"Coś tu zgubiłaś moja panno?"

210 21 3
                                    

Z uwagą przyglądam się próbie prowadzonej przez pana White'a. 
A w szczególności Ginny i Alanowi, którzy starannie wypełniają swoja rolę. To znaczy dobrze robi to tylko Ginny, bo Alan jest dzisiaj jakby rozkojarzony. Pan White, chce juz dzisiaj dac wskazówki Romeo i Julii, aby lepiej mogli przygotować się na następną próbę. Wspólnie ustaliliśmy, że ja zajmę się ćwiczeniem z nimi tekstu. Poszliśmy wiec za kulisy, gdzie na spokojnie każdy z nich mówił swoja rolę.

- Świetnie Ginny! -  uśmiecham się szeroko, usiłując olać wzrok Alana. - Tylko musisz włożyć, w to więcej uczucia. Tak jakby stał przed tobą chłopak którego kochasz. - pokazuje dłonią na Alana.

Dziewczyna od razu robi maślane oczy do chłopaka. O nieeee... Czy to kolejna głupia, która poleciała na jego cudowne spojrzenie? W sumie.... Ja chyba tez jestem tą głupią, a przynajmniej w jakiejś części się do niej zaliczam.

- Teraz ty - daje znać chłopakowi, aby zaczął. Alan mówi powoli swój tekst, jednak mu w ogóle to nie wychodzi. Na prawdę jakby był zupełnie rozkojarzony. - Nie stop stop! Jezu Alan co się z tobą dzieje?

- Nic - prycha ze złością

- Nie umiesz tekstu? - prawie krzyczę - Prosiłam cię żebyś nauczył się chociaż części!

- Nie miałem czasu. - prycha i wkłada ręce do tylnich kieszeni spodni.

- Błagam cię znajdź sobie lepszą wymówkę, bo za chwile Ginny będzie musiała wzywać pogotowie do pobitego nastolatka. - mówię przez zęby. Brunet lekko się śmieje i podchodzi do mnie.

- Pani profesor. Mam teraz bardzo dużo na głowie. Z całego serca przepraszam - składa ręce jak do modlitwy. Jest takim idiotą, że pewnie gdybym dalej się złościła to zacząłby tu klęczeć.

- No dobrze już - uśmiecham się i przewracam oczami. - Na następną próbę, masz perfecto umieć fragment tekstu. - grożę mu palcem - A ty Ginny. Bardzo dobrze. - mówię do niej serdecznie  - Potrenuj przed lustrem, albo na kimś mówienie z uczuciami. - kładę dłoń na jej ramieniu. - No i chyba to tyle. Nic więcej nie zdziałamy, bo Hellfield nie nauczył się tekstu.

- O no i elegancko - brunet zaczesuje swoje włosy.
Ginny zabiera swoją bluzę, która wcześniej położyła na ziemię i żegna się z nami.

- Nie ciesz się tak debilu. Za tę wielką przysługę masz odwieźć mnie do domu. - szturcham go łokciem w brzuch.

- Oh widzę, że ktoś tutaj zaczyna lubieć jazdę na motorze - unosi brwi.

- Jezu jesteś motorem? - przewracam oczami. - No nic. Jakoś dam rade. - wzdycham

Podchodzimy do pana White'a który akurat upija kawę z filiżanki.

- My już będziemy szli. - mówię do niego z uśmiechem.

- Dlaczego? Coś poszło nie tak? - przygląda mi się i od razu kładzie swoją dłoń na moim ramieniu. Zauważam, że brunet od razu spina się na ten widok. O co mu chodzi?

- Wszystko w porządku. Ginny jest świetna, tylko Alan nie nauczył się części tekstu i uznałam że to nie ma sensu. - uśmiecham się do profesora.
Mężczyzna spogląda na Alana z pewnym grymasem na twarzy.

- To ma być ostatni raz. Nie toleruję u siebie lekceważenia. - mówi z podniesionym głosem.

- Dobrze - odpowiada zaciskając pięści ze złości. Nie wiem co się dzieje ale wyczuwam złe emocje ze strony chłopaka. Dlaczego każda osoba. którą ja lubię musi go denerwować?

- To do widzenia. - uśmiecham się szeroko i poprawiam pasek od torebki na swoim ramieniu wychodzę razem z Alanem z sali.
Od razu mam wrażenie ze chłopak zmienił swój nastrój i znowu jest miły.

- Ten cały White to chyba cię lubi. - opiera się o szafki przyglądając się mi, kiedy wyciągam książki ze swojej półki.

- No. Jest dla mnie jak ojciec. Przynajmniej kocha literaturę tak jak ja. - uśmiecham się do bruneta.  - A dlaczego pytasz?? - unoszę brew

- Tak jakoś. To widać, że traktuje cię nieco inaczej. - poprawia swoje włosy.

- Przesadzasz. - prycham i zamykam swoja szafkę - Po prostu mnie lubi, bo się uczę, a nie tak jak ty. - zaczynam się śmiać.

- No tak. Zapomniałem pani profesor. - ukłania się przede mną teatralnie i śmiejąc się kieruje sie do wyjścia.

- Głupi jesteś. - przewracam oczami.

Wsiadamy na motor i jedziemy do mnie. Zastanawiam się czy zaprosić chłopaka do siebie, ale postanawiam tego nie robić. Chcę ograniczyć nasze kontakty do minimum. Nie chce znowu kłócić się z Ashtonem o to ze rozmawiam z Alanem.

- To cześć - uśmiecham się do chłopaka.

- No hej. zagryza wargę i wkłada na siebie swój kask. Szybko rusza z miejsca zostawiając mnie samą przed domem.

Mam dzisiaj tak dużo nauki. W dodatku to matma której tak bardzo nienawidzę. Jak ja to dziś przeżyje?

No nic jakos będę musiała dać radę. Chociaż wiem, że będzie mi ciężko. Siedzę juz jakieś dobre trzy godziny nad ta głupią matematyka i dalej nic nie rozumiem. Idę do kuchni, bo postanawiam się napić. Nikogo nie ma w domu. Jak zawsze. Przechodzę ze szklanką wody koło gabinetu taty i postanawiam zajrzeć czy przypadkiem go tam nie ma. Ostatnio dosyć mocno się poprztykaliśmy.
Uchylam drzwi, jednak widzę że pokój jest pusty. Coś jednak kusi mnie aby zajrzeć do jego pokoju. Nigdy nie interesowały mnie te wszystkie policyjne przestępstwa, ale od momentu kiedy zobaczyłam zdjęcia zamordowanego chłopaka w lesie intryguje mnie ta sprawa. A raczej to kim jest sprawca.
Delikatnie unoszę palcami papiery luźno porozrzucane po biurku. Siadam na krześle taty, jednak nie opieram się o miękkie oparcie tylko siedzę sztywno. Przeglądam papiery ciągle czując strach, że ktoś mnie nakryje. Mój ojciec nie byłby zadowolony, że grzebię mu w papierach.
Zauważam ksero informacji na temat zamordowanego chłopaka. Nazywał się Zed Redstone. Nie był karany. Miał 23 lata. Dlaczego więc ktoś go zabił? Dostrzegam, że ołówkiem pismem taty, jest dopisana notka: "powiązanie z mafią?". Czy mój ojciec uważa że ten chłopak był w jakiejś mafii? W zasadzie dlaczego tak twierdzi?

- Coś tu zgubiłaś moja panno? - do gabinetu wchodzi tata.
Wstaje na równe nogi i odsuwam się od biurka.

- Co? nie? - mówię zdenerwowana - Przepraszam cię tato. - wzdycham.

- Nic się nie dzieje kochanie. - gładzi mnie po włosach. - Znalazłaś coś ciekawego?

Wiem że nie ma sensu go okłamywać bo mój tata od razu wyczuje kiedy ściemniam.

- Serio uważasz, że ten chłopak należał do mafii? - patrzę w jego ciemne oczy, które z pewnością mam po nim.

- Tak sądzę. Miał charakterystyczny tatuaż na karku. - pokazuje mi palcem miejsce. - Gdybym tylko znalazł kogoś karanego z takim tatuażem, mógłbym to jakoś potwierdzić. - wzdycha. Mam wrażenie, że ta sprawa naprawdę nim zawładnęła.

- Jak wyglądał ten tatuaż? - pytam go. Mam nadzieje, że nie jest to tatuaż, który ma Alan.

- Takie koło z kreską. - odpowiada spokojnie - Lecz kochanie nie sądzę, żebyś znalazła kogoś takiego wśród swoich znajomych -  uśmiecha się szeroko

- Ale juz przynajmniej wiem, na co mam uważać - zaczynam się śmiać - pójdę już. Mam dużo zadań z Matmy.

- O nieee. Matematyka - tata, mówi to przesłodzonym głosem, żeby ze mnie żartować.
Doskonale wie, że zawalam matematykę na każdym kroku, a on ma ją w małym palcu.

Nie pamiętam dokładnie jak wyglądał tatuaż Alana. Kojarzę, że  to było kółko. Muszę mu się jutro przyjrzeć jak będzie u mnie na korepetycjach.  Ale czy to mozliwe, żeby 18- to letni chłopak miał doczynienia z mafią?

Płatny zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz