Rozdział #3

601 27 0
                                    

Po całym zajściu z tym wilkiem James odprowadził mnie do domu, za co byłam mu wdzięczna, gdyż moje nogi nadal nie były skore do współpracy ze mną. Potem poszłam do siebie, weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku, sycząc cicho, gdy wciąż bolące miejsce zetknęło się z posłaniem. Zaczęłam myśleć nad sensem klątwy, którą rzucił na mnie ten alfa, w końcu mógł mnie od razu zabić, a jednak wolał zrobić coś tak niedorzecznego. Zagadką było też dla mnie przejęcie z jakim James patrzył na mnie, gdy się przebudziłam. Choć myśląc o tym dłużej doszłam do wniosku, iż sama pewnie zareagowałabym podobnie, bez względu na to czy osobą, którą znalazłabym w takim stanie była mi znajoma czy też nie.

Po chwili z rozmyślań wyrwała mnie mama, która po tym, jak zapukała do moich drzwi weszła do pokoju. Moja rodzicielka popatrzyła na mnie badawczo, gdy podniosłam się do siadu, znowu sycząc. Niech szlag trafi tego poparańca od klątwy, w którą tak nawiasem mówiąc średnio chciało mi się wierzyć.

– Stało się coś? – Zapytała mama, spoglądając na mnie.

– Mały... Wypadek. – Wydukałam w odpowiedzi.

– Wypadek?

– Biegnąc po lecie potknęłam się o korzeń i się dość boleśnie optarłam – rzekłam, lecz kobieta popatrzyła na mnie nieprzekonana. – a tak w ogóle stało się coś?

– Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

Słysząc te słowa nieco się spięłam, wiedziałam, że tego typu wypowiedzi nigdy nie zwiastowały niczego dobrego.

– To coś poważnego?

– Widziałam, że odprowadził cie do domu jakiś chłopak.

– Znajomy ze szkoły. – Westchnęłam, wiedząc już do czego zmierza.

– Aha – mruknęła, zagryzając wargę. – bo widzisz... Ja i twój tata podjęliśmy pewną decyzję.

– To znaczy?

– Wiem, że to trochę staroświeckie, ale pomyśleliśmy, iż może... Powinniśmy ci kogoś znaleźć.

– Słucham?

– Roza, ja wiem, że to trudne, ale...

Poczułam się wtedy, jakbym dostała plaskacza w twarz. Przez chwilę miałam ochotę się uszczypnąć, by się przekonać czy ja aby na pewno nie tkwię w jakimś cholernym śnie, lecz wszystko co czułam było zbyt realne, aby być tylko snem. Spojrzałam na matkę, wiedząc, co mogła dostrzec w moich oczach.

– Daj mi już spokój i stąd wyjdź. – Warknęłam nagle.

– Rozalia...

– Wyjdź!

Po tych słowach mama wstała i skierowała się do wyjścia, stanęła jednak przy drzwiach, chcąc coś zapewne jeszcze dodać. Olałam to. Gdy tylko drzwi zamknęły się za mamą prychnęłam głośno. Znaleźć mi partnera... I co jeszcze? Zmusić do ślubu i stać nad nami podczas nocy poślubnej, żeby mieć pewność, czy aby na pewno do czegoś doszło? W tej chwili chyba by mnie to już nie zaskoczyło. W dniu dzisiejszym moje życie i tak zmieniło się w jeden wielki żart. Los najwyraźniej doskonale bawił się, robiąc z mojego życia jedną wielką nie koniecznie śmieszną komedię. W miarę możliwości ułożyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Najpierw jakiś popraniec pieprzy coś o rzekomej rzuconej na mnie klątwie, w lesie znajduje mnie chłopak, którego kilka godzin wcześniej poznałam w szkole, a potem jeszcze mama i jej jakże zajebisty pomysł.

Leżałam i wpatrywałam się w sufit, moje życie naprawdę było do dupy. Wszystko sypało się coraz bardziej, a im dalej tym pewnie gorzej. Nie chciałam myśleć, co mogło zdarzyć się za tydzień, miesiąc, a o roku już w ogóle nie było mowy. Zresztą... Najpewniej klątwa, jeśli jest prawdziwa, i tak zabierze mnie stąd dość szybko. Nie sądziłam, iż znajdzie się ktoś kto ją ze mnie ściągnie. Pozostało mi się tylko pogodzić z tym, co zgotował mi los.

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz