Rozdział 22

3.1K 106 2
                                    

Jest godzina 7, a ja właśnie zabieram się za jedzenie śniadania. Niedawno wróciłam z treningu składającego się z biegania i rozciągania. Dzisiaj pierwszy raz prowadziłam ćwiczenia. Wilczyce nie są do mnie jakoś bardzo przekonane, ale powoli się dogadujemy. Minął tydzień odkąd zaczęłam uczęszczać na treningi, a już jestem trenerką na porannych. Chodzę też na te wieczorne, ale na nich nadal tylko się przyglądam i uczę.

Niewyspana nakładam na swój talerz sałatkę i mięso, kiedy czuję dotyk na swych plecach. Dokładnie wyczułam zapach osoby stojącej za mną. Mój przeznaczony przytulił mnie od tyłu, złożył buziaka na czubku mojej głowy, po czym usiadł obok mnie. Szczęście tryska od jego osoby, przez co ja też jestem radosna. Odkąd sparowaliśmy się wyczuwam jego emocje i nastrój bardziej.

- Cześć skarbie. - przywitał się ze mną Matt, po czym złożył mokrego całusa na moim policzku.

- Hej kochanie. - uśmiechnęłam się.

- Słyszałem z pewnych źródeł, że bardzo dobrze poradziłaś sobie na treningu. - powiedział nakładając na swój talerz jedzenie.

- Nie wiem, kto ci o tym powiedział, ale myślę, że poszło mi całkiem dobrze - odpowiedziałam szczerze - a jak mija twój poranek? - zapytałam.

- Byłem z mężczyznami z watahy w lesie - westchnął - zaginęło dziecko. Szukaliśmy go, ale zapadło się jak kamień w wodę. - zniechęcony pokręcił głową, po czym zaczął jeść.

- To straszne. Podejrzewacie co mogło się z nim stać? - zmartwiłam się.

- Rada naszej watahy stwierdziła, że wygląda to na porwanie, ale nie jesteśmy tego pewni. Za godzinę mamy spotkanie w sali narad. Od dzisiaj ty również musisz tam uczęszczać. Należysz do jednych z najważniejszych wilkołaków w stadzie. Musimy zastanowić się nad tym co robić w tej sprawie.

- Rozumiem. - powiedziałam.

***

W sali narad zebrało się około 10 osób. Każdy zajął miejsce i wtedy do środka wszedł alfa. Usiadł on po środku stołu, tak że każdy go dokładnie widział. Obok niego pojawiła się luna, po czym Taylor rozglądając się na boki zaczął mówić.

- Jak wszyscy zebrani mogli się już dowiedzieć zaginęła czteroletnia dziewczynka o imieniu Molly. Od rana prowadzone są poszukiwania, niestety nie ma żadnych poszlak. Rodzice dziecka nie czują jej zapachu. Kiedy obudzili się rano, jej już nie było. Mamy wątpliwości, co do tego, że sama wyszła z domu. Ktoś musiał ją stamtąd zabrać.

- Jednak nie zaprzestaniemy poszukiwaniom. Podzielimy samców na grupy i przeznaczymy im konkretne sektory naszego terytorium. Samice prosimy o pilnowanie domostw i dzieci bawiących się na dworze. O największą ostrożność proszę kobiety znajdujące się w tym pomieszczeniu. W wolnych chwilach patrolujcie pobliskie tereny, wokół których znajdują się domy. Szukajcie śladów. - dopowiedziała Luna stada.

Wszyscy skinęli na rozkazy, po czym zaczęliśmy wykonywać polecenia przywódcy stada.

I tak właśnie zaczęły się największe w historii tego stada problemy.

Jack:

Od kąd Olivia wyprowadziła się w tym domu jest... inaczej. Energia, która kiedyś towarzyszyła temu miejscu zniknęła. Każdy z nas rozumie jej decyzję. Matt jest jej mate i nie mogą żyć bez siebie, jednak zrozumienie to jedno, a pustka po jej wyprowadzce - to drugie. Nigdy nie myślałem, że jestem takim mięczakiem.

Lecz jest jedna osoba, z którą w ostatnim czasie czuję się bardzo dobrze - Lucy. Widzimy się prawie codziennie. Wychodzimy do kina, maka, oglądamy horrory. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie, lekko mnie to martwi, ponieważ oboje w każdej chwili możemy znaleźć mate, a w obecnym czasie, co raz bardziej się do niej przyzwyczajam. Nie chcę, aby żadne z nas cierpiało. Kiedy znajdziemy swoją drugą połówkę, będziemy mieli małe szanse na spotkanie się na zwykłą kawę, rozmowę czy kino. Wilkołaki to bardzo zazdrosne stworzenia, które mocno dbają o swoje rodziny, a zwłaszcza partnera. Czują nawzajem swoje emocje oraz ból, kiedy są zbyt daleko od siebie lub dawno się nie widzieli. Mimo, że nie jesteśmy z Lucy związani żadną więzią, zaczynam czuć do niej pewne przywiązanie. Być może to tylko przyjaźń, ale ja nie mogę stracić kolejnej bardzo ważnej dla mnie osoby.

Jason od pewnego czasu jest dziwny. Podczas rozmowy z nim jest jakby nieobceny, zamyślony. Być może to przez przejęcie władzy nad stadem, które ma nastąpić w najbliższym czasie.

O wilku mowa, dosłownie i w przenośni - właśnie dostałem od niego wiadomość o treści "Musimy porozmawiać, to bardzo ważne. Za 5 minut czekam na Ciebie na naszym miejscu w lesie".

Zwlokłem się z łóżka i na szybko poprawiłem włosy. Szybkim tempem wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę lasu.

- Co jest tak ważne, że musiałeś jak najszybciej się ze mną spotkać? Coś się stało? - zapytałem Jason'a, gdy razem zasiedliśmy na drzewie w pobliskim lesie, po czym wypuściłem dym papierosowy z buzi. W ostatnim czasie zacząłem dużo palić.

- Mam teraz bardzo dużo na głowie, a przez to zapomniałem o jednej z najważniejszych rzeczy, które miałem załatwić - przerwał, by zaciągnąć się fajkiem - muszę ustalić już, kto będzie moim betą. Chciałbym, abyś to ty sprawował tę funkcję. Wiem, że to bardzo dużo pracy i ciągle musiałbyś znosić mnie i moje humorki oraz zajmowac się moimi sprawami, ale jestem pewien, że jesteś najlepszą osobą na to stanowisko. Znasz mnie lepiej od mojej rodziny. - spojrzał na mnie z iskrą w oczach, jakby bał się mojej odpowiedzi.

- Wspominałeś kiedyś coś o tym, ale nie wiedziałem, że to na poważnie - zastygłem w miejscu - mimo wszystko zaskoczyłeś mnie, ale tak. Zostanę twoim betą stary. Już widzę jak razem jeździmy ścigaczami z domu głownego, wypatrywać wilczyce. - uśmiechnąłem się na myśl o tym jak zostaję głównym betą.

- Dopiero teraz zaczynają się zajebiste chwile, ale mamy postawiony cel. - wyrzucił wypalonego papierosa na ziemię.

- To znalezienie twojej mate, by stado miało siłę, prawda? - zapytałem. To oczywiste, że o to chodzi. Każdy nowy alfa na początku swojego panowania w pierwszej kolejności szuka mate, chyba że znalazł ją wcześniej.

- Dokładnie. Znalezienie mojej mate... - powiedział jakby zawiedzionym głosem. Jego wzrok utkwił, gdzieś w dole, a tęczówki zaczęły świecić na złoto. Znowu stał się zamyślony.

- Jason? - powiedziałem niepewnie.

Mój przyjaciel nadal zapatrzony był w to samo miejsce. Jakby był w jakimś transie.

- Cholera Jason! - krzyknąłem, na co chłopak otrząsnął się.

- Przpraszam, przez zmęczenie się nie poznaję. Powinienem już iść. Dam Ci znać o tym, kiedy będę Cię potrzebował - zeskoczył na ziemię - i dziękuję. - przemienił się w postać wilka i pobiegł w głąb lasu.

**************

Bardzo proszę o gwiazdki, jeśli Wam się spodobało! ⭐⭐⭐

Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz