Siedziba klanu Hyuuga mieściła się po drugiej stronie wioski, więc Sasuke zauważył bramę swojego klanu dopiero, gdy słońce schowało się za horyzontem. Nie śpieszył się, bo mama wciąż mu mówiła, żeby znalazł przyjaciela, a odprowadzenie Hinaty było najpewniej jedną z niewielu miłych rzeczy, które zrobił dla rówieśników. Nie było też na tyle późno, że nie zdąży jej pomóc. Gorzej jeżeli akurat tego dnia Itachi wrócił wcześniej do domu i właśnie stracił cenne chwile spędzone wspólnie, ale to było raczej niemożliwe.
Zdziwił się gdy zauważył, że za bramą panowała głucha cisza. O tej porze powinno być jeszcze wielu ludzi wracających do domów, lecz w tej chwili nikogo nie było. W dodatku na drodze zauważył ślady krwi. Nagle usłyszał odległy krzyk, dochodził z miejsca, gdzie stał jego dom. Bez wahania zaczął biec w jego kierunku. Mimo, że pewna część jego serca kazała mu uciekać, to nie słuchał tego głosu. Musiał tam iść, musiał pomóc mamie i tacie.
Drzwi były otwarte na oścież, więc bez zatrzymania się przeszedł przez nie. Swe kroki skierował do jednego pomieszczenia, w którym paliło się światło.
Wszedł tam w pełnym biegu i pierwsze co zobaczył, to upadającego ojca. Z jego piersi tryskała krew. Sasuke widział wszystko jakby w zwolnionym tempie. Fugaku Uchiha powoli i z głuchym łoskotem upadł na podłogę. W jego wciąż otwartych oczach nie było życia. Tuż nad nim stał mężczyzna z zakrwawionym narzędziem zbrodni. Miał na sobie maskę, podobną do tej którą nosił Itachi.
Chłopiec przez moment miał zamiar zaatakować wroga, ale usłyszał szept, wymawiający jego imię. Spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał Mikoto, która mimo tego, że była ranna, ostatkiem sił rzuciła kunai'em w stronę shinobiego, aby chronić syna. Ten jednak bez problemu wykonał unik. W sekundę zbliżył się do kobiety, a ta, bezbronna upadła na ścianę. Milimetry dzieliły ją od śmierci, ale w ułamku sekundy pokój wypełnił się niewielkimi kulami ognia. Były one idealnie kontrolowane tak, aby Mikoto poczuła jedynie przyjemne ciepło. Za to wróg został śmiertelnie zraniony. Sasuke znał tę technikę, Płomień Feniksa, jedna z ulubionych technik Itachiego. Starszy brat nie wahał się i od razu podszedł do swojej matki, traciła przytomność, a on nic nie mógł zrobić. Nie, przecież nawet on umiał choć na chwilę powstrzymać krwawienie. Wziął obrus leżący przy nim i przycisnął go do zranionego boku matki.
Sasuke mógł tylko stać i patrzyć. Nie wiedział do końca, co się stało. Nie mógł zrozumieć czemu ojciec leży na podłodze cały we krwi. Nawet jeśli wiedział, czym jest śmierć, to wciąż nie mógł zrozumieć. Nie mógł też zrozumieć, czemu medycy kładli na noszach mamę. Czemu to robili? Czemu ją zabierali? Czemu nic nie mógł zrobić? Przecież Itachi ciągle prosił o to, by dbał o rodziców. Przecież nie jest slaby. Przecież...
Czyjeś ciepłe ramiona otoczyły go. Nie musiał odnosić wzroku, żeby wiedzieć kto to jest:
- Wybacz mi Sasuke, spóźniłem się.
Chłopiec jedynie mocniej wtulił się w brata. Nie miał pojęcia co mógł odpowiedzieć, Itachi chociaż coś zrobił, a on? Stał i patrzył:
- Kapitanie - Itachi lekko podniósł głowę i ujrzał swojego zastępcę - Ciało wroga uległo samo destrukcji, więc nie możemy go zidentyfikować.
- Rozumiem - Odparł krótko, a następnie dodał - Musimy...
- Kapitanie! - Zastępca mu przerwał gwałtownie i kontynuował - Zajmiemy się tym, ty powinieneś iść do szpitala, w końcu tam jest twoja matka.
Itachi przez chwilę chciał zaoponować, ale widok płaczącego Sasuke sprawił, że nie zrobił tego. Kiwnął lekko głową w odpowiedzi i odsuwając na chwilę swojego brata, klęknął przy swoim ojcu. Delikatnie zamknął mu oczy i wyszeptał kilka słów tak, aby Sasuke nic nie usłyszał. Od teraz to on był przywódcą klanu. Na jego ramionach spoczywała jego przyszłość. Jednak obowiązki wobec niego to jedno, teraz musiał spełnić obowiązki jako syn. Spojrzał przez ułamek sekundy na przerażonego młodszego braciszka, ale pomimo tego, że wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, to milczał. Szybko odwrócił wzrok i po prostu wstał. Wziął głęboki oddech próbując uspokoić krążące mu po głowie myśli.
CZYTASZ
Więzi Ognia || Naruto
FanficA co jeśli Naruto nie poznałby Iruki? Co jeśli nie stworzyłby tej pierwszej więzi? Co jeżeli powstanie efekt motyla który sprawi, że wszystko będzie wyglądać inaczej? Zapraszam do czytania