Rozdział 5.

232 13 1
                                    

Okazało się że Marika i William mieszkają w pobliskim mieście, które swoją drogą było jakieś 60 kilometrów dalej. No w sumie nie było takie ,,pobliskie"... Jechaliśmy dobrą godzinę aż dotarliśmy na miejsce. Był to domek jednorodzinny na obrzeżach miasta. Weszliśmy do środka i rozejrzałam się. Mieszkali w bardzo ładnym domu.

Minął tydzień. Pani Brown przyjechała do nas żeby zobaczyć jak nam się żyje i uznała że wszystko jest w jak najlepszym stanie. Marika i Will podpisali wszystkie dokumentu i oficjalnie zamieszkałam u nich na stałe. Gdy dyrektorka pojechała od razu ich przytuliłam i zaczęłam dziękować za to że mnie adoptowali. Ten dzień na pewno zaliczał się do najlepszego dnia w moim życiu. Minęło kilka miesięcy. Moi przybrani rodzice ciągle zachowywali się tak jak wcześniej, czyli nic im nie odbiło. I dobrze. Lubię ich za to jakimi są.

[3 LATA PÓŹNIEJ]

Skończyłam gimnazjum, poszłam do liceum a na przeciwko wprowadzili się nowi sąsiedzi. Było to małżeństwo wraz z 17- letnim synem Mike'm. Ja i Mike dość szybko się polubiliśmy a po jakimś czasie zostaliśmy parą. A tak zupełnie z innej beczki to wynajęłam sobie mieszkanie, żeby nie narażać Mariki i Will'a na większe wydatki związane ze mną. Dlatego zatrudniłam się jako kelnerka w pobliskiej kafejce znajdującej się jedną ulicę od mieszkania które wynajęłam. Jednak nie mieszkałam tam sama. Nie, nie mieszkałam z Mike'm. Moją współlokatorką była Elodie- chyba najbardziej znienawidzona uczennica przez nauczycieli. Zawsze robiła co jej się żywnie podobało i startowała do wszystkich z wyzwiskami. Jednak w moim przypadku było inaczej. Rozmawiałyśmy normalnie. W prawdzie rzadko bywała w mieszkaniu, ale jakoś się dogadałyśmy.

W piątek po lekcjach od razu wpadłam do mieszkania i przebrałam się w jakieś luźniejsze ciuchy. Na koniec rozczesałam jeszcze swoje długie do pasa blond loki i związałam w koka po czym wybiegłam z domu żegnając się z Elodie.

Zbierałam zamówienia spokojnie i bez pośpiechu z uśmiechem na twarzy. Odniosłam zamówienia do kuchni spotykając na miejscu właścicielkę lokalu.

-Vivien, dobrze że cię widzę. Wzięłabyś dzisiaj dodatkowe dwie godziny za Alice? Rozchorowała się, a dobrze wiesz że mam tylko was dwie.- poprosiła kobieta.

-Oczywiście. Nie ma problemu.- uśmiechnęłam się i położyłam na blacie karteczkę.

-Kamień z serca.- westchnęła z ulgą- Dobra, bierzcie się do roboty.

Właścicielka poszła a reszta pracowników patrzyła na mnie jak na idiotkę.

-Chyba zdurniałaś. Nie widzisz że ona cię wykorzystuje i tylko czerpie na tym korzyść? Tak samo Alice. Zobaczy że dobrze się za nią sprawujesz i postanowi odejść i zostaniesz sama.

-Nie przesadzajcie. To tylko dwie godzinki, a poza tym nie chciałabym przesiedzieć reszty dnia w domu.

-Twój entuzjazm czasami mnie dobija...

Po tych słowach wróciłam na salę i czekałam na kolejnych klientów. Pomimo tego że była jesień, było naprawdę ciepło i słonecznie. Zupełnie jak w lato. Rozejrzałam się i zauważyłam jak do kawiarni wchodzi Mike z jakąś dziewczyną trzymając się za ręce. Nie wiedział że tu pracuję. Szybko wróciłam do kuchni. Całe szczęście nie zauważył mnie.

-Coś się stało, Viv?

-Ja... Ehh... Chyba sama źle się czuję. Ktoś z was może mnie zastąpić?- starałam się uspokoić po tym co zobaczyłam.

Jedna z dziewczyn pracujących na kuchni zgodziła się wziąć moją zmianę a ja poprosiłam o kilkudniowy urlop. Załatwiłam to bez problemu, ale chyba narobiłam właścicielce dość spory kłopot. Wyszłam tylnym wyjściem dla personelu. Nie chciałam żeby Mike się dowiedział że tam pracowałam ani że go widziałam z jakąś dziewczyną.

Wpadłam do domu z prędkością światła i walnęłam się na łóżko kopiąc rękami i nogami. Elodie spojrzała na mnie jak na wariatkę i usiadła obok mnie.

-No dobra. Co się dzieje?- powiedziała jakby od niechcenia.

-Chłopcy są głupi!- krzyknęłam w poduszkę.

-Dopiero to ogarnęłaś?- zaśmiała się- A myślisz że czemu unikam kontaktu ze wszystkimi, zwłaszcza z chłopakami?

Spojrzałam na dziewczynę. Jej zielone oczy wpatrywały się we mnie zza jej długich, czerwonych włosów.

-Ok. Widzę że coś jest nie tak. Co się stało? Chłopak cię rzucił?

-Wiesz że chodzę z Mike'm od jakiegoś roku, prawda?

-Pff. Trudno było nie zauważyć.- zaśmiała się odgarniając grzywkę z oka- Co zrobił?

-Chyba mnie zdradza...

-Skąd te przypuszczenia?

-Nie wiedział że pracuję w tej kawiarni. Jakieś pół godziny później przyszedł z jakąś dziewczyną trzymając się za ręce...

-Aaa! To znaczy że cię zdradza! Kto by pomyślał że gospodarz szkoły tak potrafi uwodzić głupie laski?

-Twierdzisz że jestem głupia?

-Nie głupia, ale nieszczęśliwie zakochana. Zrobił ci wodę z mózgu.- podsumowała.

-No dobra, ale co mam zrobić z tym faktem?- zapytałam siadając na materacu łóżka.

-Możesz mu to wygarnąć prosto w twarz przy najbliższym spotkaniu i dać mu z liścia, jak się pojawią w kawiarni jeszcze raz z tą dziewczyną to udawaj że jej nie widzisz i zacznij się do niego kleić, albo...

-Dobra, rozumiem! Ale...

-Ale co? Tylko nie mów że ciągle coś do niego czujesz?- westchnęła.

Nie odpowiedziałam a czerwonowłosa usiadła na krześle lustrując mnie wzrokiem.

-Co się tak gapisz?!- w końcu nie wytrzymałam.

-Pierwszy zawód miłosny? Nie przejmuj się tym tak. To zdarzy się jeszcze co najmniej 3 razy w twoim życiu.- poczochrała mnie po głowie.

-Spoko. Będę udawała że nic się nie stało i nikogo nie widziałam.- uznałam spokojnie- Do czasu aż mnie nie wkurzy.

-No! Moja krew!- zaśmiała się i objęła ramieniem.


Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz