1. Zawsze miałeś histerię, że ktoś chce na Ciebie napaść.

4.1K 215 54
                                    

Harry wszedł spokojnie do szkoły. Na korytarzach było już cicho więc spokojnie mógł stwierdzić, że było kilkanaście minut po dzwonku, ponieważ nikogo nie było już na korytarzu.

Usłyszał ciche kroki za sobą i ciche kaszlnięcie. Odwrócił się, znał go. Chodzą razem do klasy od przedszkola aż do teraz - do drugiej klasy liceum.

Wszedł do klasy zostawiając otwarte drzwi dla jego kolegi z klasy - przepraszam za spóźnienie - odchrząknął i podszedł do ławki gdzie siedział Horan.

-Dzień dobry - usłyszał zamykane drzwi klasy- przepraszam za spóźnienie.

-Dla kogo dobry dla tego dobry - zerknęła kobieta - po lekcji zostaniecie na przerwie. Zgadza się Panie Tomlinson i Styles?

-Dobrze - odpowiedzieli jednocześnie. Obaj nie lubili angielskiego, zawsze i to zawsze na każdej lekcji zostali opiernicz od nauczycielki.

-Byłeś z Tomlinsonem? - zapytał Harry'ego Niall.

-Zwariowałeś? Dobrze wiesz, że nie odzywamy się do siebie. Po prostu spóźnił się na lekcje tak jak ja i tyle.

-Nadal nie wiem dlaczego się ze sobą nie odzywacie. W końcu chodźcie od przedszkola razem do klas i wydaje mi się, że powinniście mieć przyjacielskie stosunki - przepisywał wszystko do zeszytu rozmawiając z Harry'm.

-Ale nie przepadamy za sobą i koniec, Horan. Okej? - odsunął się od przyjaciela i wziął się za przepisywanie tematu lekcji.

***

Lekcja zakończyła się pięć minut temu a nauczycielka od angielskiego szukała czegoś w swojej teczce - gdzie to jest?- szepnęła do siebie nadal przywracając kartki - O mam! Ale tylko jedną.

-Co to? - zapytał szatyn biorąc kawałek kartki do ręki.

- Karta pracy za spóźnienie - usiadła na biurku - ze względu na to, że jest jedno to albo zrobicie ją razem albo któreś skseruje i da drugiemu.

-Po co to nam?- zabrał głos brunet.

-Abyście się nauczyli, że na lekcje się nie spóźnia. Proszę - wskazała palcem na drzwi - to wszystko, macie na to tydzień.

Louis i Harry popatrzyli na siebie i wyszli z gabinetu - to jak? Mam Ci wydrukować czy wolisz spotkać się po szkole?

-Wszystko mi jedno, Louis. Zrób jak Ty uważasz, okej?

-Too...- odszedł dwa kroki dalej - później Cię złapie na wspólnej lekcji i Ci dam wydrukowane - uśmiechnął się nieśmiało. Harry podrapał się po karku bo widział obok wzrok Niall'a.

-T...Tak oczywiście. To do zobaczenia później, dzięki - odmachał i odszedł w kierunku farbowanego blondyna.

-Co wam kazała zrobić - poprawił plecak - no mów!

-Kartę pracy. A, że miała tylko jeden egzemplarz powiedziała, że albo razem albo któryś wydrukuje i da drugiemu.

-I?

-I przeniesie mi później na lekcji jak wydrukuje - odpowiedział przywracając oczami - sala 14, Niall.

-Skąd wiedziałeś? - zaśmiał się tym swoim śmiechem i popatrzył na Harry'ego.

-Znam Cię, Nini - przewrócił oczami gdy oczy uczniów patrzyły się w ich stronę gdy blondyn się śmiał.

***

Harry wyszedł ze szkoły uśmiechając tym, że po ośmiu godzinach w końcu mógł wyjść ze szkoły. Musiał sam wracać do domu, ponieważ Niall zwolnił się z lekcji pod pretekstem bólu brzucha i mimo, że blondyn miał dom w całkiem inną stronę to i tak odprowadzał swojego przyjaciela.

Założył słuchawki na uszy włączając cicho piosenkę "King Of Leon - Use Somebody". Szedł wolnym krokiem przyzwyczajony do wolnego chodu blondyna. Od dwóch lat chodzi w tym tempie i wyszło tak, że weszło mu to już w krew. Szybsze chodzenie kojarzy mu się z bieganiem.

Harry był już 50 metrów od szkoły jak poczuł, że ktoś dotyka jego ramienia. Myślał, że to złodziej i zamachnął się do tyłu aby dać cios w brzuch. Był przestraszony i nie wiedział co się stało. Otrząsnął włosy i spojrzał na swojego napastnika.

Gdy zauważył szatyna jego dłoń powędrowała do ust aby je zagłuszyć a następnie klęknął przy niższym - L...Louis? Nic Ci nie je...jest? - jego głos był roztrzęsiony, naprawdę nie spodziewał się, że może być to szatyn.

-Nic oprócz tego, że wszystko mi się w brzuchu poprzewracało- zaśmiał się resztami siły i poprawił się do siadu opierając się o drzewo, które rosło koło chodnika.

-P...przepraszam Cię. M...myślałem, że ktoś mnie napadł. Zadzwonię po karetkę.

-Zawsze miałeś histerię, że chce ktoś Ciebie napaść - szepnął łapiąc się za brzuch - nie dzwoń na karetkę. Dam sobie radę.

- Um no dobrze - oprawił swój przykuc - na pewno nic Ci nie jest?

-Tak, na pewno - z trudem ściągnął swój plecak z pleców wyciągając z niej kartkę - gdybym wcześniej postarał się z wyszukiwaniem Ciebie nie musiałbym leżeć teraz pod drzewem, hahah - zaśmiał się znów - proszę - podał mu kartkę.

-Huh..., nie musiałeś mi tego dawać dziś. Mogłem poczekać - odezwał się wkładając kartkę do pierwszej lepszej książki - pomóc Ci w czymś?

-Nie, Harry. Możesz iść, zaraz mi przejdzie i pójdę do domu.

-No dobrze, jak coś to jednak dzwoń, masz mój numer a pomogę Ci. Dobrze?

-Okej, Harry - uśmiechnął się do niego pokazując szereg białych zębów - do jutra - odezwał się gdy Harry wstał i otrzepał się z brudu.

-Papa, Louis - założył słuchawkę na jedno tym razem ucho i poszedł kawałek dalej odwracając się za Louisem czy wszystko z nim w porządku. Naprawdę było mu głupio, że walnął chłopaka i jeszcze go zostawił ale nie będzie napierał na niego. Proponował pomoc i nic nie mógł zrobić, że starszy jej nie chciał.

-Harry! - usłyszał ciche wołanie z dala. Odwrócił się i spojrzał w stronę szatyna skąd wydobywało ciche wołanie - Harry!

-Co się stało, Louis? - gdy podbiegł do szatyna zobaczył go wijącego z bólu.

-Pomożesz mi dojść do dom... ał, kurwa! - krzyknął gdy przewrócił się na bok - proszę? Z każdym ruchem boli jeszcze b...bar...dziej.

-O...oczywiście - kucnął przy nim - dasz radę iść na nogach?

-Nie wiem, zobaczymy. Masz naprawdę dużo siły - oznajmił

-Mhm - przytaknął i pomógł Louisowi stanąć na nogi i przejść kawałek.

-Myślę, że jest okej - zrobił grymas na twarzy gdy złapał go większy ból brzucha - jednak chyba nie.

-Wezmę Cię na ręce, dobrze? - zapytał i nie patrzył czy Louis odpowie twierdząco czy przecząco po prostu delikatnie wziął go za nogi narzucając go na siebie. Widział, że nie powinien ale czuł się odpowiedzialny za Louisa bo on był sprawcą całego wypadku - teraz czeka nas trzydzieści minut drogi.

-Trzeba było mnie nie bić to nie byłbyś zmuszony do spędzania ze mną czasu skoro ci się nie podoba - odpyskował i przewrócił oczami łapiąc się za brzuch.

-Ktoś powiedział, że mi to przeszkadza? Może specjalnie to zrobiłem? - uśmiechnął się do niego na i przeszedł przez ulicę.

-Nie zrobiłbyś nikomu świadomie krzywdy, Harry. Jesteś zbyt delikatny, to oczywiste - odsłonił kawałek swojego brzucha - będę miał siniaka. Żeś mnie załatwił, Styles.

-Przepraszam, Louis - stanął przed światłem na pasy aby móc przejść.

-Wybaczam Ci, Harry. Spokojnie - w końcu się uśmiechnął do Harry'ego.

💚💙

Dodane: 15.12.2017r.

Witam w nowym opowiadaniu o Larry'm. Mam nadzieję, że przypadnie wam ono do gustu!

Miłej nocy, kochani!

It Is What It Is || Louis Tomlinson & Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz