Dlaczego pan to zrobił?

89 12 2
                                    

Nie wiem która jest godzina i ponownie się budzę. Zasnęłam wyczerpana od płaczu i krzyków. Jestem tu już tak długo i boję się, że Alan mnie jednak nie znajdzie. Co jeśli tu zostanę? Albo jeśli gdzieś się mnie pozbędą? Czuję się jakbym spędziła tu całą wieczność.
Moje serce przyspiesza gwałtownie kiedy znowu słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wchodzi trzydziestolatek który przedtem był u mnie. Obok niego stoi mężczyzna, którego jak tylko zobaczę to zamieram. To niemożliwe! To nie może być on!

- Pan White?! - Mój głos jest zdarty jak płyta.

- Samuel, mogliście jej chociaż usta zakleić, żeby sobie moja najlepsza uczennica nie zdarła tak głosu - White siada na krześle blisko mnie tak, że ma mnie na wyciągnięcie ręki. Mimowolnie próbuje się odsunąć od niego jak najdalej. - No już... - Zaczyna zakładać moje włosy za ucho - nie bój się ślicznotko.

- Dlaczego pan to zrobił? - Mówię ledwo słyszalnym głosem.

- Bo widzisz kochana. Ze mną się nie zadziera, a twój kochany chłoptaś ubzdurał sobie że może sobie zostać panem życia i śmierci - nagle w jednym momencie jego miły wyraz twarzy, który zawsze mnie uspokajał teraz mnie zaczął napawać ogromną dawką strachu.

- On cie znajdzie - mówię pod nosem.

- Nie znajdzie mnie. Jesteś w miejscu o którym nikt nie wie - szepcze do mnie. - Musiałem wziąć opłatę za zabicie mojego przyjaciela, a ty jesteś idealną opłatą.

- Co ma Pan na myśli?! - Znowu się odsuwam od niego, chociaż już nie mogę bo moje skrępowane ręce mi na to nie pozwalają.

- Samuel rozwiąż ją, bo nie mogę patrzeć jak się męczy - rozkazuje mężczyźnie, który już chwilę potem uwalnia mnie od łóżka. Bierze do swoich dłoni moje nadgarstki i ogląda je dokładnie. - Będą brzydko wyglądać jak będziesz na mojej wystawie.

- Jakiej wystawie?! - wyrywam mu ręce które cholernie mnie bolą od tego że się szarpałam.

- Przecież nie będę cię tu trzymać wieczność - przewraca oczami. - Pojedziesz do Azerbejdżanu o którym Ci tyle opowiadałem - uśmiecha się i wstaje z krzesła. - Samuel - skina głową dając mu do czegoś znak i sam wychodzi, a przy drzwiach dodaje tylko: - Do zobaczenia w raju skarbie.

- A teraz radzę Ci się nie wiercić, żebym Ci nie zrobił krzywdy - mężczyzna chwyta mnie mocno i bierze moją rękę. Wyszukuje żyłę i niedbale wbija w nią igłę. Czuję jak podaje dziwną substancję do mojego organizmu. Jestem dosłownie przerażona tym co się dzieje. Kiedy mężczyzna wyjdzie dopiero teraz zaczynają łączyć mi się fakty. White mi tyle opowiadał o Azerbejdżanie a przecież mama Alana właśnie tam została zamordowana kiedy badała mafię handlującą ludźmi. Nie to nie możliwe, że White miałby zajmować się handlem ludźmi. Przecież on jest wykształconym człowiekiem. Wszyscy go lubią, ma piękną żonę i córkę. Jezu jak to się mogło stać? Jak nikt mógł tego nie zauważyć. Przecież to jest chore. Tylko Alan o tym wiedział. Tylko Alan chciał mnie przed nim ostrzec, to dlatego tak bardzo go nienawidził. Zapisał się do przedstawienia tylko po to żeby być bliżej White'a. Jezu ale mi się mąci w głowie. Już wiem że podali mi narkotyki. I wiem, że nie ma odwrotu. Cokolwiek teraz stanie się ze mną muszę to przetrwać. Cholernie się boję ale stan, w jaki wchodzę pod wpływem tej substancji mi na to nie pozwala. Czuję jak moje serce zaczyna szybciej pompować krew. Muszę położyć się na łóżku bo czuję że nie byłabym w stanie stać na nogach. Czuję błogość w głowie i nagle przestaję się przejmować wszystkim. Już mi obojętne czy ktoś mnie znajdzie czy nie. I tak nie byłabym w stanie stąd wyjść. Więc spokojnie sobie tutaj poleżę. Nie wiem ile czasu może minąć ale do moich uszu dochodzi jedynie dźwięk otwieranych drzwi.

