Kolejny dzień. Jestem zajęta przygotowaniem scenariusza do nowego spektaklu w naszej szkole. Wspólnie z profesorem Whitem przygotowujemy przedstawienie. Jest lekcja wychowawcza, więc w sumie mogę się tym zająć, tylko żeby nie widziała mnie nasza wychowawczyni.
Zoe siedząca obok mnie zagaduje chłopaków za nami. Pewnie rozmawiałabym z nimi gdyby nie to że muszę przeczytać od nowa Romeo i Julię. Znam ta książkę na wylot. Ale ilekroć ją czytam dowiaduję się czegoś nowego.
Do naszej klasy wchodzi pani dyrektor co bardzo mnie denerwuje, bo muszę oderwać się od książki aby wstać.
Obok niej jest uczeń. Chłopak ma bordową bluzę i czarne spodnie a w ręce trzyma swój plecak. Nie zwracam na niego uwagi, tylko mowie "Dzień dobry" i siadam z powrotem, aby znów pochłonąć się w książce. W klasie zapanował spokój.- Witajcie. - zaczyna pani dyrektor. - To jest Alan, wasz nowy kolega. Od dzisiaj będzie z wami chodził do klasy. - mówi swoim poważnym głosem.
Nie podnoszę na nich wzroku, tylko wciąż wpatruje się w tekst Romeo i Julii. Dobrze, że mam podzielność uwagi.
Dyrektorka coś tam jeszcze mówi i wychodzi z klasy. A chłopak idzie do wolnej ławki usiąść. W rzędzie po prawej przed moją ławką jest wolne miejsce i to właśnie tam po chwili widzę postać w bordowej bluzie.
- Ale cię zczajał. - szepcze do mnie Zoe.
- Co? - marszczę brwi spoglądając na nią. - Nie mam czasu Zoe. - z powrotem wracam do tekstu.
- Ale ciacho. - wzdycha brunetka.
Uśmiecham się lekko pod nosem i znów zagłębiam się w książce, przy okazji zaznaczając ołówkiem najważniejsze kwestie i swoje dopiski.
Przed końcem lekcji widzę w telefonie wiadomość od Ashtona, że spotykamy się tam gdzie ostatnio.
Kocham, go ale mam wrażenie że nie ma pomiędzy nami już takiej chemii jak na początku. Coś pomiędzy nami się wypaliło.
Kiedy zadzwoni dzwonek pragnę wyjść jako pierwsza z klasy jednak nauczycielka woła mnie do siebie. Przewracam oczami i podchodzę do biurka. Potem zawołała jeszcze Carla i tego nowego.
- Chciałabym żebyście powtórzyli materiał z ostatniego miesiąca z Alanem. - mówi do nas spokojnie. Gruby Carl oczywiście wytarł ze swojego czoła pot i poprawił okulary.
- Oczywiście pani profesor - mówi do niej z entuzjazmem. Podobno ktoś kiedyś widział że Gruby Carl miał zdjęcia naszej wychowawczyni przyklejone do ściany w pokoju. Biedaczek zakochał się w nauczycielce.
- Ja niestety muszę odmówić. - usiłuję się wykrecic.
- Veronica proszę cie... Doskonale tłumaczysz literaturę, biologię i język francuski. Carl ma z tym problemy. - patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Od razu czuję jak się rumienię. Pomimo tylu komplementów, które słuchałam już od ludzi nadal miłe słowa sprawiają u mnie zaczerwienienia.
- Ja też. - odzywa się nagle nowy chłopak. Dopiero wtedy podnoszę wzrok, aby na niego popatrzeć i widzę wysokiego bruneta z szarymi oczami. Ma idealnie zarysowaną szczękę i usta... Są takie... Takie idealne...
Nie! Stop! Anuluj! Vera masz chłopaka, którego kochasz!- Ugh... No dobrze. Ale mam mało czasu. - przewracam oczami. - Podejdź do mnie po lekcjach, to ustalimy jakiś termin. - Mowie do niego i wychodzę z sali mówiąc szybko "do widzenia".
Dlaczego akurat mnie wszyscy o wszystko proszą? A ja jak głupia nie potrafię odmówić stanowczo, tylko się zgadzam. Przecież jest mnóstwo ludzi którzy potrafią tłumaczyć.
Dochodzę do stolika przy którym zawsze siedzimy na przerwie. Całuję Ashtona w usta i siadam mu na kolanach. Chłopak od razu kładzie swoją dłoń na moje udo, jednak ja nic sobie z tego nie robię.
- Co chciała Waderlee? - pyta mnie Zoe.
- Będę dawać korki temu Alanowi. - wzdycham.
- Temu idiocie co szedł do was do klasy? - pyta Ashton.
- Najprawdopodobniej - odpowiadam spokojnie. - O to ten. - pokazuję skinieniem głowy na chłopaka opierającego się o parapet i rozmawiającego przez telefon.
- Wkurwia mnie. - prycha Ashton. - Jest zwykłym leszczem. - Jego dwaj przyjaciele Dawid i Robert zaczynają się głupio śmiać.
- Widzicie jego buty? - mówi Dawid. - Chyba nie kupował nowych od 3 lat. - wszyscy trzej i Zoe wybuchają śmiechem.
Nie śmieszy mnie to. Nie znam go i nie cierpię jak ocenia się kogoś po wyglądzie.Kiedy zadzwoni dzwonek i chłopak koło nas przechodzi to chłopcy po raz kolejny wybuchają śmiechem. Przewracam oczami i wstaję z kolan chłopaka.
- A ty co taka obrażona? - pyta mnie blondyn
- Nie jestem obrażona, tylko idę na lekcje. - odpowiadam mu i idę w stronę sali.
Gdy dochodzę do klasy akurat brunet zamyka drzwi. Szarpię je by nie zamykał ich, a chłopak je puszcza uważnie mierząc mnie wzrokiem.
Wchodzę szybko i zajmuję miejsce w swojej ławce.
Po skończonych wszystkich lekcjach pakuję powoli wszystkie rzeczy do torby.
- Powiedz Ashtonowi, że wrócę sama do domu. - proszę Zoe.
- No dobrze dobrze. Powodzenia. - przytula mnie i wychodzi z sali.
Kiedy zostaję sama z chłopakiem dopiero teraz zaczynam odczuwać napięcie miedzy nami.
- A wiec.. - Zaczynam niepewnie. -W szkole nie mam za bardzo czasu cię uczyć.- Nie musisz. - uśmiecha się do mnie - Na prawdę mam w dupie twoją pomoc. - puszcza mi oczko.
- Jak już sie zgodziłam to muszę. - unoszę się złością. - Może w Sobotę przyjadę do ciebie? - mówię już spokojniej.
- Nie. Do mnie na pewno nie. - odpowiada nerwowo jakby chciał się czymś wymigać.
- Dobrze. - wyjmuję karteczkę i zapisuję na niej swój adres. - To w sobotę o 14 masz być u mnie. - podaję mu kartkę i zabieram torbę na ramię
- Postaram się. - odpowiada mi
- Muszę iść. - uśmiecham się przelotnie i wychodzę z klasy.
Szybko kieruje się do gabinetu nauczycielskiego gdzie czeka na mnie pan White.
- Dzień dobry. - mowie do niego uradowana.
- O witaj Veronica. - uśmiecha się. Pan White to mężczyna mający czterdzieści parę lat ma czarne włosy i siwiejący zarost. Uwielbiam go za pogląd na świat.
- Próbowałam dzisiaj wymyślić cały zarys spektaklu. - mówię uratowana. Wyjmuję książkę z notatkami i podaję nauczycielowi.
- O dziękuje Veronico. - uśmiecha sie i Zabiera książkę. - Wezmę to pod uwagę podczas pisania scenariusza. W poniedzialek ruszymy z castingami. Oczywiście chciałbym żebyś mi pomogła wybrać aktorów.
- Jak najbardziej. Z przyjemnoscią panu pomogę. - uśmiecham się szeroko.
- Oczywiście jak chcesz, to możesz być Julią.
Nie zdarzę odpowiedzieć bo do nauczyciela dzwoni telefon, który od razu odbiera."co? Jak to?... Dobra zaraz tam będe"
- Przepraszam cię Veronico, ale muszę jechać. Do widzenia - mówi poważnie i wychodzi. Mam wrażenie że po telefonie zrobił się strasznie zdenerwowany. No nic. Nie mam co o tym myślec. Może stało się coś ważnego.
Idę do szatni i zabieram swój płaszczyk. Ubieram go na siebie i zakładam torbę na ramię. W spokoju idę do swojego domu.
***
Witam witam!
Moje pierwsze opowiadanie. Zapraszam do czytania, za błędy przepraszam. Kocham (^.^)
CZYTASZ
Płatny zabójca
Teen FictionW Richland życie płynie swoim normalnym torem. Jest to małe miasto gdzie większość ludzi zna się ze sobą, lub kojarzy. To właśnie tu mieszka osiemnastoletnia Veronica wraz ze swoimi rodzicami. Jest szczęśliwą nastolatką, a jej życia mogłaby zazdrośc...