- Veronica chodź. Pojedziemy do mnie. Musisz wytłumaczyć mi pare rzeczy przed sprawdzianem - mówi Alan łapiąc mnie przy wyjściu ze szkoły. Całą resztę dnia się do siebie nie odzywaliśmy. Co tak nagle? Ale w sumie jestem zadowolona. Chciałam dostać się do domu chlopaka i teraz bez problemu mi się to uda.- No nie ma sprawy - od razu zgadzam się wypakowując się do samochodu Alana. - Brat nie jest zły że ciągle zabierasz mu samochód? - pytam kiedy tylko wsiądzie również.
- Ostatnio dużo pracuje w domu - odpala silnik i rusza z miejsca.
- On też jest zamieszany w to całe zabijanie? - spogladam na chłopaka który śmieje się kiedy usłyszał to co powiedziałam.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać - zmienia bieg i przyśpiesza.
- Nie no. Napewno jest w to zamieszany. W sumie najbardziej to jego podejrzewałabym o zabicie kogoś - poprawiam włosy. - Nie obraź się ale twój brat ma psychopatyczne zachowane.
- Wiem - uśmiecha się delikatnie. Nie wiem dlaczego ale mam ochotę go dotknąć. Wyciągam rękę i pocieram skórę na przedramieniu.
- Veronica - wzdycha. Chyta mnie za moją dłoń i kładzie ją na swoim udzie - Jak się czujesz? - patrzy na mnie przelotnie po czym znow spogląda na jezdnię.
- Dobrze. A jak mam się czuć? - marszczę brwi. O co mu zaś chodzi?
- No to dobrze - unosi brwi do góry. Wjeżdża na podjazd w swoim domu. Wysiadamy z niego i idziemy do środka.
Kiedy tylko wejdziemy od razu kieruję się do pokoju chłopaka.- Zaraz zaraz zaraz maleńka - woła mnie do siebie Alan, a ja posłusznie do niego idę. - Musimy najpierw cos sprawdzić. Obejmuje mnie i prowadzi o salonu. W środku siedzi Derek i Danny.
- A jednak ją przywiozłeś - mówi zdenerwowany Derek.
- Sami musicie to sprawdzić - wskazuje na mnie. Bierze moją twarz w swoje dłonie i łączy nas w pocałunku. A ja nie mogę się od niego oderwać. Czuję wzrok chłopaków na sobie. Jednak jakaś część mnie nie pozwala mi tego zakończyć.
- Dobra dobra. Ale to jeszcze nie dowód - mówi Dany - Wszyscy doskonale wiemy że coś was łączy. Wstaje z kanapy i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie i zaczyna całować. Jezu co tu się dzieje? Czuje się jak w jakimś chorym śnie. A najgorsze jest to że nie mogę się oderwać od chłopaka. Robi to za mnie Alan.
- Pusc ją kurwa! - odpycha nerwowo chłopaka. - Już masz kurwa dowód? - krzyczy na niego.
- Uspokój się Alan - uspokaja go Derek. - Naprawdę nie wygląda to za dobrze.
- Mógłby mi ktoś wytłumaczyć co do jasnej cholery się tu stało? - mówię zdenerwowana kiedy uświadomię sobie że przed momentem Alan i Dan zrobili sobie mały konkurs na całowanie mnie.
- Vera chodź na chwilę do mnie - Alan chwyta mnie za ryeke i prowadzi do swojego pokoju.
- Siedz tu, a ja za chwile przyjdę - zamyka za sobą drzwi.
Ale mam szczęście. Chciałam dostać się podstępem do chłopaka a on sam mnie wpuścił. Od razu podchodzę do szafek i otwieram każdą po kolei w nadziei że coś znajdę. Moją uwagę przykuwa jedna z szafek w której są jakiesy luźno rzucone papiery. Od razu je wyjmuję i zaczynam przeglądać. Moje serce za chwile wyskoczy, a ręce drżą mi jak oszalałe. Nic nie znajduję w papierach jednak w pewnym momencie natrafiam na dziwny dokument. To akt przekazania majątku.Na drodze kodeksu... Sąd przekazuje Alanowi Helfieldowi (urodzonemu 19.08.1996r) - co do jasnej cholery?! Alan ma 23 lata? Jak ? To niemożliwe... Dom oraz majątek matki Crystal Noir...
Nie wierze. Ta dziennikarka to jego matka? A mi mówił że jego rodzice wyjechali do pracy. Mama Alana nie żyje... O co tutaj do jasnej cholery chodzi?
- Musisz zawsze wtykać nos w nie swoje sprawy? - patrzy na mnie zdenerwowany Alan. Wpatruję się w niego jak głupia trzymając w ręku ten głupi papierek.
- Ty masz dwadzieścia trzy lata - mówię z niedowierzaniem - Chyba zaraz zemdleję - chwytam się za brzuch i puszczam kartkę na podłogę. Od razu podbiega do mnie Alan i chwyta mnie bym nie upadła na ziemię. Przenosi mnie na łóżko i kładzie na nie. Od razu czuję jego perfumy w pościeli. Ten cudowny zapach.
- Już lepiej? - pyta z nutą troski. Jestem w szoku że w ogóle jeszcze żyję. Przecież miałam się juyz nie wtrącać w to wszystko.
- Dlaczego mnie okłamałeś? - mówię z odwróconym wzrokiem nie chcę na niego patrzeć. Przedemną stoi ktoś obcy. Ktoś kogo tak naprawdę nie znam.
- Musiałem - wzdycha. - Ale nie to jest najważniejsze - poprawia się - Musimy ci teraz pomoc.
- Nie potrzebuję pomocy - wstaję z łóżka i podchodzę do drzwi. - Pozdrów ode mnie brata - otwieram drzwi. - O ile w ogóle jest twoim bratem - spoglądam na niego i widze po jego minie że zgadłam. Cholera nawet z tym mnie kurwa okłamał.
- Ja pierdole - uderzam głową w drzwi. - Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?- jęczę prawie płacząc.
- Vera nie płacz - podchodzi do mnie Alan i przytula mnie - Chodź do salonu jeszcze na chwilę.
Nie chce iść. Chcę stad wyjść jak najszybciej i nie odzywać się juz do żadnego z nich nigdy. Mam tego serdecznie dość. Przez dwa miesiące trzymałam się z chłopakiem który jest w wieku mojego brata.
Siadam na krześle w kuchni, a do mnie i Alana podchodzi Derek z zaszczykiem.- To co? Podać jej to? - patrzy na mnie przelotnie.
- Co? Ja się na nic nie zgadzam! - prawie krzyczę. - Możecie sobie zabijać tych niewinnych ludzi, ale mnie zostawcie w spokoju - krzyżuję ręce na piersi.
- Czy na prawdę on nie mógł sobie wybrać kogoś normalniejszego? - Derek przewraca oczami.
- Daj spokoj. Każdy inny na jej miejscu już dawno by nas wydał - Alan podchodzi do mnie i kuca przedemną - Veronica. Ja wiem że to o co poprosze jest głupie, ale zaufaj mi. - Patrzy się w moje oczy. Dlaczego akurat on musi tak na mnie działać?
- No nie wiem - wzdycham - Ale musisz mi coś obiecać.
- To zależy co chcesz - unosi do góry brew - Jeśli chcesz żebym się przyznał....
- Nie nie nie - kładę na jego ustach palec. - Zgodzę się pod warunkiem że potem gdzieś pojedziemy i odpowiesz szczerze na każde moje pytanie.
- Maksymalnie na dziesięć bo z twoją ciekawością to byś mi zadawala przez tydzień jakieś pytania - śmieje się.
- No niech ci będzie - wzdycham. - Mam nadzieję że umiesz robić zastrzyki - kładę rękę na stół i zaciskam pięść.
- Postaram się to zrobić tak żeby ci ręki nie urwało - Derek uśmiecha sie. Pierwszy raz widzę jak się uśmiecha, ale i tak mnie to przeraża.
Zaciskam mocno oczy i czekam aż chłopak wbije igłę. Czuję jak szuka żyły i nagle małe szczypanie. Otwieram oczy, a tam już jest Derek wyrzucający pustą strzykawkę do kosza.
- Już? - patrzę z niedowierzanie na rękę.
- Znaj moją dobroc dziewczynko - prycha i wychodzi.
- Derek jak zawsze w humorze - przewracam oczami.
- To jedziemy? - Alan wpatruje się we mnie opierajac sie o kredens.
- Dobrze - odpowidam drżącym głosem. Nie powiem, cholernie się boję tego gdzie jedziemy.
Ubieram kurtkę i zabieram na ramię swoją torbę.
CZYTASZ
Płatny zabójca
Teen FictionW Richland życie płynie swoim normalnym torem. Jest to małe miasto gdzie większość ludzi zna się ze sobą, lub kojarzy. To właśnie tu mieszka osiemnastoletnia Veronica wraz ze swoimi rodzicami. Jest szczęśliwą nastolatką, a jej życia mogłaby zazdrośc...