- Chodź mała - dwudziestokilkuletni mężczyzna staje nade mną i przytyka mi palec do szyi a potem sprawdza moje oczy.
Nie wiem dlaczego ale chwytam go za jego dłonie uśmiechając się do niego. Zupełnie straciłam kontrolę nad swoim ciałem. - A może jeszcze coś załatwię - chłopak staje na nogi i zaczyna odpinać swoje spodnie. Jest mi to tak bardzo obojętne, a jednocześnie mój popęd seksualny gwałtownie wzrasta. Zapominam o świecie. Mężczyzna pochyla się nade mną i powoli ściąga ze mnie spodnie.
Nie mam siły się z nim szarpać. Rozchyla moje nogi. Czuję jego oddech na swoich ustach kiedy całuje mnie w nie.

- Lubię takie niewinne dziewczynki - Czuję jak na mnie napiera. Zamykam oczy a po moich policzkach spływają łzy. Moje nogi bezwładnie wiszą w powietrzu, a rękami oplatam mężczyznę. Chcę żeby się to skończyło ale nie jestem w stanie nawet krzyknąć. Chłopak posuwa się we mnie dysząc wciąż z podniecenia. Nagle jednak słyszę jakiś straszny hałas. Chciałabym się zerwać jednak nie mogę, a mężczyzna nic sobie z tego nie robi i cały czas posuwa się we mnie. Słyszę strzały i krzyki, a chwilę potem do pomieszczenia w którym jestem otwierają się drzwi. Czy to Alan? Nie to nie możliwe. A jednak może...

- Ty kurwo! - kopie mężczyznę powodując że spada z łóżka. Bez chwili zastanowienia wypala w jego stronę kilka strzałów.
Kiedy tylko do mnie podejdzie od razu okrywa mnie swoją kurtką, a ja mimowolnie przytulam go i zaczynam całować dobierając się do jego spodni.

- Veronica chodź - usiłuje mnie postawić na nogi.

- Ja tutaj zostaję - bełkoczę pod nosem.

- Ja pierdole - chłopak denerwuje się i siła zabiera mnie na ręce przerzucając mnie przez ramię. Już mu nic nie odpowiadam tylko czuję jak niesie mnie przez korytarze. Wokół słyszę hałas strzałów i policji. Czuję duszący dym jakiegoś gazu. Czuję jak kompletnie tracę świadomość sama ze sobą i z otoczeniem które teraz mnie spotyka. Czuję się jakby było ze mną coraz gorzej. W końcu silny blask słońca uderza w moje oczy, a ciało pokrywa się gęsią skórką z powodu zimna. Alan stawia mnie na nogi, a ja ledwo się na nich trzymam.

- Veronica! Dziecko - słyszę znajomy głos taty i kiedy tylko mężczyzna mnie przytuli od razu go obejmuje. - Zawieźcie ją do szpitala - rozkazuje ratownikom którzy od razu owijają mnie folią ocieplającą. Cała się trzęsę, a ratownik w karetce mierzy mi ciśnienie i bada oczy.

- Jak się nazywasz? - pyta mnie usiłując złapać ze mną kontakt, jednak ja nie jestem w stanie mu odpowiedzieć. Czas mi płynie a ja kompletnie nie wiem która może być godzina. Za oknami powoli robi się ciemno więc pewnie będzie koło szesnastej. Chwilę później pamiętam jak leżałam na łóżku w karetce, a potem mój wątek się urywa...

Płatny zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz