Louis tak jak zwykle miał rację. Dał się namówić na głupią imprezę i teraz jak zwykle został sam. Co jakiś czas ktoś do niego podchodził się przywitać i porozmawiać na chwilę ale zbyt długo to nie trwało.
Szatyn z drinkiem w dłoni przemierzał pokoje wypełnione ludźmi. Inni tańczyli, inni podpierali ściany, inni z kimś żywo rozmawiali a inni swoją rozmowę przenieśli na ostre pocałunki - Cześć - uśmiechnął się do jednego z kolegi.
-Cześć Lou. Widzę, że Ty tak samo jak ja jesteś sam
-Tak, dokładnie - zaśmiał się - gdzie zgubiłeś Luke'a?
-Nie wiem - wzruszył ramionami - gdzieś poszedł, chyba do toalety. Nie odzywa się do mnie i nie mówi mi zbytnio co robi - zaśmiał się nerwowo.
-Przykro mi - naprawdę nie wiedział co powiedzieć. Nigdy nie był w takiej sytuacji jakiej jak Michael.
-Mówię Ci nie pchaj się w związek z zazdrosnym facetem - zaśmiał się
-Oby w ogóle ktoś się koło mnie kręcił -powiedział cicho
-Co mówiłeś?
-Dziękuję za radę - kiwnął głową i napił się alkoholu zmieszanego z napojem gazowanym.
Chłopcy stali tak chwilę i oglądali jak ludzie zachowują się na imprezie. Tak jak wcześniej Louis zauważył było kilka typów ludzi - a u Ciebie? Ktoś podbił serce Louisa Tomlinsona? - zagadał Michael
-Nope - wzruszył ramionami - nikt nie jeszcze nie podbił mojego serca - zaśmiał się.
-Nikt? Naprawdę? - upewnił się
-Na sto procent - popatrzył na kolegę, który patrzył na niego dziwnym wzrokiem.
-Byłem przekonany, że masz jakiegoś chłopaka. Co prawda w szkole nie ale z innej szkoły, wioski, miasta - wymienił
-Nikt, mówię na serio - zaśmiał się ponownie.
-Nie wierzę, że tak przystojny facet nie ma chłopaka - zrobił większe oczy
-To uwierz - zaśmiał się - poza tym nie przystojny, nie przystojny tylko normalny.
-Jesteś i przystojny i nienormalny - zaśmiał się.
-Ta dzięki - napił się resztki trunku i popatrzył na Michaela - masz papierosy?
-Mam - wyciągnął z kurtki paczkę fajek - zostało tam kilka, trzymaj. Oddasz kiedy indziej - podał mu ją.
-Dzięki, ratujesz mi życie. Pozdrów Lukeya - skinął do niego głową i pożegnał się z nim idąc na taras. Gdy znalazł się na świeżym powietrzu wziął głęboki oddech. Oparł się o niski, brązowy płot otaczający taras. Obserwował jak inni rozmawiają leżąc na trawie, inni zaś moczyli nogi w basenie z drinkami w dłoni.
Louis wyciągnął papierosa i zapalniczke z małego, papierowego pudełka i zaraz po tym odpalił papierosa.
W uszach dudniła mu muzyka a w krwi zaczęła płynąć adrenalina z powodu dymu papierosa. Zamierzał rzucić i zrobił to ale teraz po prostu czuł, że musiał zapalić po tych sześciu tygodniach.
Odpalił właśnie drugiego papierosa gdy poczuł jak ktoś koło niego staje - a chwaliłeś się tym, że nie palisz - usłyszał szorstki głos i po chwili popatrzył w stronę tej osoby.
-Widzisz, nie wszystko idzie zgodnie z planem - mruknął i ponownie przyłożył papierosa do usta zaciągając się nim. Czuł się obserwowany przez Harry'ego ale nie zwracał zbytnio uwagi.
-Ile wypiłeś? - zapytał po chwili brunet gdy zauważył jak Louis kołysze się delikatnie.
-Trzy, może cztery drinki - zaśmiał się - i nie jestem napity ani naćpany, Harry. Po protu się kołysze - zaprzestał i popatrzył na kolegę - a ty?
-Jedno piwo - wzruszył ramionami.
Chłopcy stali w ciszy obok siebie. Nikt nic nie mówił. Każdy z nich chciał utrzymać tę miłą ciszę między nimi. Ale kiedy w końcu Louis skończył palić i zaczęło mu się nudzić spojrzał na wyższego - idę się przejść a później idę do domu - poinformował go - idziesz ze mną?
-Ja? - zapytał a kiedy Louis skinął głową on zrobił to samo - jeżeli chcesz...
-Tak, chcę. Chodź już - zaśmiał się i pociągnął Harry'ego za rękę. Przeszli przez taras i dwa schody później byli już pod furtką
-Jest zamknięta - mruknął Harry gdy potrząsnął metalową furtką. Odwrócił się do tyłu i spojrzał na ludzi. Na szczęście nikt na nich nie patrzył - Louis? - zapytał gdy odwrócił się do szatyna aby coś mi powiedzieć.
-Dawaj, przeskocz bramkę - zaśmiał się i popatrzył szczerze na Harry'ego.
-Nie zrobię tego - cofnął się dwa kroki w tył - Nie ma mowy
-Nie zrobisz sobie nic w ciuchy. Poza tym jesteś wyższy i będzie Ci łatwiej - podszedł do płotu - poza tym ja tu stoję i Cię złapie jak się będziesz bać.
-Nie chodzi mi o ciuchy - przewrócił oczami.
-Nie martw się o buzie. Nic Ci się nie stanie - założył ręce na biodra i popatrzył na swojego towarzysza.
-Lou... - jęknął i popatrzył na niego.
-Dobra, nie chcesz iść to nie idź - podniósł ręce do góry i odsunął się znów kilka kroków w tył.
-Nie mogliśmy wyjść głównym wejściem?
-Wtedy nie byłoby takiej zabawy - zaśmiał się - idziesz czy nie?
-Ugh - podszedł do półtora metrowego płotu i popatrzył na Louisa - podejdź tutaj - powiedział stanowczym głosem. Louis zachichotał z reakcji kolegi. Podszedł do niego i stanął tak aby być równo z brunetem
-Gotów? - odezwał się
-Tak myślę - szepnął i chwycił się i góry wysokiego płotu. Po chwili wdrapał się na górę i ostrożnie zaskoczył na ziemię
-I co? Nie było aż takie trudne - wzruszył ramionami Louis i zaobserwował jak Harry wyciera o siebie czyste ręce i następnie poprawia włosy. Wyszedł razem z brunetem na środek drogi.
Obaj chłopcy mieli ręce w kieszeniach i szli metr od siebie. Harry zaczął się śmiać a Louis na niego popatrzył - z czego się tak śmiejesz?
-Nie wierzę, że przeskoczyłeś sam ten płot. Ledwo sam do niego sięgasz - zaśmiał się jeszcze bardziej
-Uważaj na słowa, Styles - syknął - z mojego wzrostu się nie wolno śmiać.
-Z tym wzrostem jesteś jak krasnoludek i to mnie śmieszy, że wyglądasz tak śmiesznie w niektórych sytuacjach - zaśmiał się i po chwili poczuł popchnięcie
-A ty za to jak żyrafa wyglądasz i nie zawsze to chyba wychodzi na dobre, nie? - zapytał i po chwili również został popchany.
Chłopcy zaśmiał się i kilka razy, na przemian przepychali się ramionami na środku ulicy. Słychać było ich chichot - gdzie idziemy? - zapytał po chwili Harry
-W miejsce, w którym zawsze uciekam od problemów - mruknął i popatrzył na Harry'ego.
💙💚
Dodane: 25.12.2017r.
Miłego dzionka!
CZYTASZ
It Is What It Is || Louis Tomlinson & Harry Styles✔
Fanfiction#177 w ff, dziękuję (13.01.2018r) Louis i Harry - koledzy z klasy. Ich relacja nie jest za dobra jednak ich kontakt się polepsza i na szkolnych korytarzach słychać ich wspólny śmiech. Jedno zdanie i jedno słowo za dużo może zburzyć to co od nowa od...