Rozdział 36.

159 11 6
                                    

[PERSPEKTYWA VIVIEN]

Budziłam się co kilka minut sama nie wiem z jakiego powodu. Tym razem nie miałam koszmarów. Za, chyba, trzecim razem dałam se na spokój i nuciłam sobie pod nosem piosenkę (media). Zawsze nuciłam ją sobie lub cicho podśpiewywałam by zapomnieć o czymś czego nie chcę pamiętać. Taka jakby terapia. Nawet sama się nie zorientowałam kiedy zaczęłam podśpiewywać cicho słowa piosenki a Jeff stał pod drzwiami przysłuchując się mi. Gdy skończyłam piosenkę usłyszałam kroki. Odwróciłam się w stronę czarnowłosego wytrzeszczając oczy.

-D...Dużo słyszałeś...?- zapytałam chowając się za kołdrą.

-Wystarczająco. Masz talent.- uśmiechnął się wchodząc z uśmiechem do pokoju niosąc jakąś miskę w ręku.

Usiadł na łóżku obok mnie, postawił miskę na stoliku nocnym i pomógł mi usiąść.

-Dzięki... I tak mam u ciebie spory dług...- uznałam poprawiając się rękoma.

-Będę się tobą opiekował tak długo jak będzie trzeba.- wziął miskę do rąk- Pewnie jesteś głodna. Wybacz, ale szefem kuchni nie jestem.

Nabrał trochę budyniu na łyżeczkę i karmił mnie jak dziecko. Brakowało tylko żeby powiedział ,,Leci samolocik, powiedz aaa". To dopiero byłby cyrk. Mimo to otworzyłam buzię i wzięłam łyżeczkę do ust.

-I jak wyszło? Nie obrażę się jeśli to wyplujesz.

Uśmiechnęłam się tylko i spojrzałam na niego zdziwiona. On serio myślał że aż tak źle mu wyszło?

-Nie martw się. Jest smaczne.

-N... Naprawdę? Uff. Co za ulga...- odetchnął.

-Heh...- zaśmiałam się-Ale wiesz że mogę jeść sama i nie musisz mnie karmić bo mam 17 lat, prawda?

-Mówiłem: będę się tobą opiekował tak długo jak będzie trzeba. A może po prostu chcesz żebym sobie poszedł?- spojrzał na mnie oczami zbitego szczeniaka.

-Nie, ale zdziwiło mnie to że przyszedłeś tak... wcześnie.

-Wcześnie? Przecież jest po 18.- zaśmiał się wskazując na zegarek.

-Już?!- krzyknęłam zdziwiona a Jeff widząc moją reakcję zaśmiał się- Wybacz, straciłam poczucie czasu.- uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Skończyło się na tym że Jeff karmił mnie budyniem chociaż mówiłam mu że mogę jeść sama, ale się uparł. Pomijając to później rozmawialiśmy, śmialiśmy się i opowiadaliśmy o sobie nawzajem. Mimo że ze mną normalnie rozmawiał i się śmiał wydawał uczucie nieobecnego, a przynajmniej tak mi się wydawało. Próbowałam go delikatnie etapami wypytywać co się stało, ale chyba zauważył że zadaję dziwne pytania i odpowiedział że wszystko jest dobrze i nie muszę się niczym martwić.

Jednak po jakimś czasie rozmowy zrobiłam się zmęczona a Jeff'owi powoli zamykały się oczy i przysypiał na siedząco. Nawet zabawny widok- śpiący morderca gibający się na wszystkie strony. Kilka minut później zszedł z mojego łóżka i podszedł do swojego. Zdjął tylko bluzę i koszulkę którą miał pod spodem i wskoczył pod kołdrę.

-Dobranoc...- usłyszałam.

-Dobranoc...

Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz