13.

191 22 10
                                    

Alan

Boję się o nią. Dlaczego jej chłopak podał jej narkotyki? Jest ewidentnie pod wpływem tych tabletek. Dowiedziałbym się o co chodzi, ale obiecałem Derekowi, że nie będę zwracać na siebie uwagi w szkole. Nie mogę tego zrobić. Muszę tylko zdobyć potrzebne informacje i zniknę z tej szkoły i z tego miasta. Jestem tak cholernie zły, że nic nie mogę zrobić. Boję się o nią. Chociaż czy to możliwe żebym ja się w ogóle mógł o nią martwić?  Mam tylko nadzieje, że Veronica tego nie wyczuła.

- Słucham? - odbieram telefon, który akurat zadzwonił.

- Ukryłeś to? - słyszę stonowany mocny głos Dereka.

- Tak. Nie masz o co się martwić - uspokajam go.

- Jeszcze zobaczymy. Wracaj do domu. Policja jeździ po mieście.

- Wiem. Ojciec Very pojechał. - wzdycham.

- Popierdoliło cię? Byłeś u Haleów? - krzyczy do słuchawki.

- Spokojnie. Dom Haleów to będzie ostatnie miejsce o którym by pomyśleli. - uspokajam Dereka.

- Masz ograniczyć kontakty z tą dziewczyną do minimum. - nakazuje mi - Jak Benjamin się o tym dowie, to bedziesz miał przejebane. - przewracam oczami kiedy to słyszę i rozłączam połączenie. Czy oni na serio mają mnie za aż takiego idiotę? Przecież ja nic takiego z nią nie robię. Gdyby nie Benjamin Hale, nikt nie robiłby problemów o to że spotykam się z Verą. Tylko w nim oczywiście musiał włączyć się instynkt braterski. Ta dziewczyna na prawdę ma coś w sobie, co nie pozwala o sobie zapomnieć. Ale nie podoba mi się. Jest tylko ładna i tyle. Nie mogę z nią byc... Muszę to wszystko uciąć, zwłaszcza po tym co dziś się stało...


******

Veronica

- Było kolejne morderstwo. - mój ojciec mówi wyczerpany. Wrócił do domu około czwartej nad ranem, a teraz siedzi nad dokumentami i ciągle je przegląda.

- A sprawdzałeś to, czy zabity miał tatuaż? - pytam taty jedząc śniadanie.

- Miał. To wszystko wygląda na jakieś porachunki gangów. - mówi przyłamany - Tylko tym razem policjanci zabezpieczyli ślady kogoś jeszcze.

- To chyba dobrze - próbuję go pocieszyć.

- O ile znajdziemy czyja jest ta druga krew. - wzdycha i bierze długi łyk kawy.

- Mam nadzieje że będzie dobrze - całuję go w policzek - Idź spać - uśmiecham się i idę wychodzę z domu.

Jadę po Zoe i jedziemy do galerii handlowej, aby kupić jakąś sukienkę na dzisiejsze urodziny naszej koleżanki z klasy. Dziewczyna robi dość dużą imprezę więc chcę wyglądać dobrze.

- Ta jest fajna - brunetka podaje mi różową sukienkę.

- Chyba cię powaliło - zaczynam się śmiać - Jest okropna.

- Nie znasz się - prycha.  - A ta? - wskazuje na sukienkę na  wieszaku. Zabieram ją i przyglądam się jej uważnie. Jest czarna i przeszyta jest złotymi nićmi. Idę do przebieralni i ubieram ją. Ma bardo odkryte plecy. Wyglądam w niej dość ładnie i  wiem że chcę ją kupić.

Płatny zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz