Rozdział 28

2.9K 101 0
                                    

Olivia:

Budzę się w swojej celi, jeśli można to tak nazwać. Ostatnie co pamiętam to cios w głowę, po tym jak mój mate opuścił gabinet Jason'a.
Zwyczajnie zemdlałam.

Chcę lekko unieść głowę, jednak moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Ból, ktory przeszył całe moje ciało był ogromny. Czułam jak moje mięśnie ostatkami sił napięły się, a w oczach stanęły łzy. Z ust wydobyło się ciche warknięcie. Cała energia jakby ze mnie uleciała, co poskutkowało tym, że nie mogę się ruszyć. Zawroty głowy powodują wrażenie przebywania na karuzeli. Czuję jak żołądek pulsacyjnie zaciska się, wywołując mdłości. Nie mam siły by podnieść chociażby rękę.

Kiedy Matt pojawił się blisko mnie to na chwilę poczułam przypływ energii. Próbowaliśmy skontaktować się telepatycznie, ale było to niemożliwe.
Mam nadzieję, że mój mate nie wpakuje się w problemy. Nie chcę być dla nikogo ciężarem.
Jedyne czego teraz pragnę to po prostu znaleźć się obok niego. Przytulić się i nie myśleć o niczym.

Aktualnie bolą mnie nawet myśli.

Przez szczelinę w murze wpada trochę pomarańczowego światła, to oznacza zachód słońca. Powoli zamknęłam opuchnięte powieki i tuż po chwili poczułam jak odpływam.

***

Matt:

Jest godzina 2 w nocy, a my właśnie wtargnęliśmy do domu głównego Jason'a. Ich straż była dla nas pestką. Zdecydowanie przeważamy siłą jak i naszą liczebnością. Przeciwnicy nie mają szans, najtrudniejsze będzie pokonanie Jason'a, jednak z racji, że jest on słaby psychicznie oraz nie ma luny to mój brat pokona go z łatwością.

Wbiegam do budynku, wraz z Will'em i Taylor'em, prowadzi nas Jake, który zna to miejsce. Chcemy udać się w kierunku lochów, gdzie najprawdopodobniej znajduje się Olivia. Osłania nas kilka omeg, co pomaga w szybszym poruszaniu się.

Przekraczamy główny hol i zmierzamy do schodów prowadzących w dół, jednak z tyłu atakuje nas nikt inny jak Jason. Taylor i Will zajmują się nim, tym samym dając Jake'owi i mi znak byśmy poszli odszukać moją mate i zaginioną dziewczynkę.

Po drodze stoczyłem walkę z jednym ze strażników. Otrząsłem się z krwi i pobiegłem przed siebie. Dotarliśmy do lochów. Użyłem zmysłu węchu, by wyczuć swoją mate. Poczułem jej zapach, lecz jest on wymieszany z krwią. Cholera.
Zmierzając za zapachem, w jednym z lochów ujrzałem małą dziewczynkę, która skulona siedziała w kącie. Kiedy mnie zauważyła podniosła się z miejsca i dłońmi oparła się o kraty. Jake zauważył to, przemienił się w postać człowieka i uwolnił dziewczynkę. Dałem mu znak, że sobie poradzę, więc zabrał on dziewczynkę z tego okrutnego miejsca.

Przęłknąłem głośno ślinę, gdy znalazłem się pod drzwiami, z których dochodził zapach mojej ukochanej. Były one zamknięte na klucz, jedyne co mi pozostało to rozwalenie ich. Kopnąłem je z całej siły, a one posłusznie pękły. Pociągnąłem ich resztki do siebie wchodząc tym samym do pomieszczenia.

Ujrzałem moją mate bezwładnie leżącą na kamiennej ziemi. Lekko przymrużyła oczy, jakby niedowierzając. Większość jej ciała pokryta jest krwią i siniakami.

Natychmiast pochyliłem się i delikatnie podniosłem dziewczynę w stylu panny młodej. Równało się to z jej cichym jękiem, który wywołał ból.

- Kochanie już jestem z Tobą, wytrzymaj jeszcze trochę. Zabiorę Cię stąd. - powiedziałem kierując się do wyjścia. Olivia przymknęła powieki i delikatnie wtuliła głowę w mój tors.

Na parterze czekał już na mnie Taylor, Will oraz Jake, a na ziemi leżały zwłoki Jason'a. Wyminąłem ich posyłając dziękujące spojrzenie. W pośpiechu wsiadłem do wcześniej podstawionego samochodu, a jego kierowca szybko ruszył w stronę naszego skrzydła szpitalnego.

Olivia leżała na moich kolanach, na jej twarzy widoczny był grymas, a ja czułem jej ból, który go wywoływał. Przykryłem ją swoją bluzą oraz pomogłem jej napić się wody.

- Jesteś bardzo dzielna. Już niedługo będziemy. - powiedziałem głaszcząc ją po głowie.

- Kocham Cię. - powiedziała cicho zachrypniętym głosem.

Na moją twarz wkradł się uśmiech, złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, co wywołało napływ ciepła w naszych ciałach.

- Ja też Cię kocham.

Kolejny dzień...

Olivia:

Budzę się w swoim cudownym łóżku, a tuż obok mnie leży Matt. Uśmiech mimowolnie wkrada się na moją twarz, co nie umyka uwadze mojego mate. Delikatnie całuje mój policzek, a następnie lekko drapie mnie po głowie. Czuję się teraz idealnie, poza bólem, który wciąż mi towarzyszy. Jestem cała poturbowana, ale mój stan z godziny na godzinę ulega polepszeniu między innymi przez to, że odpoczywam, jem i przebywam z moim mate.

Kiedy wczoraj wieczorem Matt zaprowadził mnie do łazienki i spojrzałam w lustro to myślałam, że zemdleję. Moja twarz prawie w każdym miejscu była sina lub zadrapana. Włosy wyglądały jakby niejednokrotnie poraził mnie prąd. Na szczęście mój chłopak pomógł mi wziąć prysznic, bo jeszcze wczoraj byłam tak słaba, że sama nie byłabym w stanie tego zrobić.

Dwa razy dziennie przychodzi do mnie lekarz i sprawdza, czy wszystko jest w porządku. Nie uległam żadnym bardziej skomplikowanym urazom.

Jeśli chodzi o stado to zyskaliśmy nowe tereny. Taylor zabijając Jason'a odebrał wszystko, co do niego należało. Nasza wataha liczy teraz więcej członków.

Moja rodzina wraca do swojego domu, nie muszą już mieszkać tu by być w moim stadzie. Teraz miejsce ich domu to również nasz teren.

Cały dzień spędzam w łóżku z moim mate. Oglądamy filmy, jemy pizze, popcorn, lody i orzeszki w karmelu. Przytulamy się i nadrabiamy dni, w których byliśmy bez siebie.

Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz