A gdzie twój chłopak?

132 13 2
                                    

- Veronica pośpiesz się! - krzyczy do mnie mama z dołu. Ostatni raz przeglądam się w lustrze i zabierając małą torbę z ubraniami oraz sukienkę w pokrowcu, schodzę na dół.

- Ileż można czekać? - mówi oburzony tata.

- Przepraszam - odpowiadam szybko i zanoszę rzeczy do samochodu.

Po pięciu minutach bezsensownego sprawdzania mamy czy wzięła wszystko z domu w końcu znajdujemy się w samochodzie.

Trochę żałuję, że nie wzięłam Tylera ze sobą na ślub. Ostatnio tak dobrze się dogadujemy. Nawet przestało mi przeszkadzać to, że chłopakowi się podobam. Za to z Alanem nie rozmawiałam od czasu sprzedawania ciastek. Jedyne co nas łączyło to próby do spektaklu. Ale i tak jakoś tak wychodziło, że bardziej wolałam skupiać się na Ginny i reszcie aktorów niż na Alanie. Może chłopak sobie odpuścił prześladowanie mnie? W sumie on tylko jest w tej szkole na chwilę. Benjamin jedzie swoim samochodem i teraz trochę żałuję że nie zabrałam się z nim. Mogłabym przynajmniej z nim porozmawiać na temat tego wszystkiego. Albo porozmawiać normalnie. Dawno nie rozmawialiśmy ze sobą jak ludzie, tylko ostatnio albo się kłócimy, albo to ja wygłaszam w jego stronę monolog, a on zbywa mnie jednym słowem. Mam wrażenie, że traktuje mnie jak wroga odkąd ma świadomość, że ja wiem o wszystkim... Chociaż jestem pewna, że nie wiem wszystkiego. Oni wciąż przedemną ukrywają tyle tajemnic. To jest straszne. Jedyne co mnie cieszy to to, że ostatnio nie ma już morderstw z naszym mieście. 

- Ben napisał że przytrzymali go w pracy i przyjedzie od razu na uroczystość - mówi mama czytając SMS.

- Standardowo - przewracam oczami.

- Veronica jakbyś miała taką pracę jak on to zrozumiałabyś co to obowiązek - mówi zdenerwowany ojciec. No oczywiście swój zawsze będzie chronił swego.

- Tato nie mówmy o tym lepiej. Już wystarczy mi to że będę musiała całą noc spędzić z moimi znienawidzonymi kuzynkami - mówię błagalnie.

- Nie rozumiem co ty masz do Lily i Mai - wzdycha mama  - To bardzo fajne dziewczyny.

- Mamo to są dwa pustaki - mówię oburzona. - Ja rozumiem że to córki twojej siostry, ale to nie zmienia faktu że są skończonymi idiotkami - próbuję przekonać mamę.- Jedynie Marta jest najnormalniejsza z całej tej rodziny - wzdycham.

- I właśnie dlatego ona bierze ślub - mama śmieje się. Wiem, że poprostu woli odpuścić niż wdawać  się ze mną w dyskusję. Ja swojego zdania nie zmienię. Nienawidzę swoich dwóch głupich kuzynek. Jeszcze jak byliśmy małymi dziećmi to zawsze one najbardziej wywijały, a mi zawsze się dostawało za to. Dlatego od najmłodszych lat ze sobą rywalizujemy. Dodatkowo mam świadomość że spotkam się pewnie z pytaniem gdzie jest mój chłopak... Ughhh już nie chcę być na tym weselu.

***

Dojechaliśmy na miejsce do babci Hellen. Mama uradowana wita się ze woja mamą. Babcia ściska mnie mocno chwaląc mnie jak to wyrosłam i jaka to ja już jestem piękna.

Mamy dwie godziny do uroczystości. Rodzice więc siadają jeszcze na herbacie. A ja od razu idę się szykować. Muszę zrobić sobie cały makijaż. Dobrze, że nie rozwaliły się jeszcze loki, lekko spięte w kok u dołu głowy. Mam nadzieję że wytrwają całą noc. Wykonuję starannie makijaż, a na końcu psikam go utrwalaczem. Jestem na serio zadowolona z efektu. Moje lekko pomalowane usta będą idealnie pasowały do sukienki. Naprawdę długo szukałyśmy czegoś z Patty. Aż w końcu trafiłyśmy na sukienkę, która uderzyła nas obie. Ma wycięte plecy z tyłu i wiązana jest na szyi. U dołu jest lekko rozkloszowana swoim sztywnym materiałem, a i jest w kolorze cielistego różu. Choker trzymający sukienkę jest lekko pokryty świecącymi kamyczkami. Ubieram do tego czarne szpilki zabezpieczając ówcześnie stopy by się nie obdarły. Staję przed lustrem i naprawdę podobam się sobie. Wyglądam normalnie i nieprzesadnie elegancko. Kiedy wyjdę z pokoju od razu zauważam zagonioną mamę, która jak zawsze nie potrafi ogarniać się z życiem. Tata wiąże swój krawat jednak coś mu nie wychodzi. Kiedy usłyszy trzask drzwi podnosi głowę a jego szczeka dosłownie opada.

- Nie sądziłem, że mam aż tak piękną córkę - obejmuje mnie w talii i całuje lekko w czoło.

- Dziękuję - szczerzę się jak małe dziecko. Pomagam mojej babci z ubraniem się i wychodzę z nią pod rękę do samochodu.

Jak dobrze że nie jest dzisiaj aż tak strasznie zimno. Chociaż to grudzień.

Po piętnastu minutach jesteśmy już na mszy gdzie odbywa się uroczystość. Marta wygląda naprawdę ślicznie i z trudem powstrzymuje stres. Ma naprawdę przystojnego męża. W sumie nigdy go nie widziałam, bo Marta od paru lat studiuje w Seattle.

Kiedy państwo młodzi wychodzą z kościółka rozglądam się po kościele, jednak nigdzie nie widzę mojego brata. Super Ben ty jak zawsze musisz się spóźniać.

Niedaleko jest przepiękny hotel z ogromną salą. Wszystko jest tak pięknie wystrojone. Naprawdę cudownie.  Wszyscy witają się z nami, a ja już z daleka poznaję moje dwie znienawidzone kuzynki. Boże to będzie naprawdę trudny wieczór. Mama ucieszona bierze mnie pod ramię i szybko idzie do swojej siostry która jest mamą May i Lili.

- Heeeej  - wita się z nami ciocia, a te dwie idiotki mierzą mnie wzrokiem.

- Cześć ciociu - silę się na uśmiech.

- Co tam u was? - pyta się mama. - Lili i Maya tak ładnie wyrosły - mamo dlaczego ty je tak bardzo lubisz?

- Po staremu. Lily ostatnio wygrała konkurs matematyczny - przechwala się ciocia. - A twoja Veronica? - uśmiecha się.

- Gdzie masz tego słynnego chłopaka? - odzywa się bezczelnie Maya. Nie wiem co odpowiedzieć. Jezu chyba zapadnę się pod ziemię. Czuję jak spalam buraka i mam nadzieję, że nie widać tego pod warstwą podkładu. 

- No właśnie - mówi Lily - Na zdjęciach na insta wydawał się być spoko.

- Ale chyba z tobą nie wytrzymał skoro jesteś tu... - lekko się zatrzymuje i otwiera szeroko usta - S A M A - kończy zdanie ciągle wpatrując się za mnie. 

- Cześć kochanie - nagle czuję czyiś uścisk od tyłu i znajome perfumy. - Przepraszam że się spóźniliśmy, ale Ben jak zawsze zapracowany - patrzę na Alana zszokowana, a obok mnie staje również Benjamin uhahany jak małe dziecko.
Patrzę z niedowierzaniem na Alana w garniturze. Co on tu do jasnej cholery robi? I dlaczego udaje, że jest moim chłopakiem.

- To jest twój chłopak? - Lili prawie piszczy. Jej szczęka opadła prawie do samej podłogi - Na zdjęciach wyglądał inaczej.

- Bo Veronica poprostu wybrała lepszego - Alan posyła im swój urokliwy uśmiech. - Wy jesteście zapewne Lily i Maya - podaje im rękę - Vera dużo mi o was opowiadała.

- Na prawdę? No no Verka - wzdycha Maya. - Wyrobiłaś się.

- Dziękuje - Posyłam im zwycięski uśmiech. - Kochanie chodź muszę ci coś powiedzieć - Chwytam go za rękę i odchodzę od mojej rodziny. Wychodzimy na zewnątrz i od razu uderza w nas zimny wiatr.

- Co ty tutaj robisz? - mówię lekko podenerwowana.

- Benjamin mnie poprosił - pochyla się do mnie. - Mówił mi o tym jakie masz zjebane kuzynki - śmieje się.

- No to akurat racja - wzdycham. - dziękuję - uśmiecham się do niego. - Tylko nie licz na nic z mojej strony - wystawiam palec grożąc mu.

- Tak jest pani dyrektor - śmieje się i chwyta mnie za dłoń. Uwielbiam jego dotyk. Naprawdę jest cudowny. Wchodzimy na salę i po krótkim czasie odnajdujemy Benjamina siedzącego z naszymi kuzynkami.  Podchodzimy do nich i siadamy obok. Całe szczęście Alan pozwolił mi usiąść pomiędzy nim a Benjaminem.

- Jak by coś to rodzice już wiedzą co robi tu Alan - szepcze mi do ucha.

- Naprawdę Ben dziękuję - szczerzę do niego zęby.

- Nie ma sprawy - chłopak obejmuje mnie delikatnie.

Płatny zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz