- Jesteś tego pewna? - Benjamin spogląda na mnie ostatni raz kiedy stoimy pod drzwiami do domu Alana.
- Tak Jezu wchodźmy już - mówię podekscytowana. Tęskniłam za nim. Kiedy tylko wejdziemy do przedpokoju Benjamin każe mi zaczekać i wchodzi do kuchni gdzie chyba siedzi Alan i Derek.
- Alan mam coś dla ciebie - słyszę jak Benjamin się uśmiecha szeroko.
- Co zaś? - odpowiada mu opryskliwie. - Nie mam czasu na takie... - nie zdąży skończyć bo Ben woła mnie.
- Chodź tu - Od razu wchodzę do kuchni. Moje ręce drżą z radości a jednocześnie z tego, że cholernie chce mi się płakać.
- Cześć Alanek - uśmiecham się szeroko. Moje oczy pewnie szklą się od łez. Alan nawet nic nie mówi tylko od razu podchodzi do mnie i mocno mnie ściska. Zatapia swoją twarz w moje włosy, tak jakby chciał nacieszyć się mną i zapamiętać mój zapach.
- Jak ty się tu dostałaś? - Odrywa się ode mnie na chwilę, po czym znowu mnie przytula. Mocno mnie ściska jednak w ogóle mi to nie przeszkadza, bo pragnęłam tylko tego. Tak bardzo chciałam żeby właśnie tak mnie przytulił, żebym wiedziała że jestem tylko jego.
- Benjamin mi pomógł. Słyszałam, że chcesz wyjechać i mnie zostawić - mówię poważnie, a chłopak chwyta się za kark.
- Chodź na spacer. Muszę Ci to wszystko wyjaśnić - wyciąga do mnie rękę, bym z nim wyszła. Idziemy do przedpokoju, gdzie Alan zarzuca na siebie kurtkę. Puszcza mnie w drzwiach i zamyka je za sobą.
- Na prawdę cholernie się cieszę, że wyszłaś z domu - mówi z głosem ulgi.
- Nawet nie wiesz jakie to było trudne. Rodzice skutecznie odcięli mnie od całego świata - mówię smutno. - Dlaczego mi nie powiedziałeś że jedziesz?
- Chciałem, ale przyszli twoi rodzice i zrobili awanturę - chwyta mnie za rękę, a druga rękę chowa do kieszeni kurtki. - Twój ojciec postawił mi ultimatum.
- Jakie? - marszczę czoło. - Jak w ogóle wyjaśniła się ta sytuacja?
- Twój ojciec był mi cholernie wdzięczny za to że cię odnalazłem. Ale dowiedział się o tym, że mam powiązania z mafią. Już za samo posiadanie broni mógłby mnie wsadzić do więzienia. Uwierz, że miałem tyle rzeczy na koncie, że gdyby chciał to usadziłby mnie na kilka dobrych lat w pierdlu.
- A za zabójstwa? - mówię ciszej bo wciąż ledwo przechodzi mi to przez gardło. - Przecież ty tam zabiłeś, tego mężczyznę...
- Nie wytrzymałem. Wiem, że miałem nikogo nie zabijać, ale jak go zobaczyłem... To było silniejsze ode mnie. - widzę jak znowu zaciska szczękę ze złości. Kiedy nic nie odpowiadam chłopak postanawia kontynuować. - Twój tata nie wie że zabijałem. Jakoś to ukryliśmy z chłopakami, tak że podejrzenia w ogóle nie spadły na nas. Po za tym trochę uratowało mnie to że Benjamin jest jego synem. Gdybym posypał się ją z chłopakami to i Ben byłby oskarżony o współudział w wielu sprawach. Wiesz chciał go chronić... Nie mniej jednak powiedział, że przymknie oko na to co wie jeśli dam ci spokój - kiedy to mówi ściska mocniej moją dłoń.
- I dlatego wyjeżdżasz?! - Aż przystaję kiedy muszę to powiedzieć.
- Nie rozumiesz. Muszę uciekać, bo ludzie White'a będą szukać zemsty - mówi cicho - Jeżeli nie wyjadę to ty Derek, Benjamin, Dylan a nawet twoi rodzice będą w poważnym niebezpieczeństwie - zakłada moje włosy za ucho. - Po za tym tylko jak wyjadę będę w stanie nie spotykać się z tobą. Jakbym tu został to i tak jakaś siła by nas do siebie ciągnęła. Cholera tyle razy próbowałem z tobą urwać kontakt, ale nie mogłem - Boże dlaczego on się o to obwinia? Nie mogę tego słuchać. Dopiero teraz widzę jak on mnie kocha.
CZYTASZ
Płatny zabójca
Ficção AdolescenteW Richland życie płynie swoim normalnym torem. Jest to małe miasto gdzie większość ludzi zna się ze sobą, lub kojarzy. To właśnie tu mieszka osiemnastoletnia Veronica wraz ze swoimi rodzicami. Jest szczęśliwą nastolatką, a jej życia mogłaby zazdrośc...