Moja wilczyca mimo braku sił nadal biegnie, jednak bardziej przypomina to trucht. Nie jestem już w stanie z nią walczyć, by przejąć nad nią kontrolę. Każda z moich prób przepadła, a ja męczyłam się bez skutku. Poczułam znajomy mi zapach, przez co wilczyca przyśpieszyła, jakby poczuła nagły napływ energii i nabrała motywacji do tego. Woń, która ciągle trafiała do moich nozdrzy przybliżała się sprawiając, że byłam szczęśliwa i ponownie nabierałam sił.
W oddali między drzewami ujrzałam wilka o kruczo-czarnej sierści. Dobrze wiedziałam, kim on jest. Biegł w moją stronę, sprawnie omijając drzewa i inne leśne przeszkody.
Bałam się tego spotkania, miało ono wcale nie nastąpić, ale jedyne o czym teraz myślę to to, by znowu być blisko, przytulić go i więcej nie puścić.
Wilki zatrzymały się, stając przed sobą. Po chwili poczułam, że wilk Matt'a liże mnie po nosie. Zrobiłam to samo, a kiedy skończyłam odsunęłam się na metr i zobaczyłam, mojego przeznaczonego w ludzkiej postaci. Uśmiechał się od ucha do ucha. Postanowiłam, że również się przemienię, bo nie chcę, bym jako wilczyca z miłości rzuciła się na mojego mate.
- Tęskniłem Olivia, jak mogłaś mnie zostawić? - zapytał podnosząc mnie, a ja wykorzystując sytuację mocno wtuliłam się w niego oplatając rękami jego szyję.
- Musiałam, nie mogłam zostawić rodziny. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Teraz musisz do mnie wrócić, wiem że cierpiałaś tak bardzo jak ja -mruknął mi do ucha, choć dobrze wie, że usłyszałabym to nawet jeśli mówiłby szeptem - czułem to samo co ty. Musiałem tu przybiec.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie zdążyłam się lepiej zastanowić, ale co ze mnie za mate? Przecież nie mogę ciągle uciekać! Przeznaczenia nie da się oszukać. Muszę przywyknąć do życia z Matt'em, nie mówię tu, że od razu będę wyznawać mu miłość, oznaczymy się, urodzę mu gromadkę dzieci i będziemy żyli długo i szczęśliwie.
Potrzebuję czasu. Chcę by to wszystko działo się powoli.- Wrócę, ale mam swoje warunki. Jeśli się nie zgodzisz to wracam do domu, a to prowadzi najprawdopodobniej do naszej śmierci. - powiedziałam pewnie, po czym wysunęłam się z jego uścisku i ustałam przed nim.
- Jakie warunki Olivio?
- Teraz pójdziemy do mnie do domu i pozwolisz mi zabrać trochę swoich rzeczy. Poznasz moich rodziców i przeprosisz, za to co im zrobiliście. Najlepiej by było jakbyście się ze sobą dogadali, ale to powoli. Każdy w końcu przywyknie. Obiecuj mi, że będę miała ze wszystkimi kontakt telefoniczny i będziemy ich czasem odwiedzać. - powiedziałam na jednym wdechu, tak by nie wciął mi się w słowo. Patrzyłam głęboko w jego oczy, starając się wyczytać z nich jakiekolwiek emocje. Na twarzy Matt'a zagościł uśmiech, po czym znowu przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
- Dobrze, zgadzam się.
***
Po 30 minutach dotarliśmy pod moje drzwi. W trakcie naszej 'wycieczki' dużo opowiadaliśmy o sobie. Pierwszy raz tak szczerze rozmawialiśmy. Podczas mojego wcześniejszego pobytu w kwaterze głównej jego stada większość swojego czasu spędzał na uzupełnianiu i podpisywaniu papierów, nie miał dla mnie wystarczająco dużo czasu, by dowiedzieć się czegoś o mnie. Kiedy spotykaliśmy się wieczorem w naszym pokoju lub w jadalni, na którymś z posiłków zamienialiśmy zdania typu "jak Ci mija dzień?".
Z przemyśleń wyrwał mnie głos otwierających się drzwi. Ujrzałam zdziwioną minę mojego ojca. Lekko przekręcił głowę w lewo, po czym otrząsnął się i zawołał moją mamę. Ta złpała się za głowę i upuściła szmatkę, którą trzymała w dłoniach.
- O matko! Olivia, kiedy ty wyszłaś? Jeszcze godzinę temu rozmawiałam z Twoim lekarzem i byłam pewna, że leżysz w łóżku - westchnęła moja rodzicielka - wejdźcie, nie będziemy rozmawiać w progu.- wraz z ojcem rozsunęli się byśmy mogli wejść do środka.
Nic nie odpowiadając wykonaliśmy polecenie mamy i zajęliśmy miejsce na sofie w salonie. Matt złapał moją dłoń. Wyczułam, że jest zestresowany, aby dodać mu otuchy lekko pogładziłam wierzch jego dłoni kciukiem.
Rodzice usiedli w fotelach przed nami i patrzyli na nas z wyczekiwaniem.- Z początku bardzo chciałbym przeprosić państwa za tyle kłopotów oraz te bezpodstawne porwanie. Dla bratniej duszy jesteśmy w stanie popełnic totalne głupstwa, tak też było w moim przypadku - na chwilę zatrzymał swoją wypowiedź upewniając się, że nie powiedział nic głupiego, po czym kontynuował - naprawdę tego żałuję i jestem świadomy, że gdyby nie to przestępstwo to miałbym z państwem i Olivią dużo lepsze relacje. Jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Rozumiemy Cię, bo też jesteśmy połączeni tą więzią. Wybaczymy Ci, ale jeśli coś stanie się naszej córce to pożałujesz. - powiedział mój ojciec srogim głosem.
- Tato, spokojnie. Umiem się obronić, poza tym dobrze wiecie, że przeznaczona osoba nie potrafi zranić tej drugiej - westchnęłam. Wstałam ze swojego miejsca i przytuliłam się do moich rodziców - idę się spakować i pożegnać z Jack'iem. - odsunęłam się od nich i dałam Matt'owi znak, żeby poszedł ze mną do mojego pokoju. Chłopak posłusznie wstał i ruszył za mną.
Weszłam do pokoju i wyjęłam z szafy walizkę. Spakowałam do niej dwie sukienki oficjalne oraz swoje ulubione ciuchy, które noszę na codzień. Poza odzieżą znalazło się w niej też miejsce na ładowarkę do telefonu, słuchawki, kosmetyki do makijażu, pielęgnacji i rzeczy, do których czuję sentyment.
Upewniłam się, że niczego nie zapomniałam, po czym do kieszeni schowałam telefon i wyszłam z pokoju. Matt zniósł moją walizkę przed dom, gdzie czekał już na nas przyjaciel mojego przeznaczonego. Poprosił on go, by po nas przyjechał.
Ja zmierzam w stronę Jack'a. Nie wierzę, że muszę rozstać się z moim bratem bliźniakiem. Zawsze byliśmy razem. Zawsze bronił mnie przed łobuzami w szkole. Zawsze pocieszał mnie w trudnych chwilach i po prostu był, a teraz wyjeżdżam zostawiając go w domu z rodzicami i oddalając się od nich. Będę należała do innej, wrogiej watahy. Chcę czy nie chcę, takie jest moje przeznaczenie. Westchnęłam pukając w jego drzwi. Usłyszałam ciche "wejdź", więc nacisnęłam klamkę wchodząc do pomieszczenia. Mój brat siedział na krześle przy biurku, przeglądając coś w telefonie. Jego mina wyrażała smutek i rozczarowanie.- Jack... - zaczęłam. Stresuję się przez co spuściłam głowę i bawię się palcami.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Nie musisz się tłumaczyć siostrzyczko. Słyszałem waszą rozmowę z rodzicami i widziałem Was przez okno - westchnął - rozumiem Cię, tylko po prostu nie mogę przyswoić do siebie myśli, że już za chwilę Ciebie tutaj nie będzie.
***
Weszłam do samochodu przyjaciela Matt'a ocierając łzę spływającą po moim policzku. Mimo, że Jack jest silny i nie pokazuje ludziom, że mu na czymś zależy to wyznał mi, że ciężko jest mu się ze mną pożegnać. Chciał pokazać obojętność, ale mimo wszystko ja widziałam i czułam przez bliźniaczą więź, że jest zwyczajnie smutny. Nie wiem co mnie czeka w kolejnych dniach. Być może nie będzie tak źle, ale rozstania zawsze są ciężkie, zwłaszcza z osobami, z którymi przeżyło się 18 lat, z osobami, które wiedzą o Tobie najwięcej, które widziały Cię w każdej sytuacji i wiążą z Tobą wiele wspomnień. Z osobami, które kochasz nad życie.
Samochód ruszył, a ja byłam zapatrzona w to co dzieje się za szybą. Mijaliśmy sąsiednie domy, plac zabaw, na którym wraz z moimi przyjaciółmi bawiliśmy się jako dzieci. Teraz są tam inne, małe potworki, które beztrosko korzystają z dzieciństwa. Nie są świadome tego jaka dorosłość jest okropna i co czeka je za parę lat.
~*~
Hej! Na kolejny rozdział będziecie musieli troszkę poczekać, ponieważ co prawda mam napisane ich trochę na zapas, ale wystąpiło u mnie chwilowe 'zatrzymanie weny' 😕
Niedługo wrócę! Pozdrawiam! 💜
CZYTASZ
Odzyskam Cię, Skarbie [ZAKOŃCZONE]
Lupi mannariSkinęłam głową, a następnie wygodnie ułożyłam ją na ramieniu chłopaka. Słyszałam jego oddech i bicie serca, które współgrało z moim. Czułam jego emocje. Powoli ulatuje strach i ból, zamienia się w miłość, czułość i troskę. Niesamowite jest to jak us...