Rozdział X

1.3K 112 11
                                    

~Marinette~

Weszliśmy "z buta" do pokoju Undyne. Dziewczyna siedziała na łóżku, w ręku trzymała jakiś list. Był ładnie zaadresowany, owinięty w czerwoną wstążkę. Alya szybko podbiegła do siostry, przyklęknęła przy niej i poklepała po plecach. Z jej policzków zaczęły płynąć pojedyncze łzy.

Undyne nie wyglądała zbytnio jak Alya. Miała jasną, gładką karnację. Jej włosy były długie, sięgające ponad łopatki, koloru ciemno-brązowego. Oczy miała jasno-niebieskie. Z tego, co opowiadała mi mulatka, w przeciwieństwie do reszty rodzeństwa, nie posiadała żadnego rodzaju magi. Mimo to jest utalentowana kulinarnie i ma złote serce, co niejednokrotnie pokazuje, pracując w sierocińcu. Uroku dodają jej niewielkie piegi na twarzy. Jest starsza od Alyi o trzy lata.

Dziewczyna bez słowa podała mulatce papier, który ta zaczęła szybko czytać. Zamarła. Jej źrenice zrobiły się mniejsze, a skóra lekko bledsza. Aby dalej nie stresować Undyne, wyszliśmy na zewnątrz, aby towarzyszka pokrótce opowiedziała nam treść listu.

- Mówiłam wam kiedyś o moich siostrach. Wychowywałyśmy się z Inès, Margot, Denise i Undyne razem na pałacowym dworku. Nasza matka była kucharką, a ojciec zajmował się zwierzyną w posiadłości zamożnego szlachcica. Mężczyzna nie był zbyt miły, jednak mimo wszystko miał honor i zasady, więc miałyśmy beztroskie dzieciństwo. Niestety pewnego felernego dnia, gdy zaczęłyśmy dostawać swoje moce, magia Inès wymknęła się spod kontroli. Najpierw zapaliła się zasłona, później cały dom zajął się ogniem. Nikt prócz nas nie przeżył. Straciłyśmy rodziców. Wiem, mówiłam, że zginęli w ataku bandytów, ale... nie chciałam was martwić. Nie było to wtedy ważne. Uciekłyśmy do lasu, gdzie znalazł nas Mistrz Fu, jednak Inès nie chciała iść razem z nami. Mówiła, że jest potworem. Bała się, że nas skrzywdzi. Zabrała ze sobą Margot i Denise. Nie widziałyśmy się od ponad trzynaście lat. Teraz odezwały się listem. Poznaję to niechlujne pismo. Zapewne są teraz w rezydencji tego szlachcica. Wiem, że to co teraz wam proponuje mija się z naszym celem, jednak nie mogę tego tak zostawić. Muszę wiedzieć, o co chodzi. Więc jeśli nie chcecie iść ze mną... nie zmuszam. - Dziewczyna odetchnęła głośno po długim monologu. Złapałam ją za nadgarstek, gdy ta chciała już odejść.

- Jesteśmy drużyną, prawda? - Uśmiechnęłam się do niej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jesteśmy drużyną, prawda? - Uśmiechnęłam się do niej.

Adrien nie wyglądał na zadowolonego, jednak pod naciskiem grupy zgodził się do nas dołączyć. Wsiedliśmy na konie i pognaliśmy do dworku, który wskazała nam Alya.

***

Budynek był ogromny. Zarośnięty ze wszystkich stron gęstym, ciemnym lasem. Gdzieniegdzie walały się stare, zwęglone kłody. Zauważyć można było również stare, dziecięce zabawki. Rezydencja wykonana była z drogiego kamienia, otoczona ze wszystkich stron kamiennym murem. Ogród był zaniedbany, a niedziałające fontanny dodawały mu grozy. Weszliśmy bramą do środka, następnie przez drewniane duże drzwi. Były w połowie spalone.

Wnętrze rezydencji oddawało klimat zewnętrza. Mimo to nie wyglądało tak źle. Widać było, że ktoś lekko odnowił pomieszczenia, aby były one zdatne do zamieszkania.

Szliśmy długim korytarzem. Alya zapalała kolejne pochodnie na ścianach, zupełnie jakby na nas tam czekały. Przeczesaliśmy cały budynek, ale nie znaleźliśmy nic co by nas interesowało.

- Więc chyba pora wracać. I tak nic tu nie ma. - Odezwał się Adrien.

- Tak właściwie to na dole jest ukryta piwnica. Chodziłyśmy tam czasem, ale szybko nas stamtąd wyganiano. - Dopowiedziała dziewczyna.

Nie mówiąc więcej, poszliśmy za mulatką w dół po stromych schodach. Pomieszczenie było dużo i dość wysokie. Nie przypominała wyglądem reszty budynku. Na ścianach wisiały zapalone pochodnie oraz eleganckie dywany. Mimo swojego położenia pokój wydawał się przytulny. Na wprost wejścia stał duży stół na nim elegancki obrus. Przy nim na dużym krześle siedziała młoda dziewczyna.

Wyglądała na straszą od nas. Jej włosy były długie ponad plecy związane w kitkę, były koloru ciemnej pomarańczy i rozjaśniały się płynnie przy końcach. Oczy miała "ognistego koloru". Trochę czerwone, żółte i pomarańczowe. Z jej głowy wystawały dwa rogi. Suknię miała do kostek, bez ramiączek, ściśle przylegającą do ciała.

Obok na mniejszych krzesłach siedziały widocznie młodsze dziewczyny. Obie miały ciemne, brązowe włosy. Jedna z nich miała rozczochrane włosy, spadające na jeden bok. Jej strój był lekki. Spodnie luźno zwisały z bioder. Brzuch oraz dekolt były odkryte. Na nogach miała długie kozaki.

Druga zaś włosy miała opuszczone trochę na twarz. Jej mimika była chłodna. Suknia była bordowa ze złotymi akcentami. Odsłaniała prawą nogę. Na stopach miała wysokie koturny.

Starsza dziewczyna wstała z fotela i podeszła do naszej grupy. Otworzyła ręce, czekając na uścisk po latach.

- Inès!

- Och, Alya. Długo się nie widziałyśmy. Ale wyrosłaś. Czy to twoi nowi przyjaciele? - Kobieta nie dawała nam chociażby się odezwać, bo cały czas mówiła o sobie i zadawała pytania, na które nie mieliśmy czasu odpowiedzieć.

- Dlaczego mnie ściągnęłaś?! Undyne wypłakuje sobie tam oczy przez ciebie. Wciągnęłaś w swoje chore gierki Margot i Denise.

Jak się szybko dowiedzieliśmy wszystkie dziewczyny były jej zaginionymi siostrami. Margot i Denise wstały od stołu i cicho podeszły do nas. Inès odwróciła się.

- Nie myślałaś nigdy o przywróceniu kogoś do życia? Wybraniu się w zaświaty? Otóż jest na to sposób. Siedziałyśmy nad tym całe trzynaście lat. Ale w końcu jest! Wszystko dzięki tym nożyczkom. - Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni przedmiot i pokręciła nim na palcu. - W tych nożyczkach ukryty jest niesamowity kamień. Dzięki niemu... Dzięki temu przedmiotowi! Będziemy mogły przywrócić ich do życia! Te całe lata... Całe lata pamięci i żalu. Obwiniałam siebie za to wszytko, ale teraz mogę wszystko naprawić!

- To nie jest żaden sposób! - Odezwałam się.

- Co TY możesz o tym wiedzieć? Nigdy nikogo nie straciłaś! - Syknęła w moją stronę, powodując gęsią skórkę na moich ramionach. - Wychowywałam się bez rodziców. To wszystko była moja wina. Ale gdy to zadziała. Gdy użyję międzywymiarowych nożyc, zabiorę ich duszę i ciała, więc będą mogli przeżyć resztę życia na Ziemi. Zobaczyć jak ich córki dorastają, żenią się, doczekają się dzieci.

- Bawienie się między życiem, a śmiercią nie jest bezpieczne!

Inès rzuciła się na mnie z pięściami.

-----------------------------------

Ale zadymke zrobiła ta Marinette. Dwa wariaty tybijskie finally meet each other.

Dlaczego Nie Poznałem Cię Wcześniej? - Medieval AU [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz