Rozdział #8

434 24 1
                                    

Po powrocie ze szkoły od razu zaszyłam się w swoim pokoju. Odrobiłam tylko lekcje i usiadłam do komputera, stwierdziłam że pogram sobie w te durne gry, które na nim miałam. Jeszcze trzy lata temu, przed pierwszą przemianą, mogłam stale siedzieć i grać, teraz jednak nie sprawiało mi to już takiej przyjemności. Włączyłam pierwszą lepszą grę i zaczęłam grać. Minęły mi tak dwie godziny, aż stwierdziłam, że to robi się nudne i postanowiłam, iż porobię coś innego, ale gdy miała właśnie wstać od komputera drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanęła mama.

- Coś się stało? - zapytałam

– Rozalia nie wiesz, gdzie jest twój brat? – Powiedziała szybko, a w jej głosie dało się słyszeć nutę paniki.

– Nie. – Odpowiedziałam obojętnie.

– Nawet w szkole?

– Nie. Pewnie szlaja się gdzieś ze swoją bandą, zresztą spytaj Miles'a. On pewnie coś wie. – Odpowiedziałam, kołysząc się na obrotowym krześle, które stało przy moim biurku.

– Rozmawiałam z nim już, Miles też nie ma pojęcia gdzie on może być – mama była coraz bardziej zdenerwowana. Typowa wilcza matka, która straci z oczu swoje szczenie. – Rozalia proszę idź pomóc ojcu go poszukać.

Na te słowa gwałtownie się odwróciłam, gdyż byłam w trakcie obrotu na krześle, i spojrzałam na nią jak na idiotkę.

– Rozalia, proszę.

– Eh... No niech będzie. – Powiedziałam z niechęcią, wstałam z krzesła i wyszłam z pokoju.

Zeszłam na dół, gdzie czekał tata wraz z drugim z moich braci. Szybko ubrałam buty i bez słowa wyszłam z domu. Tata i Miles wyszli zaraz za mną. Pobiegliśmy do lasu. Na miejscu całą trójką zaczęliśmy się rozglądać i wołać tego idiotę, niestety albo i stety bez skutku.

- Raphael! - Wykrzykiwał tata.

Doszłam do wniosku, że w ten sposób niczego nie znajdziemy, lepiej będzie jeśli zamiast straszyć leśne zwierzęta spróbujemy wyłapać coś, co doprowadzi nas do mojego brata. Zaczęłam węszyć co się sprawdziło, ponieważ udało mi się namierzyć zapach brata, pobiegłam za nim, a to co zobaczyłam na miejscu trochę mnie zszokowało. Był tam mój brat, który leżał na ziemi cały we krwi, a nad nim stał wielki ciemno brązowy wilk... o... świecących czerwonych... oczach... Widać Ephesowi nie spodobało się, iż mój bart kręcił się po jego terenie.

Rafael był zbyt skupiony na wilku, by zauważyć moją obecność. Ephes, bądź wilk mu podobny, z kolei był skupiony na moim bracie, postanowiłam to wykorzystać. Przemieniłam się w wilka i rzuciłam się na Ephesa, ten stracił równowagę i upadł, szybko jednak wstał i zaczął na mnie warczeć. Stanęłam przed bratem by w razie czego go sobą osłonić i również zaczęłam warczeć. Czerwonooki dalej warczał, przy czym położył uszy po sobie. Sama nie wiem co mną w tamtej chwili kierowało. Już raz przecież znalazłam się w takiej sytuacji i nie skończyło się dla mnie to zbyt dobrze, chęć obrony brata musiała być więc uwarunkowana instynktem stadnym, który był u zmiennokształtnych znacznie silniejszy.

– Roza uciekaj! – krzyczał Raphael, jednak spotkało się to z brakiem jakiekolwiek reakcji z mojej strony. – słyszysz mnie idiotko?! Uciekaj do kurwy nędzy!

Nie zwracałam uwagi na brata i dalej warczałam. Wilk, stojący mi na przeciw przygotował się do skoku, by po chwili go wykonać, nim jednak do mnie doleciał został sprowadzony na ziemie przez równie dużego srebrzystego basiora. Był nim nasz ojciec, który teraz stał nad powalonym przez siebie Ephesem i warczał na niego, obnażając przy tym kły. Brunatny wilk uwolnił się z pod ojca i chciał się na niego rzucić, jednak gdy dało się słyszeć warczenie jeszcze dwóch wilków, które teraz stały na pagórku z położonymi po sobie uszami zrezygnował z dalszej walki i wycofał się do lasu.

Wilki zeszły do nas i przybrały swoje ludzkie postacie, byli to mama i Miles. Ojciec i ja zrobiliśmy to samo, i już po upływie kilku sekund wszyscy staliśmy w ludzkiej formie.

– Czy cie pojebało?! – Krzyknął Raphael, wstając z pomocą drugiego brata oraz ojca.

– O co Ci chodzi?! – Wykrzyczałam, nie robiąc sobie nic z syknięcia, którym mama uraczyła mnie i mojego brata.

– Mogłaś kurwa zginąć, o to mi chodzi!

– A od kiedy ty się o mnie kurwa martwisz?! Nie dość, że nie wiedzieć czemu postanowiłam uratować Ci dupsko to teraz jeszcze postanawiasz mi odwalić aferę. - Sarknęłam po czym się odwróciła i zaczęłam iść w stronę domu.

Nim jednak zdążyłam się oddalić to poczułam na swoim nadgarstku lekki ucisk, a gdy się odwróciłam zobaczyłam, że zostałam zatrzymana przez Raphaela, który na chwiejnych nogach stał przede mną i patrzył mi prosto w oczy. Za jego plecami przygotowani, by w razie czego go złapać stali Miles i nasz tata.

– Czekaj... przepraszam...

– Możesz powtórzyć?

- Przepraszam... zachowałem się jak idiota, z resztą nie tylko teraz... Bo zamiast w szkole stanąć w twojej obronie jak na starszego barta przystało, to ja wolałem cie jeszcze bardziej cisnąć... I w innych sytuacjach było dokładnie to samo... A teraz gdyby nie ty, to pewnie ten wilk by mnie zabił... - powiedział i opuścił głowę w dół... Wow no tego to się nie spodziewałam... a przynajmniej nie po nim... - uratowałaś mi życie mimo tego, jak okropny dla ciebie byłem.  Zrozumiem więc jeśli teraz sobie po prostu pójdziesz...

Raphaela puścił mój nadgarstek i oparł się o najbliższe drzewo, Miles podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. Westchnęłam cicho zerkając na zielonookiego.

- Wy... Wybaczam Ci. - Wydusiłam, patrząc teraz na Raphaela.

Chłopak popatrzył na mnie przez chwilę zdziwiony, po czym uśmiechnął się lekko, lecz grymas bólu szybko spędził uśmiech z jego twarzy.

- Na... Naprawdę? – Wymamrotał brunet, ponownie się krzywiąc.

- Tak, naprawdę...

- Dziękuję... Choć trudno mi w to uwierzyć...

- Ile można chować urazę? - powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo do brata, odwzajemnił tym samym.

Wtedy właśnie podeszła do niego mama, wykonała szybkie oględziny jego stanu po czym go przytuliła, nazywając go nieostrożnym szczeniakiem. Ja natomiast zostałam zamknięta w stalowym uścisku drugiego z moich braci, który mruknął coś, że jest ze mnie dumny. Uśmiechnęłam się rozbawiona, gdy tata posłał nam wszystkim dziwne spojrzenie.

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz