[PERSPEKTYWA VIVIEN]
Jeff ściągną swoją koszulkę i syknął z bólu. Chyba zupełnie zapomniał o swoich ranach. Szczerze mówią to też o nich zapomniałam. Spojrzałam na niego. Trzymał się za brzuch z którego leciała krew.
-P...Pójdę po jakieś bandaże.- powiedziałam po cichu.
Czarnowłosy tylko skinął głową na tak, a ja wyszłam z pokoju. Rozglądałam się po korytarzu aż po chwili wpadłam na kogoś przez moją nieuwagę.
-P...Przepraszam. Zagapiłam się.
-Nic się nie stało.- uśmiechnął się- Szukasz czegoś?
-Jeff jest ranny. Pomyślałam, że może ma pan jakieś bandaże.
-Jaki znowu pan? Jestem Jason, a ty to...
-Ah, no tak! Jestem Vivien.
-Miło mi cię poznać, Vivien. Chodź za mną. Dam ci apteczkę.
Poszłam za nim bez słowa. Z jednej z szafek wyciągnął apteczkę i podał mi ją.
-Dziękuję. Na pewno się przyda.
-Mam go opatrzeć, czy dacie radę sami?- zapytał ciągle się uśmiechając.
-Raczej damy sobie radę.- odwzajemniłam uśmiech- To ja idę. Na pewno na mnie czeka.
-Powodzenia. W tego typu sytuacjach jest bardziej nieznośny od małego dziecka.
Pomachaliśmy sobie na do widzenia i poszłam do pokoju z apteczką w dłoni.
-Jestem.- powiedziałam zamykając za sobą drzwi.
-W końcu! Dawaj to!- szybko wstał i wyrwał mi apteczkę z rąk.
-Nie sądzisz że potrzebna ci pomoc?- zapytałam patrząc na niego.
-Nie, nie sądzę. Wiesz czemu? Bo przez dobre osiem czy tam dziewięć lat swojego życia byłem skazany na siebie. To nie pierwsza taka rana, którą muszę sobie opatrzyć.
-,,To nie pierwsza taka rana" a marudzisz jak małe dziecko. - powiedziałam- Chcesz zadać sobie jeszcze więcej bólu samemu zakładając sobie bandaże? Spoko, ale nie zamierzam wysłuchiwać jak bardzo cię boli.
-A tobie nagle co? Instynkt macierzyński się włączył czy jak?- podsumował- Słuchaj, nie mam zamiaru się tobą zajmować. Ja mam swoje życie, ty swoje.
-Ale mnie uratowałeś.
-I co z tego? Co to ma do rzeczy?- zapytał zdziwiony.
-To ma do rzeczy, że gdyby nie ty to Elodie dawno by mnie zabiła. Ale zamiast zostawić mnie by mnie zabiła albo żebym się utopiła postanowiłeś mnie uratować. Od tamtej pory jesteśmy na siebie skazani. I teraz mówisz że ja mam swoje życie, a ty swoje? Sorry bardzo, ale mogłeś pomyśleć o tym zanim cokolwiek zrobiłeś. Ja w przeciwieństwie do ciebie mam rodzinę... Za którą tęsknię i do której chcę wrócić. Ale nie mogę, prawda? Ty mi na to nigdy nie pozwolisz...
-Słuchaj. Sam nie wiem czemu cię uratowałem, ale teraz przynajmniej spraw żeby to nie poszło na marne.- spojrzałam na niego a on na mnie- Po prostu nie pakuj się tu w żadne kłopoty. Mówiąc kłopoty mam na myśli tego faceta z którym rozmawiałem.
-Nie przesadzasz?- zapytałam.
-Nie, a teraz skończ gadać.- wskazał na apteczkę.
Nic więcej nie powiedziałam. Nie chciałam zaczynać kolejnej kłótni. Wzięłam apteczkę i wyciągnęłam z niej potrzebne rzeczy. Waciki, gaza, woda utleniona i bandaże. Jako że było tego nie dużo starałam się być oszczędna. Co jeśli zrobi coś sobie za kilka następnych dni? Nasączyłam wacik wodą utlenioną i przemyłam jego rany.
-Szczypie.- powiedział bez żadnych emocji.
Przewróciłam oczami i dalej wykonywałam swoją pracę. Po tym gdy odkaziłam ranę przyłożyłam do niej gażę a pod koniec związałam bandażem. Tak samo postąpiłam z drugą raną.
-Już.- powiedziałam.
-Szybko ci to poszło.- uznał i założył na siebie koszulkę którą dostał od Jason'a- Dzięki za pomoc, młoda.
-Możesz przestać mnie tak nazywać?
-Nie.- uśmiechnął się i walną z powrotem na łóżko- Coś ty ostatnio taka sztywna? Gdy cię poznałem byłaś zupełnie inna.- podsumował.
-Sam powiedziałeś żebym nie sprawiała kłopotów. To staram się ich nie robić. Proste? Proste.- usiadłam na łóżku obok i patrzyłam w materac.
-Wolałem jednak gdy potrafiłaś mi dowalić. Przynajmniej nie było nudno.- zaśmiał się.
-Po prostu...
-Po prostu co?- usiadł i spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
-Po prostu nigdy nie wiem jak zareagujesz. Raz jesteś zły, innym razem mam wrażenie jakbyś próbował zabić mnie wzrokiem, a jeszcze czasami nie bierzesz tego do głowy. Zrozum. Boję się...- mówiłam cicho spuszczając z niego wzrok i ponownie patrząc w materac.

CZYTASZ
Zacznijmy od nowa |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONE
Fanfiction⚠️OGÓLNIE NIE WIEM CO MIAŁAM W GŁOWIE KIEDYBTONPISAŁA, ALR NIE RADZĄLĘ WCHODZIĆ. TO JEDNO WIELKIE RAKOWISKO, A MOJA NAUCZYCIELKA POLSKIEGO WIDZĄC WSZYSTKIE BŁĘDY CHYBA BY SIE POWIESIŁA. DZIĘKUJĘ. POZDRAWIAM⚠️ Druga część mojego rakotwórczego FF o Je...