Dzień Naruto zaczął się jak wszystkie inne dni, czyli od wstania i zjedzenia ramenu z torebki. Jego dieta może i była dosyć uboga, ale on się tym nie przejmował. Może gdyby ktoś w ogóle zainteresował się jego dietą to by poinformował chłopca, ale nie było nikogo takiego. Oczywiście, jak był młodszy, to miał niańki które się nim zajmowały, ale żadna nie przetrwała z nim nawet miesiąca, więc w końcu zostawiono małego Uzumakiego samego sobie. Nawet staruszek Hokage przestał go odwiedzać, oczywiście przychodził, bo musiał mu przekazać mu pieniądze, dzięki którym miał szansę przetwać, jednak kiedyś odwiedzał go tylko po to, by zobaczyć jak sobie radzi. Oczywiście teraz nawet Trzeci go olał.
Dopił szybko słabą herbatę i wyszedł z domu. Próbował nie myśleć nad swoim losem, ale idąc ulicą, zauważył, że ludzie jak zwykle mruczeli ciche przekleństwa pod nosem. Jednak nawet jeżeli już dawno przestał okazywać jakiekolwiek zainteresowanie zaczepkami, to w sercu wciąż czuł ból.
Nie chciał zwracać na siebie uwagi, więc spokojnym krokiem szedł w stronę akademii. Nie myślał już nad tym co się stało wczoraj, w końcu jeden dziwak nie zmieni tego, co od lat jest rzeczywistością. A przecież prawdziwe jest to, że serce blondyna powoli zamieniało się w lód. Obojętność ludzi wokoło i ból samotności nie były pomocne w tej sytuacji.
Był tylko jeden sposób na radzenie sobie z tym. Wystarczyło po prostu również być obojętnym. Całą nienawiść którą czuł, cały ból życia codziennego i cały smutek chował w głębi siebie. To nie było idealne rozwiązanie, bo mimo wszystko nic nie znikało. Po prostu odkładał ten problem na potem.
- Cześć, Naruto! - Z zamyślenia wyrwał go radosny głos.
- Hej Shikamaru! - Z chęcią powitał kolegę z klasy - Co tam u ciebie?
- Eh... Wszystko jest takie męczące... - Odparł i obaj pogrążyli się w rozmowie o trudach życia dziewięciolatka.
Przez chwilę Naruto zastanawiał się, czy by nie opowiedzieć o tym dziwnym człowieku którego spotkał. Uznał jednak, że to nie jest jakaś bardzo interesująca rzecz, więc pominął temat.
Tuż pod akademią przyczepił się do nich rudowłosy Ame:
- Shikamaru, miło cię widzieć! - Wydawał się szczęśliwy widząc kolegę, ale potem zauważył drugą osobę i jego wyraz twarzy się zmienił - A i Naruto... Hej - Popatrzył znacząco na blondyna, a ten od razu zrozumiał o co chodzi i dalej poszedł sam. Nie zwracał uwagi na wołanie Shikamaru. Nie chciał, żeby chłopak miał przez niego kłopoty.
- Ame, nie powinieneś tak go traktować - Mruknął podirytowany geniusz - Co on ci zrobił?
- Jeszcze nic, ale mama mówi...
- A ty masz pięć lat, że z każdym problemem biegasz do mamusi? - Widząc zaczerwienioną minę kolegi, dodał - Zacznij myśleć samodzielnie, wiem, że to trudne w twoim przypadku, ale pomyśl. Czy Naruto kiedykolwiek sprawił, że cierpiałeś?
- Nie, ale przecież on jest potworem, każdy tak mówi! - Warknął zniecierpliwiony - To ty powinieneś na niego uważać. Nie wiadomo co mu strzeli do łba!
- Boże cierpliwości daj mi siły - Wymamrotał zamykając oczy i nie zwracając uwagi na kolegę sam ruszył w dalszą drogę do akademii.
Ame jeszcze przez chwilę stał i patrzył w ślad za Shikamaru. Nie chciał się do tego przyznać, ale zazdrościł jemu odwagi zadawania się z Naruto. W końcu każdy normalny rodzic w wiosce wpaja swoim dzieciom, że jest niebezpieczny. On jednak wydawał się być niewzruszony na te wszystkie plotki. Może i blondyn nie jest zły, jednak ostatecznie nikt nie wie co siedzi mu w głowie, więc lepiej go po prostu olać. No cóż, jeszcze nie miał prawa wiedzieć, że tu nie chodzi o to, co siedzi w głowie, a ważne jest, kto?
Ku uldze blondyna lekcje przebiegły spokojnie; nikt go nie pytał, nikt go nie zaczepiał, nikt nie zwracał na niego uwagi. Nawet siedzący z nim w ławce Sasuke, o ile to jeszcze możliwe, olewał go jeszcze bardziej niż zwykle. Po zakończeniu nauki z ulgą zamknął podręcznik i tym razem, w przeciwieństwie do dnia poprzedniego wyszedł spokojnie, nie chciał ryzykować, że znowu na kogoś wpadnie. Wychodził z budynku kiedy zauważył coś, co sprawiło, że stanął jak wryty, a potem chciał się cofnąć i wrócić do szkoły.
Sasuke był zdziwiony, że przed bramą czekał przyjaciel jego starszego brata, ale mimo żywionej do niego niechęci, musiał się przywitać:
- Co ty tutaj robisz Shisui?
Można dyskutować z tym, czy to było powitanie, lecz ten oto człowiek zabierał ukochanego brata na treningi, przez co mały Sasuke czuł się samotny. Nie ma mowy na lepsze traktowanie:
- Czemu nagle wszystkie dzieciaki zmówiły się, aby mnie pogrążyć w rozpaczy? - Mruknął zmartwiony Uchiha - Czemu nie powiesz, Shisui jak miło cię widzieć?
- Bo zawsze zabierasz braciszka Itachiego i przez to nie może ze mną trenować.
Wypowiadając te słowa zrobił tak słodko naburmuszoną minę, że od ręki można było wybaczyć całe zło tego świata. Starszy Uchiha westchnął porażony słodkością, ale zmusił się by zachować spokój. W końcu nie chciał wyjść na pedofila na środku dziedzińca akademi. Miał mu coś odpowiedzieć, ale udało mu się ujrzeć blond głowę wychodzącą z akademii:
- Naruto! Milo cię znowu widzieć! - Zawołał i zaczął mu energicznie machać, uśmiechając się przy tym.
Młody Uzumaki miał tylko dwa wyjścia, albo cofnąć się do budynku, albo jak najszybciej uciec. Gdyby wrócił do akademii, to tak jakby wszedł do więzienia z którego nie miałby jak uciec, więc w następnym ułamku sekundy pobiegł co sił w nogach w stronę miasta:
- Co ty zamie... - Odezwał się zdziwiony głos, ale został on przerwany.
- No to cześć Sasuke! - Shisui energicznie potargał mu włosy i ruszył w ślad za uciekinierem - Oj! Naruto! Czekaj na mnie!
Młody Uchiha nie rozumiał tego, co właśnie się stało. Stał jeszcze przez moment, patrząc na miejsce gdzie zniknęli i próbował to na spokojnie przemyśleć. W głowie miał wciąż pustkę. Gdyby nie to, że Itachi obiecał mu trening z shurikenami, to pewnie stałby tutaj jeszcze przez długi, długi czas:
- Mam cię!
Shisui pojawił się tuż przed zdyszanym dzieciakiem:
- Czego ty ode mnie chcesz dziwaku?! - Warknął Naruto - Odczep się ode mnie, bo jakoś nie uważam, że masz dobre zamiary!
- Nie chcę cię skrzywdzić, naprawdę - Odparł z delikatnym uśmiechem - Chcę tylko trochę porozmawiać, to wszystko.
- Czemu? Przecież musisz mieć w tym jakiś cel!
- Po prostu chcę być miły - Odpowiedział czarnowłosy i popatrzył uspokajająco w niebieskie oczy - Chcę cię poznać, to wszystko.
- Kłamca! Nie ma kogoś takiego jak miły człowiek! - Wykrzyczał zniecierpliwiony, a jego oczy zalśniły od kilku kropel łez złości i zniecierpliwienia.
Shisui wiedział, że nie będzie łatwo już, gdy za pierwszym razem rozmawiał z Itachim. Jednak dopiero teraz zauważył, jak głębokie są rany na jego duszy:
- Spokojnie, nie możesz wkładać wszystkich do jednego worka. W końcu na pewno jest ktoś, z kim możesz chociażby się przywitać, co nie? - Widząc, że złota główka delikatnie się pokiwała w odpowiedzi, kontynuował - Nawet jeżeli wydaje ci się, że cały świat jest nastawiony przeciwko tobie, to zawsze znajdzie się kilku wyrzutków, którzy mają gdzieś zdanie innych. Właśnie spotkałeś kolejną taką osobę.
- Ale jest wiele lepszych osób z którymi można pogadać... więc czemu ja? - Spytał spoglądając w czerń oczu Uchihy - Dlaczego nie pójdziesz spędzać czasu z Sasuke?
- Nie będę kłamać, lubię Sasuke - Naruto na te słowa lekko zmarszczył brwi, ale tylko na chwilę, bo to, co potem usłyszał uspokoiło jego duszę- Lubię Sasuke, lubię jego brata, lubię masę osób, bo to jest mój sposób na życie. Chodzi tu o to, by mieć serce pełne przyjaciół. Jeżeli twoje serce nie jest puste, to możesz zrobić wszystko. Chcę ci pomóc Naruto, bo to właśnie pomagając zdobywamy przyjaciół. Jeżeli zamykamy serce na cierpienie innych to nigdy nie będziemy szczęśliwi. Czy ludzie którzy wciąż cię lekceważą są z tego powodu szczęśliwsi? Oczywiście, że nie! Jestem pewien, że gdyby wyciągnęli do ciebie rękę, to w ich życiu byłoby o wiele mniej smutnych chwil. Ja po prostu wiem, że szczęście które dajemy innym zawsze do nas wraca. To brzmi lekko egoistycznie, ale wolę ci pomóc, niż nienawidzić.
Po chwili milczenia, Naruto odezwał się cicho:
- Obiecujesz, że nie robisz ze mnie żartów?
- Tak, obiecuję - Odparł uśmiechając się promiennie - To jak? Może idziemy na dango?
- Eee... możemy - Odpowiedział niepewnie.
- Hmm, chyba nie podoba ci się moja propozycja - Zmartwił się Shisui - Może chcesz coś inne...
- Nie, nie, dango może być! - Zapewnił szybko, czerwieniąc się przy okazji.
- Na pewno? Nie martw się, to twój dzień - Zachęcił delikatnie.
- To może ramen? - Zaproponował nieśmiało, ale zaraz potem głośniej dodał - Ale chętnie też pójdę na dango!
- Jakie dango? Idziemy na ramen mój mały braciszku!***
Kolejny rozdział napisany! Mam nadzieję, że się podobało^^
Jeśli macie jakąś krytykę, to chętnie wysłucham... ale powiedzmy szczerze, lepiej jest czytać pochwały XD
Dobra, nie bójcie się pisać złych rzeczy, bo dzięki nim lepiej pracuję nad rozdziałami.Saraba!
CZYTASZ
Więzi Ognia || Naruto
FanfictionA co jeśli Naruto nie poznałby Iruki? Co jeśli nie stworzyłby tej pierwszej więzi? Co jeżeli powstanie efekt motyla który sprawi, że wszystko będzie wyglądać inaczej? Zapraszam do czytania