[PERSPEKTYWA JEFF'A]
Wstałem jako pierwszy. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę dziewiątą.
-Nie ma to jak niecałe 4 godziny snu...- pomyślałem.
Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się. Niestety znowu zapominając o ranach. Syknąłem z bólu i złapałem za brzuch. Nie bolało tak bardzo jak dzień wcześniej i nie krwawiło, ale ból był. Jednak o chwili zignorowałem to i podszedłem do okna. Przynajmniej tego dnia nie zapowiadało burzy czy deszczu. Słońce świeciło a dalej widać było drzewa, a bardziej las. Usłyszałem skrzypnięcie uginającego się materaca i spojrzałem w stronę blondynki. Siedziała i przecierała zaspane oczy.
-D...Długo spałam?- zapytała jeszcze w półśnie.
-Dopiero dziewiąta.- powiedziałem.
-,,Dopiero"? W sumie to się nie dziwię. Spałeś tylko jakieś 3-4 godziny.- delikatnie uniosła kąciki swoich ust.
-Idę na dół. Niedługo wrócę.- powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
Gdy przechodziłem przez próg mogłem usłyszeć ciche "ok".
Za każdym razem Vivien zadziwia mnie coraz bardziej. Może i nie znam jej długo, ale wiem że raczej trudno będzie mi się z nią rozstać. Przywiązałem się do niej a przede wszystkim jest chyba jedyną osobą której opowiedziałem o tym że miałem parę prób samobójczych. Nawet nie chodziło oto że podczas śpiączki przyśniła mi się o identycznym wyglądzie, imieniu czy charakterze. Po prostu była inna od reszty. Sprawiała że czułem się... Inaczej. Jakbym nie był sobą. Poza tym zawsze potrafiła mnie rozśmieszyć, mimo że czasami byłem na nią zły w głębi duszy wiedziałem że nie ma nic złego na myśli.
Z zamyślenia wyrwało mnie to że potknąłem się o ostatni schodek i o mało się nie wywróciłem. Zabawkarz jak zwykle spojrzał na mnie jak na debila i parsknął śmiechem.
-Co się gapisz?- zapytałem opierając się o ścianę.
-Po to mam oczy.- powiedział- Masz. Zanieś dla Vivien. pewnie jest głodna.- uznał podając mi talerz naleśników- Spoko, nie są zatrute.
-Mam nadzieję.- powiedziałem szeptem i wróciłem na górę z talerzem naleśników z owocami, bitą śmietaną i czekoladą.
-Wróciłem.- powiedziałem stając w drzwiach i patrząc na dziewczynę stojącą przy oknie.
Uśmiechnęła się na mój widok i ponownie usiadła na materacu.
-Twoje śniadanie. Miejmy nadzieję że Jason nie dodał czegoś ,,specjalnego".- uznałem kładąc talerz na jej kolanach- To ja idę. Nie będę przeszkadzać.
-Czekaj!- niemalże krzyknęła.
Odwróciłem się w jej stronę uśmiechnięty. Chyba dopiero po chwili dotarło do niej jak desperacko to zabrzmiało i zakryła usta rękoma.
-Tak~- zapytałem przeciągając.
-Możesz trochę ze mną posiedzieć? Trochę mi głupio siedzieć tak samej...- powiedziała ciszej ale słyszalnie.
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu stałem w miejscu i analizowałem co właśnie powiedziała. Serio chciała żebym przy niej został? Po chwili namysłu usiadłem na drugim końcu materaca. Po chwili ukroiła kawałek i wsadziła go do ust. Chyba jej posmakowało.
-Chcesz trochę?- zapytała podając mi widelec.
-N...Nie. Dzięki.
Westchnąłem i położyłem się na łóżku zamykając oczy. Po chwili poczułem coś na nosie. Otworzyłem oczy. Bita śmietana.
-Serio?- zapytałem wstając i ścierając bitą śmietanę z nosa.
Vivien tylko zaśmiała się i popatrzyła na mnie ze szczerym uśmiechem na twarzy. Przybliżyłem się do niej i wziąłem trochę śmietany na palec i nałożyłem jej masę na nos.
-Nudzi ci się?- zapytałem z uśmiechem.
-Może trochę.- powiedziała uśmiechnięta.
Zaśmiałem się a ona natychmiast wsadziła mi naleśnika do ust. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
-No co? Sama tego nie zjem. Przecież widzisz że nie potrzebuję dużo.
Wyjąłem naleśnika z ust i wziąłem jednego gryza. Wyszły mu nawet nieźle.
-A tak z ciekawości zapytam, ile ty ważysz?- zapytałem lustrując ją wzrokiem.
-Czterdzieści kilo na pewno.- powiedziała.
-Ile?! Jak ty w ogóle możesz chodzić?!- zapytałem z niedowierzaniem dławiąc się śniadaniem.
-O co ci chodzi?- zapytała patrząc na mnie- Ja się dobrze czuję z taką wagą.
Że co? Jak ona może to mówić tak obojętnie? Waży co najmniej tyle co anorektyczka leżąca w szpitalu abw tym czasie nic jej nie dolega i twierdzi że czuje się z tym świetnie. Nigdy nie zrozumiem kobiet.
-Hej, The Killer. Ocknij się.- pomachała mi ręką przed nosem.
-Hmm? Wybacz, zamyśliłem się.
Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wzięła kolejny kęs.
Koniec z końców wyszło na to że obydwoje zjedliśmy śniadanie całkiem się brudząc. A co? Myślałeś że skończyło się na tej śmietanie? Oj nie. Na nasze nieszczęście musieliśmy potem wszystko posprzątać żeby nie dostać ochrzanu od Jason'a. Po posprzątaniu musieliśmy się jeszcze sami ogarnąć. Najpierw poprosiłem zabawkqrza o jakieś nowe, czyste ubrania, które oczywiście dostaliśmy, a następnie Vivien poszła się wykąpać a ja zaraz po niej. Po wszystkim usiedliśmy na łóżku.
-Wiesz co? Nie jesteś taki zły jak mówią.- powiedziała.
-Sam o tym nie wiedziałem.- uśmiechnąłem się.
-Ale wiesz co? Jesteś strasznie dziecinny jak na 22-latka.
-Dorosła się znalazła.
Leżeliśmy chwilę w ciszy aż w końcu postanowiłem się odezwać.
-Wiesz... Myślałem że będę się z tobą użerać jak z dzieckiem, ale jesteś spoko. Raczej cię nie zabiję.
-WOW. Takie zdanie wypowiedziane z ust mordercy na pewno jest prawdą.- uznała a jej wypowiedź wręcz ociekała ironią.
-Nie żartuję. A poza tym... Przy tobie czuję się jakoś inaczej. Nie jak morderca.
-Widziałaś? Jednak potrafiłam rozpuścić twarde jak głaz serce mordercy.- zaśmiała się podpierając na łokciach.
-Wierz w to dalej.- uznałem i oboje zaśmialiśmy się.
![](https://img.wattpad.com/cover/120485511-288-k159285.jpg)
CZYTASZ
Zacznijmy od nowa |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONE
Fanfiction⚠️OGÓLNIE NIE WIEM CO MIAŁAM W GŁOWIE KIEDYBTONPISAŁA, ALR NIE RADZĄLĘ WCHODZIĆ. TO JEDNO WIELKIE RAKOWISKO, A MOJA NAUCZYCIELKA POLSKIEGO WIDZĄC WSZYSTKIE BŁĘDY CHYBA BY SIE POWIESIŁA. DZIĘKUJĘ. POZDRAWIAM⚠️ Druga część mojego rakotwórczego FF o Je...