Rozdział VII

1.2K 111 12
                                    

~Adrien~

Kim prowadził nas środkiem drogi przez obóz. Wszyscy żołnierze patrzyli się na nas, ponieważ w tym miejscu nie często przyprowadza się gości, a nowych rekrutów dopiero we wrześniu.

- Szczerze, nie spodziewałem się twojego przybycia, Adrien. Nieźle mnie zaskoczyłeś. Czym chcesz żebym się zajął? - Odezwał się Kim po dłuższym czasie.

- Pamiętasz naszą małą obietnicę parę lat temu? Chcę żebyś wyszkolił tych żółtodziobów. - Odparłem i wskazałem głową na resztę idącej za nami grupy.

- Na czym polegała wasza obietnica? - Spytała Marinette.

- Kiedyś spotkałem Kima całkiem przypadkowo. - Zacząłem. - Kampus podupadał. Dlatego, ze względu na moje umiejętności, zdecydowałem się pomóc w szkoleniu nowych rekrutów. Byłem w tym samym wieku, co większość żołnierzy. Skromnie ujmując, uratowałem to miejsce od zamknięcia przez królestwo. Ale teraz widzę, że radzicie sobie całkiem nieźle. Co nie Kim? - Klepnąłem chłopaka w ramię. - A co na to wszystko Alix?

Parę metrów dalej usłyszeliśmy krzyki. Podbiegła do nas niska dziewczyna, w mniej więcej podobnym do nas wieku. Miała soczyście różowe, roztrzepane na wszystkie strony, krótkie włosy. Jej strój nie był schludny. Krawat był luźno zawiązany, spódnica pognieciona, płaszcz zawiązany wokoło pasa, a koszula niedokładnie zapięta, która odsłaniała kawałek biustu.

- Kim! - Krzyknęła stanowczo.

Niska dziewczyna rzuciła się na dużo wyższego od siebie bruneta. Czochrała go mocno po głowie. Na jego twarzy dostrzegłem grymas.

- Czemu nie powiedziałeś mi, że mamy gości? Jako twoja przełożona muszę wiedzieć o wszystkim! Zrozumiano? - Powiedziała doniosłym głosem.

Złapałem ją w tali i ostrożnie postawiłem na ziemi. Ta wzburzona spojrzała na mnie. Posłałem jej ciepły uśmiech. Gdy mnie zobaczyła od razu zmieniła swój wyraz twarzy. Rzuciła się na mnie i, tak jak w przypadku Kima, poczochrała po głowie.

- Gdzieś się tyle czasu podziewał? - Wzruszyłem ramionami w geście niewiedzy. Alix wychyliła się za mnie i rzuciła okiem na towarzyszy.

- To są Alya, Nino oraz Marinette. Alya włada magią ognia. - Mulatka zapaliła ze swojej ręki spory ogień. - Nino to mag wody. - Chłopak zrobił dookoła siebie smugę wody. - Marinette jest zielarką i zajmuje się magią leczenia. - Granatowłosa nieśmiało machnęła ręką na powitanie. Podszedłem do niej i objąłem przez ramię. - Chcę żebyś się nią zajęła. Zacząłem uczyć ją strzelania z łuku, ale potrzebuje fachowej pomocy. Twojej pomocy.

Alix przeleciała ją wzrokiem niepewnie. Porwała ją z moich ramion i pociągnęła w stronę terenu ćwiczebnego.

- Poczekaj! Jeszcze nie opowiedziałem ci wszystkich szczegółów. - Krzyknąłem z daleka, próbując ją zatrzymać.

Dziewczyna, jednak mi nie odpowiedziała. Marinette spojrzała na mnie z oddali wzrokiem krzyczącym "pomocy". Westchnąłem głośno i spojrzałem na stojących obok Nina i Alyę. Zaczęli oni trening razem z Kimem.

~Marinette~

Alix pociągnęła mnie na strzelnicę. Wręczyła do rąk łuk, ugięłam się pod jego ciężarem. To kompletnie coś innego niż to, co podarował mi Adrien. Broń była pięknie wykończona. Pachniała świeżym drewnem, a złote dodatki dodawały jej elegancji. Dostałam również strzałę. Ostrożnie dotknęłam jej grotu. Był ostry mimo, że nie był nawet wbity w żadną przeszkodę.

Wpierw pokazałam oficerowi to, co już potrafię, czyli to czego nauczyłam się przez jedną noc.

Moje ręce trzęsły się niekontrolowanie, łuk był cięższy niż przypuszczałam. Mimo to próbowałam sprężyć mięśnie. Napięłam broń. Strzała ledwo trafiła w tarczę. Jednak byłam z siebie dumna. Dziewczyna patrzyła na mnie zainteresowana. Adrien zapewne krzyczałby, że robię coś źle.

Różowowłosa dawała mi kolejne wskazówki jak mam poprawnie posługiwać się łukiem. Całkiem miło mi się jej słuchało. Nie jako oficera i o wiele ważniejszej ode mnie osoby, ale jako przyjaciółki, która daje stanowcze porady. Mimo wszystko trening był wyczerpujący. Padałam z nóg. Moje stopy piekły niemiłosiernie, strój był trochę pobrudzony, a moje ręce były obdarte i czerwone. Podeszłam resztkami sił pod dąb i padłam wyczerpana na ziemię. Westchnęłam głośno.

- Jak tam pierwszy trening? - Usłyszałam znajomy mi głos, wzdrygnęłam się.

Podniosłam się zaskoczona. Spojrzałam w górę. Adrien siedział na gałęzi drzewa. Odetchnęłam uspokojona.

- Czemu ty siedzisz spokojnie, kiedy my ciężko pracujemy? Padam z nóg, moje ręce pieką niemiłosiernie, moje ubrania są brudne i przepocone, a włosy rozczochrane.

- Ależ mi szkoda, księżniczki. - Blondyn zeskoczył na dół. - Jeśli nie jesteś przygotowana na taki trud i wysiłek to nie wiem, czy nie powinnaś się poddać.

Spojrzałam zdziwiona na chłopaka. Zamyśliłam się na chwilę. Jednak.. nie mogę odpuścić! Wstałam i podeszłam do niego.

- Nigdy! Dałam słowo Mistrzowi... - Poklepałam się po piersi. - i swojego słowa dotrzymam!

Adrien spojrzał na mnie uśmiechając się chytrze. Poszedł i wyciągnął swoją rękę w moją stronę. W tym momencie podbiegli do nas Alya i Nino, jednak nie odezwali się, ani słowem.

- W takim razie... Wyzywam cię na pojedynek. Jeśli wygrasz, przyłącze się do ciebie i twoich towarzyszy.

- A co jeśli przegram?

- Wtedy... Po prostu ruszycie beze mnie. Umowa stoi?

- Hmm... Stoi!

Podaliśmy sobie wzajemnie ręce. Przyjaciele byli świadkami naszej umowy. Umówiliśmy się na zachód słońca, za dwa dni, na placu treningowym. Widownią mieli być nasi towarzysze, Kim, Alix oraz wszyscy chętni z obozu. Jak najszybciej zaczęłam przygotowania do naszego "turnieju".

--------------------------------------------------

Czaicie, że Kim i Alix nie mają ŻADNYCH fanartów w średniowiecznym stylu? No żenada. Nawet Teo ma swoja adaptację. Ja jestem beztalenciem więc nic nie zmajstruję. ;-;


Dlaczego Nie Poznałem Cię Wcześniej? - Medieval AU [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz