Tydzień później...
Spokojnie siedziałam w pokoju czytając pierwszą, lepszą książkę, którą zabrałam z regału. Matt był właśnie w gabinecie i pomagał w czymś dla Taylor'a. Przez ostatnie dni starał się być ciągle przy mnie i naprawić nasze kontakty, które mimo tego, że do siebie wróciliśmy, to nadal nie są najlepsze. Nie potrafię tak od razu mu zaufać.
Mój relaks przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Zerknęłam ku nim i ujrzałam nieznajomą mi dziewczynę. Nie zdążyłam jeszcze poznać wszystkich członków watahy.
- Alfa prosi cię do swojego gabinetu. - powiedziała niepewnie, na co kiwnęłam głową. Zakłopotana potknęła się o próg drzwi upadając na ziemię.
- O matko. Nic ci się nie stało? - pomogłam wstać dziewczynie. Wygląda na nie więcej niż 16 lat - Jak się nazywasz?
- Wszystko jest w porządku. Jestem Mia. - odpowiedziała otrzepując ubrania. Dopiero teraz bardziej się jej przyjrzałam. Ma nieskazitelną, bladą cerę, duże brązowe oczy, które podkreślają długie, ciemne rzęsy. Jasne włosy sięgały do wysokości ramion. Wydaje mi się, że jest mojego wzrostu.
- Olivia - uśmiechnęłam się - muszę już iść. Miło było cię poznać. - powiedziałam, po czym wyszłyśmy z mojego pokoju, a ja zamknęłam je na klucz.
Zbiegłam po schodach i ruszyłam w kierunku gabinetu Taylor'a. Zapukałam do drzwi i weszłam do pomieszczenia.
Przede mną stało duże, ciemno-brązowe biurko, na którym leżał laptop, papiery oraz inne nieważne ozdoby. W tyle umiejscowiona komoda i regały wykonane z tego samego drewna. Między nimi umieszone było duże okno, którego boki nakryte były beżowymi zasłonami. Na jasnych ścianach widniały portrety rodzinne i wiele innych obrazów. Alfa siedział na obrotowym fotelu za biurkiem, a gestem dłoni pokazał bym usiadła na siedzeniu dla gościa, który znajdował się przed nim.
Posłusznie wykonałam jego polecenie.- Zgaduję, że nie wiesz, po co cię tu sprowadziłem. - powiedział szatyn skupiając się na mojej osobie.
- Nie mam pojęcia, alfo. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Mów do mnie po imieniu, tytuł mnie postarza, a ty jesteś moją szwagierką, więc tym bardziej nie wypada - zaśmiał się - w naszym stadzie brakuje nam silnych kobiet. Jedynymi betami jest Luna, moja matka, ty i dwie inne kobiety. Brakuje nam trenerek dla damskiej części stada, która nie ma jeszcze potomstwa. Bardzo chciałbym byś prowadziła treningi. W większości uczęszczają na nie nastolatki w Twoim wieku. Z początku byłabyś pomocą trenera, a po jakimś czasie, kiedy zrozumiesz, o co chodzi i na czym ma polegać Twoja praca, staniesz się trenerką. Co ty na to?
- Um, jestem bardzo zadowolona, że o mnie pomyślałeś. Nie stanowiło by to żadnego problemu, bo i tak nie mam nic do roboty, ale nie jestem pewna czy się do tego nadaję. Kiedyś chodziłam na siłownię i często biegam lecz nie wiem czy poradziłabym sobie jako trenerka. - odpowiedziałam.
- Zawsze możesz spróbować. Jeśli ci się nie spodoba to zrezygnujesz.
- Dobrze - powiedziałam po krótkich przemyśleniach. - od kiedy mam zacząć?
- Treningi odbywają się codziennie o szóstej rano i wieczorem. Jeśli chcesz to możesz iść już dzisiaj na wieczorny trening. - rzekł z iskrą w oczach.
- Będę dzisiaj. - stwierdziłam.
- Bardzo się cieszę. Powiadomię o tym dotychczasową trenerkę, Dianę. Przyjdź na salę treningową trochę wcześniej, by się z nią poznać. A teraz możesz już iść. Do zobaczenia. - powiedział chwytając telefon i wybierając numer, jak się domyślam Diany. Pożegnałam się, po czym pełna energii wyszłam z gabinetu i ustałam zastanawiając się, gdzie znajduje się mój mate.
Postanowiłam użyć swoich wilkołaczych mocy, by móc łatwiej wywęszyć Matt'a. Ruszyłam za jego zapachem. Doszłam do kuchni i ujrzałam go jak ksząta się przy szafkach. Przyszedł mi do głowy pomysł, by z zaskoczenia skoczyć mu na plecy, ale dobrze wiemy, że usłyszy mnie lub wyczuje i nici z mojego planu zastraszenia bruneta. Kiedy byłam około dwa metry od niego ten odwrócił się z uśmiechem na twarzy.- Co tam, kochanie? Jesteś głodna? - zapytał z troską w głosie.
- Nie jestem głodna. Wszystko w porządku. Wiedziałeś o tym, że mam zostać trenerką? - usiadłam na blat i chwyciłam jabłko. Zaczęłam nim podrzucać, czekając na odpowiedź mojego mate.
- Coś tam usłyszałem swojego czasu. - spojrzał na mnie unosząc brwi w zabawny sposób, przez co zaczęłam się śmiać.
- Jesteś głupi - powiedziałam poważnym tonem, udając, że mówię poważnie jednak już za parę sekund uśmiech wkradł się na moją twarz - czyli mam rozumieć, że to twój pomysł?
- Nie, ja go tylko podsunąłem dla Taylor'a. Diana jest kobietą po czterdziestce. Nie ma już w sobie tyle energii, co kiedyś. Ktoś musiał ją zastąpić, a inna beta zajmuję się swoimi dziećmi. Z początku Taylor zastanawiał się czy nie powinnaś bardziej poznać stada, ale wspólnie stwierdziliśmy, że dasz radę. - usiadł obok obejmując mnie ramieniem.
- A jeśli nie dam radę? - zapytałam. Odłożyłam jabłko obok siebie i wtuliłam się w Matt'a.
- Poradzisz sobie zobaczysz. Jesteś silną kobietą. Będziesz najlepszą trenerką na świecie. - złożył buziaka na moim czole, przez co lekko się zarumieniłam.
- Muszę już uciekać. Za czterdzieści minut zaczyna się trening.
- Dobrze. Jak wrócisz do pokoju to musimy porozmawiać o czymś ważnym. - powiedział wypuszczając mnie ze swojego uścisku.
- Jeśli to bardzo ważne to mam jeszcze chwilę. - powiedziałam schodząc z blatu i stając przed brunetem.
- Nie, spokojnie. Idź na trening. To może poczekać.
- Skoro tak to dobrze. Do zobaczenia potem. - złożyłam buziaka na policzku chłopaka i ruszyłam do naszego pokoju, by przebrać się.
CZYTASZ
Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]
WerewolfSkinęłam głową, a następnie wygodnie ułożyłam ją na ramieniu chłopaka. Słyszałam jego oddech i bicie serca, które współgrało z moim. Czułam jego emocje. Powoli ulatuje strach i ból, zamienia się w miłość, czułość i troskę. Niesamowite jest to jak us...