6

4.5K 326 274
                                    


*Jimin*

Obudziła mnie ciepła dłoń na moim czole. Uchyliłem zaspane powieki i spojrzałem zaspanym wzorkiem na Yoongiego, który sprawdzał czy nadal mam gorączkę.

-Te leki Jungkooka czynią cuda - mruknął,  odsuwając dłoń od mojego czoła.
Sięgnąłem do siatki z tabletkami  i pokazałem mu rachunek.
- Człowieku, on zapłacił więcej niż ja, za te wszystkie damskie ciuszki i kosmetyki – powiedziałem, przecierając zaspane oczy.
- Widać, że koleś jest kasiasty – stwierdził Yoongi.
- Walony, bogaty i narcystyczny dzieciak – prychnąłem.
- Ciesz się, że w końcu wyjdziesz z domu. 
- Ta-  znów mruknąłem i wstałem z łóżka.
Stałem tak chwilę, dopóki nie zrozumiałem, że mój najlepszy przyjaciel wstał za wcześnie, jak na niego.
Nie dość, że była szósta, to jeszcze Min pofatygował się żeby przyjść do mnie.

Dziwne...
Doprawdy, dziwne...

-Yoongi, coś się stało, że tak wcześnie wstałeś? – spytałem, unosząc podejrzliwie jedną brew.
Chłopak spojrzał się na mnie zmieszany i podrapał się po karku.
-Mam dzisiaj lekcje pianina – mruknął zawstydzony.
- Ha! To kółko, na które chodzisz w przebraniu? – spytałem entuzjastycznie.
- Może – wybełkotał.
- Znowu będzie ten twój Van Gogh ?
Od kiedy pamiętam, Yoongi zawsze się zachwycał rysunkami tego chłopczyka.
Ponoć ma osiem lat i strasznie dobrze rysuję.
To bardzo dziwne, że mój przyjaciel koleguje się z dziećmi, ale ja nic nie mówię.
Chłopak spojrzał na zegarek.
- To ja spadam – rzucił.
- Miłego – krzyknąłem za nim i ruszyłem do łazienki.

I znów to samo.
Mycie.
Malowanie.
Ubieranie spódniczki.
Gdy w końcu byłem słodką i uroczą dziewczyną zszedłem na dół i zjadłem śniadanie, które przygotował mi Yoongi.
Nie wiem co mu dzisiaj odwaliło, ale kanapki i herbatka były dobre.
Wyszedłem z domu około siódmej czterdzieści, wcześniej niż zawsze. Pogoda była piękna, a ja miałem humor nie do zepsucia.
Gdy wszedłem do szkoły, wszystkie pary oczu były zwrócone w moją stronę. Trochę się przez to zestresowałem, ale nie dziwię się. Byłem w szkole może kilka dni, a później byłem chory.
Już czuję moje oceny.

W klasie siedziało już kilka osób i Tae, któremu nie schodził uśmiech z twarzy. Usiadłem w swojej ławce i rozpakowałem się. Miałem jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, więc odwróciłem się do Taehyunga. Chłopak siedział rozmarzony, wgapiony w jakieś bazgroły na kartce.
- Ej, Tae! - zawołałem go, ale mnie olał.
Przewróciłem oczami i podszedłem do jego ławki.
- Taeś, pobudka  - pomachałem mu kilka razy dłonią przed twarzą.
Chłopak, jakby wyrwany z transu,  spojrzał się na mnie jak na kosmitę.
- O, Jimin. Cześć – uśmiechnął się do mnie.
- Zobacz – odparł entuzjastycznie i wręcz przywalił mi kartką w twarz.
Chwyciłem „rysunek" chłopaka  i spojrzałem na niego. Naprawdę, nie rozumiem sztuki.
- Moja mentorka pochwaliła mnie za niego – wyszczerzył się do mnie dumnie.
- Taaaaa... Naprawdę ładny – uśmiechnąłem się do niego niepewnie.
I co ja mam mu powiedzieć? Że nie rozumiem jego przekazu?
Kilka zawiniętych kresek i jakieś figury nie przekonują mnie.
Zacząłem się nerwowo rozglądać po sali, próbując znaleźć pomoc. Spojrzałem na ławkę, w której powinien siedzieć Jungkook. Jednak miejsce było puste.
Czy możliwe, że go wczoraj za ostro potraktowałem?
W sumie, to moja wina, że tak się wtedy ubrałem, lecz to nie zmienia faktu, że rzucił się na mnie, jak jakiś wygłodniały tygrys.

- Gdzie jest Jungkook? – spytałem, schodząc z tematu.
- Kookie? Chory jest i został w domu – odparł chłopak, wzruszając ramionami.

Chory?
Co?
Czy on jest chory przeze mnie?
A może go teraz w depresję wpędziłem, czy coś?
Boże, co z niego za mężczyzna?!

My Girlfriend Park Jimin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz