-Louis? - szatyn usłyszał głos dwójki najmłodszego rodzeństwa. Wyciągnął słuchawki z uszu i poprawił się na łóżku odkładając telefon na bok
- Co szkraby? - zapytał się ich i pomógł im się wtargać na łóżko- co się dzieję, że do mnie przyszliście? - odgrnął włosy z ich czoła tak aby im nie leciały do oczu.
-Kto to jest - powiedziała Doris i na chwilę popatrzyła na swojego brata bliźniaka- Harry Styles? Chyba właśnie tak.
-Oh - szepnął i spuścił głowę w dół. Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz ktokolwiek wspomniał o Harry'm - kolega a co się stało?
- Mama ciągle o nim gada z jakąś panią i chyba nawet są na dole - powiedział Ernest. Louis zagryzł warge - mówili coś o tobie - wzruszył ramionami.
-Długo są tutaj?
- Nie- pokręcili głową w tym samym momencie - mama zapraszała tego chłopaka do Ciebie ale on odmawiał.
- Kurwa- szepnął sam do siebie tak aby rodzeństwo nie słyszało przekleństwa. Jego mama dowiedziała się wszystkiego od niego gdy któregoś dnia wybuchnął przy stole płaczem i zamknął się w swoim pokoju na dobre kilka godzin - mama kazała wam przyjść tutaj?
-W zasadzie tak- skinął głową Ernest - kazała Ci wynieść śmieci i iść z nami na spacer
-Kochanie- złapał go za rękę- lećcie po mamę i powiedzie mamie aby do mnie pilnie przyszła-uśmiechnął się do nich -uważajcie na schodach! - krzyknął gdy dzieci podeszły do schodów.
Poczekał pięć minut przy okazji pisząc do Bebe co się aktualnie dzieje - Co chciałeś? - weszła do jego pokoju
-Kazałaś mi wynieść śmieci i pójść z dzieciakami na spacer? - obserwował jak jego matka siada na łóżku obok niego
-Tak - skinęła głową i dotknęła jego nogi - chodź na dół, przywitasz się z Panią Anne i może Harry z wami pójdzie?
-Nie mamo - pokręcił głową- on ze mną nigdzie nie będzie szedł. Nie ma takiej mowy - patrzył na matkę z nie dowierzaniem, że takie coś wymyśliła - tyle czasu walczyłem aby nie płakać na jego widok albo jak go słysze. Przeszło mi i uwierz nie chce powracać do tego znowu - wstał z łóżka
-Porozmawiacie ze sobą- patrzyła na syna - szczerze
- Nie mamo. Albo idę sam z dzieciakami albo nie idę w ogóle.
-Jesteś czasami taki trudny - pokręciła głową- za pięć minut na dole - pokazała na niego palcem a Louis się zaśmiał i podniósł ręce w geście obrony.
Ubrał się w zgniło zielony dres i zszedł na dół- dzień dobry - przywitał się z koleżanką mamy - Cześć -mruknął bardziej sam do siebie nie patrząc na bruneta
-Hej Louis- usłyszał głos chłopaka i swoje imię. Przeszedł go lekki dreszcz i nie mógł określić czy był przyjemny czy nie. Wziął śmieci z kosza od razu zakładając nowy worek i wyszedł z domu. Szybko zrobił swoje i poszedł jeszcze umyć ręce do toalety - zrobić zakupy? - wszedł do kuchni stając przy mamie
-Napoje możesz kupić i jakieś owoce i warzywa - uśmiechnęła się do niego a Louis skinął głową- weź pieniądze, masz w torebce - poinformowała go gdy wyszedł na korytarz
- Mam jakieś swoje pieniądze- założył buty i poszedł po dzieciaki aby je naszykować do wyjścia
Ubrał je szybko w cienkie kurtki i nałożył wyjściowe buty. Wsadził głowę go kuchni - do widzenia- uśmiechnął się do Pani Anne i pomachał mamie - będziemy gdzieś za godzinkę może półtora -poinformował rodzicielkę następnie wyszedł z domu chwytając dzieci za ręce.
***
Louis postanowił zrobić większe zakupy do domu gdyż miał w planach ugotować dzisiaj kolację i odstawił dzieciaki do domu samemu wsiadając auta i jadąc do sklepu.
Kupił wszystkie potrzebne rzeczy na kolację a następnie pojechał do domu.
Gdy już się pod nim znajdował i wjechał na podjazd pierwsze co zrobił to wyciągnął reklamówki z auta. Z trudem zanosi je do kuchni a po chwili słyszy dalsze szepty i śmiechy - długo Cię nie było, Louis- usłyszał głos matki a po chwili.
-Jest piątek, dużo ludzi na mieście- wzruszył ramionami i poszedł po kolejne reklamówki. Zrobił naprawdę duże zakupy i reklamówek było około dziesięciu.
Odłożył reklamówki i zrobił miejsce na stole na kolejne zakupy - pomogę - usłyszał po chwili ciche odsuwanie krzesła. Odwrócił się w stronę głosu i zauważył jak Harry odchodzi od stołu.
- Nie trzeba. Dam sobie radę, Harry - zbył go.
- Nie interesuje mnie to - wzruszył ramionami - pomogę Ci i tyle - wyminął go a Louis zaskoczony popatrzył na swoją matkę a później na mamę Harry'ego, które były tak samo zdziwione jak on.
****
Louis rozpakowywał produkty gdy wygonił Harry'ego z kuchni. Słuchał różnych plotek ich matek a pod nosem uśmiechnął się gdy słyszał jak jego mama mówi coś o bliźniakach. Kochał te dzieciaki i cholera gdyby mógł to chciałby swoje dzieci jak najszybciej się da - my się chyba zbieramy- wstała Anne a zaraz za nim Harry - było bardzo przyjemnie. Odwiedzimy was nie jeszcze raz.
-A może- zaczęła- zostaniecie na kolację? I tak jestem dziś sama z Lou i dzieciakami na obiedzie- zapytała ich. Louis usłyszał ciche kaszlnięcie Harry'ego.
-Nie chcemy robić kłopotu, Jay.
-Nie będzie problemu - machnęła ręką- Louis zrobi trochę więcej makaronu i tyle
- Na prawdę? - popatrzyła na syna później na Jay
- No tak, a mi będzie miło, że z kimś porozmawiam. Louis zapewne by się zamknął w pokoju i albo by oglądał coś albo się uczył do matury.
- No dobrze, zostaniemy - uśmiechnęła się do nich
-Louis, synku nastaw wodę na herbatę- dostał polecenie od matki, które wykonał.
💚💙
Dodane: 04.01.2018r.
Miłej nocy, kochani!
CZYTASZ
It Is What It Is || Louis Tomlinson & Harry Styles✔
Fanfiction#177 w ff, dziękuję (13.01.2018r) Louis i Harry - koledzy z klasy. Ich relacja nie jest za dobra jednak ich kontakt się polepsza i na szkolnych korytarzach słychać ich wspólny śmiech. Jedno zdanie i jedno słowo za dużo może zburzyć to co od nowa od...