- Nie chciałem tak na ciebie wyskoczyć. - Ashton mówi do mnie spokojnie.
- Nic się nie stało - uśmiecham się.
- Sama wiesz jak pomiędzy nami jest. - zaczyna głaszcząc mnie po kolanie.
- Jak jest? - marszczę czoło. Czy on chce ze mną zerwać? O co Mu chodzi?
- Veronica. - wzdycha - Brakuje mi ciebie. - posówa rękę coraz wyżej.
Juz wiem co chce. Juz wiem. Odsuwam się od chłopaka, bo ja nie chce z nim nic robić. Nie kochaliśmy się od 4 miesięcy, ale ja nie potrafię z nim tego robić. Nie czuje się z nim szczęśliwa.
- Co ja takiego robię źle? - unosi na mnie glos.
- Ashton nic nie robisz źle - wzdycham - Nie możesz uszanować tego, że nie mam ochoty tego robić? - również podnoszę głos.
- Może pieprzony Hellfield robi ci dobrze! - zaczyna krzyczeć. Jestem w szoku po tym co powiedział. - Myślałaś że nie wiem że był u ciebie? - prycha szyderczo.
Nie wytrzymuje i uderzam go w twarz.
- Nie masz prawa tak mówić. - mowie przez łzy.
Chłopak przybliża swoje usta do moich i całuje mnie. Zaczyna wodzić rękami po moich piersiach i talii. Zaczyna ściągać ze mnie koszulkę. Czy on serio nie rozumie nie?
- Ashton. - odrywam się od niego.
- Będzie dobrze. - popycha mnie na łóżko i pochyla się nade mną.
Nie wiem jak. Ale jakimś cudem uciekam chłopakowi. Szybko wychodzę z pokoju i wybiegam z domu. W leginsach, niebieskich croocsach i białej bluzie stoję na ulicy jak idiotka.
Nie wiem co mam zrobić. Zabieram telefon do reki. Super. Mam 3% baterii. Zoe ma teraz korepetycje z matmy więc nie odbierze. Zauważam w kontaktach numer do Alana. Kiedy był u mnie w Domu w sobotę, dałam mu swój numer na wypadek gdyby znowu coś mu wypadło. Chłopak wysłał mi uśmiechnięta minkę żebym również miała do niego numer.
Przyciskam jego numer wybierając połączenie. Idę z nogi na nogę, dochodząc na przystanek autobusowy.
- Słucham - słyszę jego ciepły głos w słuchawce.
- Alan. Mam 3% baterii. - mowie pociągając nosem - Jestem gdzieś po za domem w niebieskich klapkach.
- Veronica płaczesz? - pyta mnie zdenerwowany - Co się stało?
- Nic. - ocieram łzy z policzków - Mógłbyś po mnie przyjechać na przystanek autobusowy blisko mojego domu? - Proszę cię. Jest mi zimno.
- Veronica nie... - słyszę dźwięk oznaczający ze telefon się rozładował. Cudownie. Nie wiem czy chłopak przyjedzie. Opieram się o szybę i wycieram łzy z policzków. Nie wiem dlaczego płaczę. Przecież Ashton nic mi takiego nie zrobił.
Siedzę tak pewnie z jakieś 10 minut kiedy nagle z wielkim piskiem zatrzymuje się czarna terenówka. W samochodzie dostrzegam Alana. Chłopak szybko wysiada z samochodu i podbiega do mnie.
- Co się tam stało? - kuca przede mną i chwyta moje dłonie.
- Nic. To moja wina. - pociągam nosem - Nie daję Ashtonowi tego co chce. - patrzę na niego i widzę jak jego szczeka się zaciska.
- Chodź do samochodu. - wstaje ciągle trzymając moją dłoń.
- Po co? - pytam go.
- Pojedziemy do mnie. - mówi poważnie - Nie zostawię cię tu takiej w tych seksownych klapkach.
CZYTASZ
Płatny zabójca
Teen FictionW Richland życie płynie swoim normalnym torem. Jest to małe miasto gdzie większość ludzi zna się ze sobą, lub kojarzy. To właśnie tu mieszka osiemnastoletnia Veronica wraz ze swoimi rodzicami. Jest szczęśliwą nastolatką, a jej życia mogłaby zazdrośc...