- A tak. Łazienka jest tam - wskazała na drzwi w lewym rogu pokoju - przyniosłam ci czyste ciuchy, znajdziesz coś w czym możesz spać.

- Dziękuję. - powiedziałam powoli wstając.

- Za pół godziny jest kolacja, będą tam wszystkie osoby, które mieszkają w głównym domu watahy. Ty też należysz do tej grupy i powinnaś się tam znaleźć. Poznasz nas wszystkich.

- Przepraszam, ale nie mam ochoty na posiłek. Pozostanę tutaj.

- Jak wolisz. Uszanuję to - wstała - ja już pójdę, do zobaczenia. - wyszła z pomieszczenia.

Miła osoba, chociaż ktoś taki tu jest.

~ Masz pójść na tą kolację, umieramy z głodu, a na dodatek bardzo tęsknię za Matt'em. On tam będzie. - powiedziała moja wilczyca.

~ Nie mam zamiaru nigdzie iść. - odpowiedziałam obojętnie oglądając ciuchy, które dostałam od Luny.

~ Olivia, proszę cię. Ja tu uschnę. - na jej słowa cicho zajęczałam i nie zwracając na nią uwagi wybrałam czarne spodenki.

Nadal nie mogę znaleźć żadnej koszulki, w której wygodnie mi będzie spać. Musiałam sięgnąć do szafy chłopaka choć wcale nie mam ochoty patrzeć na jego ubrania nie mówiąc już o nim.

Powoli podeszłam do jego szafy, poszperałam w niej chwilę i znalazłam coś idealnego. Dokładnie obejrzałam swoją zdobycz po czym przyciągnęłam ją do twarzy wciągając jej cudowny zapach. Moja wilczyca teraz zapanowała nade mną, musiałam powąchać tą o 3 rozmiary za dużą koszulkę. Musiałam.

Cicho zamknęłam szafę po czym chwyciłam w rękę spodenki i czyste majtki. Nie brałam stanika, bo nie potrafię w nim spać.

Zamknęłam się w łazience i spojrzałam w lustro.

Podkrążone oczy. Blada skóra. Zaschnięte strumienie łez połączone z tuszem do rzęs.

Ja wyglądam jak wampir.

Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Znalazłam tu tylko żel o zapachu dla mężczyzn, ale nie miałam wyboru. Umyłam się tym co jest. Tym samym na pieniłam włosy i spłukałam.

Chwyciłam przypadkowy ręcznik i owinęłam nim włosy, a drugim wytarłam swoją skórę.

Nałożyłam koszulkę, której rękawy sięgają mi za łokcie. Mogę ją spokojnie uznać za tunikę. Zakrywa mi tyłek przez co nie widać, że pod spodem mam spodenki.

- Gdzie jest ta cholerna suszarka? Ten idiota nie ma suszarki?! - warknęłam sama do siebie przeszukując szafki w łazience - ugh!

Kiedy już skończyłam mówić sama do siebie wyszłam z pomieszczenia. Zamykając drzwi szybko przekręciłam głowę przez co wilgotne włosy mocno uderzyły w moją twarz.

Wzięłam głęboki wdech i wydech po czym zdjęłam włosy ze swojej twarzy i znowu położyłam się na łóżku.

Tęsknię za tym idiotą...

Moja wilczyca chce nade mną zapanować, jednak ja się nie poddaję. Ciągle walczę, choć wiem, że ona wygra, bo z więzią mate inaczej się nie da.

Przez moją głowę ciągle przewijają się obrazy, obrazy z czasów, kiedy jeszcze nie znałam Matt'a. Wszystko było takie beztroskie.

Wizyta Luny odrobinkę poprawiła mi nastrój. Nie myślałam o tym co się stało, jednak teraz kiedy jestem sama to znowu mam uczucie, że moja psychika rozlatuje się na tysiąc malutkich kawałeczków.

Pogrążona we własnych myślach nie zauważyłam, kiedy do pokoju wszedł Matt. Usiadł obok mnie.

- Chodź na kolację. - chwycił moją dłoń, przez moje ciało przepłynęły miliony iskierek.

Nie mogę go odtrącić. To jest silniejsze ode mnie. Więź mate przyciąga nas do siebie jak magnes.

- Nie chcę jeść zostaw mnie. - powiedziałam obojętnie, opamiętałam się i zabrałam dłoń z jego uścisku, odwróciłam głowę, by nie widzieć jego cudownych zielonych oczu.

- To taki twój bunt? Nie będziesz nic jadła? Dobrze wiem, że jesteś głodna.

- To się mylisz. Nie jestem głodna ani trochę - powiedziałam odwracając się do niego plecami - poza tym ja z tobą, idioto nie rozmawiam.

- Olivia, daj mi się wytłumaczyć. - pogładził mnie po plecach.

- Tylko winni się tłumaczą. - z mojego oka wyleciała łza.

Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz