- Zniknął? - Itachi otworzył szerzej zdziwione oczy.
- Podobno zostawił tylko list w którym napisał, że idzie w jakąś podróż i wróci jak najszybciej - Mikoto potarła zmęczone oczy, powinna już dawno się położyć, ale nie chciała opuszczać boku córki - Izumi przyszła tutaj od razu, jak tylko znalazła list, biedna Kagome, nie wiem czemu, ale nie miałam siły jej pocieszyć.
- Nie zadręczaj się tym mamo - Chłopak posłał jej pełen nadziei uśmiech. - Jesteś po prostu zmęczone, jeśli się wyśpisz, to z pewnością się uspokoisz.
- Dziękuję za tak wielką wiarę we mnie Itachi, ale powoli już nie daję rady... Najpierw Fugaku, a teraz choroba Zomi, to takie nierealne.
- Nawet jeśli tak sądzisz, to sen na pewno ci pomoże. Będę czuwał przy Nozomi - Położył dłoń na jej ramieniu - Zaufaj mi, proszę.
- Zawsze ci ufam - Zdobyła się na słaby uśmiech - Ale musisz dbać o swoje obowiązki, nawet nie próbuj brać więcej na swoją głowę. Już bez tego ciągle brakuje ci czasu.
Itachi musiał przyznać jej rację. Od kiedy zginął jego ojciec, musiał zająć się całym klanem. Nie minęło dużo czasu, gdy zdecydował się opuścić ANBU, obowiązki wobec Uchiha, były ważniejsze niż wioska. Przynajmniej tak sobie wmawiał:
- Itachi - Czarnowłosy podniósł wzrok słysząc swoje imię - Zamiast martwić się o mnie, to idź odwiedzić Izumi.
- Izumi? - Drgnął, przypominając sobie brązowowłosą dziewczynę. Odwrócił głowę kryjąc rumieniec - Czemu ją?
- Bo gdy przybiegła tutaj z listem od Naruto w ręce i patrzyła jak wychodzi stąd Kagome, to w oczach miała wielkie poczucie winy. Shisui z pewnością umiałby ją pocieszyć, ale jest poza wioską.
- Nasze rozmowy ostatnio zawęziły się do powitań, nie sądzę, że w jakiś sposób mogę jej pomóc - Spuścił wzrok i nerwowo potarł kark. Nie podobało mu się to, dokąd ta rozmowa zmierza.
- Naprawdę ty nic nie rozumiesz Itachi? - Czarnowłosy spojrzał na nią z zaskoczeniem, ale nic nie powiedział, więc kontynuowała - Jesteś głową klanu, a ona może i Uchihą, ale mieszkającą poza naszą granicą. W dodatku jej ojciec nie był z naszego klanu - Wzięła głęboki oddech - To jasne, że trzyma się na dystans. Ktoś z jej pozycją nie może tak po prostu rzucać go się na szyję. Zapewne uważa, że na ciebie nie zasługuje, a ty swoim zachowaniem jedynie potwierdzasz te obawy.
Przyjrzała się swojemu synowi, nawet jeśli był geniuszem, to w tym tematach jego mądrość się nie ujawniała:
- Nie szkodzi spróbować, nie sądzisz Itachi?
- Za bardzo dbasz o moje życie uczuciowe mamo - Odwrócił się chowając uśmiech - Rano przyjdę tu z Sasuke, a ty wrócisz do domu. Nawet jeśli możesz spać w szpitalu, to nie uda ci się tak dobrze wypocząć.
Mikoto z uśmiechem wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął jej syn. Była niezwykle spokojna. Może nawet za spokojna, jak na matkę, której dziecko leżało w szpitalu. Jednak ona wiedziała o czymś, o czym inni nie wiedzieli. Wyraz twarzy Naruto, tuż przed tym jak wyszedł, był niesamowicie podobny do Kushiny, która właśnie miała zrobić coś wspaniałego. Ten chłopiec, z całą pewnością był dzieckiem swoich rodziców.- Zboczony Pustelniku, dokąd idziemy? - Naruto dziarskim krokiem podążał za lekko zirytowanym mężczyzną.
- Mógłbyś mnie tak nie nazywać? Psujesz moją renomę.
- Jesteś zboczony i nic tego nie zmieni. Ja po prostu nazywam rzeczy po imieniu.
Jiraiya spojrzał na niego kątem oka. Trafił mu się naprawdę irytujący dzieciak, to naprawdę był syn spokojnego Minato?
- Trochę szacunku dla starszych by nie zaszkodziło chłopcze.
Naruto jedynie prychnął głośno w odpowiedzi. Trudno było mu znaleźć choć odrobinę szacunku do tego starca. Lepiej byłoby go po prostu ignorować. Oczywiście nie myślał o tym, że to on zazwyczaj był tym, który zaczepia.
Szli przez kilka minut w milczeniu, ale tym razem Jiraiya ją przerwał:
- Czemu chcesz zostać Hokage? To tylko masa obowiązków i papierów, a ty chyba jesteś za bardzo lekkoduszny na taką posadę.
- Czemu? Hmm - Odwrócił wzrok, nie wiedząc co powiedzieć - Po prostu, to zawsze było moim marzeniem. Zostać nim i być szanowanym przez innych, to mi się wydaje być dobrą przyszłością.
- Ktoś, kto nie umie zrobić prostego klona, pragnie zostać Hokage - Zaśmiał się, gdy Naruto spojrzał na niego kątem oka - Powinieneś najpierw zająć się nauką, a nie patrzyć tylko w stronę marzenia.
- Nie umiem tego zrobić - Mruknął smutno - Nie ważne ile próbuję, to efekt jest zawsze taki sam.
- Jasne, że nie umiesz. W końcu musisz przy okazji kontrolowania swojej chakry, kontrolować chakrę Dziewięcioogoniastego.
Naruto zatrzymał się nagle. Skąd ten obcy człowiek wiedział, o jego sekrecie? W dodatku mówienie o tym jest zakazane... czemu to robi?
- Przecież w tej chwili, to już nawet nie jest tajemnica - Westchnął, a następnie stanął przy chłopcu - Skoro już wiesz, to nie ma sensu żeby ukrywać takie rzeczy - Wzruszył ramionami i powrócił do poprzedniego tematu - Ogólnie posiadasz ogromne zasoby chakry, a kolejne jej źródło sprawia, że jej kontrolowanie jest wręcz niemożliwe. Nie umiesz tego, nie tylko dlatego, że jesteś głupkiem, ale też z powodu demona.
- Właśnie uznałeś, że jestem głupkiem - Niebieskie oczy wydawały się być mocno urażone - Nie jesteś za miłym człowiekiem, co?
Jiraiya machnął jedynie ręką, mrucząc coś o niewdzięczności młodzieży. Kontynuowali swoją podróż, a przez większość czasu kłócili się o błahe sprawy. Nawet jeśli czuli się dobrze w swoim towarzystwie, to trudno było im to przyznać. W końcu, jak można się przyjaźnić ze zboczonym starcem, lub niewychowanym bachorem?
CZYTASZ
Więzi Ognia || Naruto
FanfictionA co jeśli Naruto nie poznałby Iruki? Co jeśli nie stworzyłby tej pierwszej więzi? Co jeżeli powstanie efekt motyla który sprawi, że wszystko będzie wyglądać inaczej? Zapraszam do czytania