Nie rób mi tego

94 10 0
                                    

- Julio! Serce moje! Ty..... - zapiera mi dech w piersiach. Ponadto to pierwsza próba, kiedy odgrywamy cały spektakl. Cały dzień stres mnie dosłownie zżera.

Obok mnie stoi pan White i tylko to mnie jeszcze trzyma przy życiu.

- Spokojnie Veronica to tylko próba - mówi zdecydowanym głosem.

Po skończonej probie nauczyciel prosi nas byśmy wszyscy zostali jeszcze na chwilę.
Wchodzę na scenę i staję obok pierwszej lepszej osoby. Nie mam zamiaru być pieskiem Alana, tak jak to było w przypadku związku z Ashtonem. Do sali wchodzi kobieta w długich ciemnych włosach. Jej jasność oczu widać aż z daleka.

- To jest pani Breaden będzie waszym nowym opiekunem nad spektaklem- White kładzie dłoń na jej plecach i uśmiecha się do niej radośnie. - Ja niestety muszę na jakiś czas wziąć urlop, tak więc nie będzie mnie w szkole  - Co jak to? Przecież on mnie nie może opuścić. Nie teraz. Nie dogadam się z jakąś obcą kobietą. Uczniowie zaczynają rozchodzić się pomału. Nawet nie zauważam, kiedy Alan wyjdzie, bo jestem w takim szoku, że White mnie zostawi. Podchodzę do nich zawołana przez pana White'a.

- Breaden to jest Veronica - wskazuje na mnie. - Będzie ci pomagać w przygotowaniu spektaklu - uśmiecha się radośnie.

- Milo mi - Breaden ściska moją dłoń, a ja silę się na uśmiech udając miłą.

- Veronica mogła byś nas zostawić? - White mówi poważnie.

- Oczywiście - po raz kolejny się uśmiecham i wychodzę. Idę powoli korytarzem i zauważam Alana odwróconego tyłem. Postanawiam go wystraszyć, wiec idę powoli z nogi na nogę. W pewnym momencie słyszę, że chłopak z kimś rozmawia przez telefon. Nie przejmuję się tym i wciąż podchodzę powoli. Zaczynam słyszeć rozmowę bruneta.

- Ja pierdole wiem. Musiał się zorientować - mówi Alan. - Nie wiem. Wypadałoby wykonać zadanie, zgarnąć hajs i zająć się na poważnie tym skurwielem.. -
Nie mogę tego słuchać.  On zamierza jednak zabić tego mężczyznę. Łzy cisną mi się do oczu i dosłownie złość mnie rozwala. Przechodzę obok niego obojętnie i podchodzę do swojej szafki.

- Muszę kończyć pogadamy jak przyjadę - mówi szybko i rozłącza się.

Nie mogę otworzyć szafki i szarpie się z nią. Jestem taka wściekła na niego. Rozumiem, że nie łatwo mu będzie z dnia na dzień stać się normalnym człowiekiem, ale no bez przesady.

- Veronica to nie tak jak myślisz - Alan szybko podchodzi do mnie i próbuje dotknąć mojej ręki jednak mu uciekam.

- Miałeś nikogo nie zabijać - syczę przez zęby i znowu zaczynam się siłować z szafką, która standardowo musiała się zawiesić. Alan przypatruje się mi jak walczę z szafka aż nie wytrzymuje i odciąga mnie lekko od niej i pewną ręką otwiera drzwi szafki. Uśmiecha się do mnie lekko. Jednak widząc moją zdenerwowana minę postanawia się zacząć tłumaczyć.

- Myślisz że zajmuję się jedynie zabijaniem? Będę miał kasę za przehandlowanie bronią - poprawia włosy. - Ja wiem że to cię nie przekonuje ale nikogo nie zabiję.

- Super - przewracam oczami.

Chłopak jęczy zdenerwowany i chwyta mnie w talli opierając mnie o szafki.

- Nie rób mi tego - przeszywa mnie swoim cudownym wzrokiem. - Nie zostawiaj mnie teraz, proszę - styka nasze czoła i wciąż patrzy się wprost w moje oczy.

Nie jestem w stanie mu nic odpowiedzieć, tylko całuje jego cudowne różowe usta i uśmiecham się delikatnie.

- Mój Romeo - przewracam oczami.

Płatny zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz