Rozdział 25.

193 12 0
                                    

[PERSPEKTYWA VIVIEN]

Zeszliśmy z dachu a Jeff prowadził mnie samą nie wiem gdzie. Po jakimś czasie staliśmy na ulicy między kilkoma jednorodzinnymi domami. Moją uwagę przyciągną tylko jeden. Wyglądał jakby kilka lat wcześniej został podpalony.

-No co? Idziesz czy nie?- zapytał i wskazał właśnie na dany dom.

-Tam?- zapytałam zdziwiona.

Czarnowłosy przytaknął i obydwoje weszliśmy do domu. Miał w sobie pewien urok. Dopiero po chwili zauważyłam coś dziwnego.

-J...Jeff...czemu tu są taśmy policyjne?

Nie odpowiedział. Spojrzał na mnie i wskazał wzrokiem że mam iść za nim. Tak też zrobiłam. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. Jak rozpoznałam, jakiegoś nastolatka.

-Może mi powiesz gdzie jesteśmy?- zapytałam.

-To...To jest mój dom. A dokładniej mój pokój.- rozejrzał się po pomieszczeniu- Chciałem cię tutaj zabrać bo... Wiesz...- trochę się speszył.

Uśmiechnęłam się do niego i również rozejrzałam po pokoju a Jeff nadal zastanawiał się co powiedzieć.

-Nic nie mów.- zaśmiałam się patrząc na niego- Ale muszę przyznać że jak na chłopaka to miałeś dość czysty pokój.

-Heh... Dzięki?- podrapał się po karku.

Oprowadził mnie po mieszkaniu a ja rozglądałam się i patrzyłam pod nogi by przypadkiem nie upaść.

-Słuchaj... Gdyby Jason coś ci powiedział czy zrobił... Możesz tu przyjść. Nie wie gdzie mieszkałem więc będziesz tu bezpieczna.

-Zaraz, zaraz. Czemu Jason miałby mnie skrzywdzić?- zapytałam przerywając mu.

-On nigdy nikomu nie pomógł. Nawet mi gdy u niego mieszkałem. Po prostu nie chcę żeby coś ci się stało...

-Nie jestem małym dzieckiem.

-Ale...

-Żadne ,,ale". Słuchaj, sądzę że przesadzasz.- powiedziałam w prost kładąc ręce na biodrach.

-Nie przesadzam, przysięgam!

-Przysięga od mordercy. To na pewno wiele znaczy.- powiedziałam.

-Nie wkurzaj mnie! Ja cię tylko ostrzegam!

-Przestań czym? Przed twoimi chorymi przypuszczeniami wobec ludzi?!

-Zamknij się!- nie wytrzymał i uderzył mnie w policzek.

Jako że oberwałam dość mocno upadłam na ziemię i spojrzałam na niego trzymając się za piekący policzek.

-I w taki sposób udowadniasz że mnie chronisz, tak?- powiedziałam cicho i wstałam otrzepując z kurzu.

Wyszłam begiem w budynku by po chwili zacząć biec. Co on sobie myślał? Jako że już orientowałam się w miarę co, gdzie i jak szybko pobiegłam do sklepu Jason'a trzaskając za sobą drzwiami. Stanęłam pod drzwiami a do moich oczu napłynęły łzy. Zakryłam usta ręką i zjechałam po drzwiach na ziemię. Usłyszałam kroki. Chwilę później staną przede mną jakiś chłopak bądź mężczyzna z niebieskimi włosami uczesanymi w trzy kucyki na których końcach znajdowały się dzwoneczki.

-Hej, wszystko dobrze?- zapytał widząc mój stan.

Nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową na znak że nic nie jest w porządku. Podał mi rękę i pomógł wstać.

-Chodź, znam kogoś kto ci pomoże.- poszłam z nim do mieszkania Jason'a.

Weszliśmy a w drzwiach powitał nas zabawkarz.

-Hmm? Vivien, co się dzieje? Twój policzek.- popatrzył na moją twarz, chyba wiedział że ze mną nie za dobrze.

-Jeff... On...- wydusiłam z siebie z znowu upadłam na ziemię zalana łzami.

Czerwonowłosy przyniósł mnie i zaniósł do salonu gdzie przykrym kocem i zrobił kubek ciepłego kakao. Podziękowałam a moje emocje po chwili opadały. Mimo to serce ciągle biło jak szalone i ciągle czułam ten piekący ból na policzku.

-Powiedz co ci zrobił. Może pomogę.- nalegał niebiesko włosy.

-O! Zapomniał bym! Candy, to Vivien. Vivien, to Candy.- wtrącił się Jason.

-Miło poznać...- powiedziałam nieśmiało.

-Miło ciebie też. To jak to było? Możesz nam ufać.

-To... Jeff pokazywał mi miasto. W którymś momencie postanowił że zabierze mnie gdzieś głębiej w miasto i tak dotarliśmy do jakiegoś domu. Powiedział że mogę się tu schronić i będę miała pewność że mnie nie znajdziesz i nie skrzywdzisz.- skierowałam wzrok na zabawkarza- I wtedy zaczęliśmy się wykłócać. Mówiłam że nie był byś w stanie tego zrobić, aż w końcu... Jeff nie wytrzymał i mnie uderzył... I pobiegłam tutaj...

-Spokojnie. Nikt nie zrobi ci tu krzywdy.- uśmiechnął się błazen.

-Czyli... Mogę wam ufać?

-Oczywiście!- krzykną radośnie.

-W takim ranie mam prośbę... Możecie powiedzieć Jeff'owi że nie chcę z nim rozmawiać? Proszę.

-Nie ma sprawy.- powiedział spokojnie Jason.

Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam kolejny łyk gorącego napoju. Wkrótce potem nastał wieczór a Jeff'a dalej nie było. Nie żeby mi to przeszkadzało czy coś, ale było dziwnie cicho. Po skończonej kolacji pomogłam Jason'owi posprzątać po posiłku.

-Wiesz co? Myślałem io twojej kłótni z Jeff'em i pomyślałem że możesz spać u mnie skoro nie chcesz z nim rozmawiać, a znając go pewnie nie wytrzyma długo bez gadania.

-A ty gdzie byś spał? Pomyślałeś o tym?

-Kanapa w salonie jest zawsze wolna. A poza tym, czego nie robi się dla przyjaciół?

-P... Przyjaciół?- zapytałam z niedowierzaniem- Nie żeby mi to przeszkadzało czy coś po prostu... jestem zaskoczona. Mile zaskoczona.

-To jak?

-Zgoda, ale tylko na jedną noc.

Jason uśmiechnął się do mnie i dalej zajęliśmy się zmywaniem naczyń.

Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz