Rozdział #25

301 18 0
                                    

Po lekcjach wróciłam do domu z nadzieją, że nic dziwnego mnie na razie nie spotka. Poszłam na górę do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i zabrałam się za lekcje.

James

Rick oficjalnie jest naszym alfą. Z jednej strony fajnie jest mieć kumpla alfę, ale z drugiej nie jest to takie fajnie zważywszy na to że będzie miał za dużo na głowie, aby chociaż wyskoczyć z przyjaciółmi na miasto.

W każdym razie pierwszą sprawą o której załatwienie poprosiłem Ricka to sprawa wrogiej watahy. Nowy szef się zgodził i od jutra zaczynamy przygotowania do walki z tymi cholernikami.

A tym czasem wraca przez las do domu. Musze jeszcze nadrobić zaległości z dzisiaj. I znam osobę, która chętnie da mi lekcje.

Dobiegłem do domu i wszedłem do środka. Na szczęście rodzice są w pracy, a wujek pewnie znowu gdzieś leży pijany. Wszedłem do swojego pokoju. Pierwsze co zrobiłem to napisałem wiadomość do pewnej osoby. Dostałem odpowiedź po upływie raptem pięciu sekund. Szybka jest. Chwyciłem swój szkolny plecak i wybiegłem z domu.

Dziewczyna chciała abyśmy spotkali się w lesie. Tam też biegnę. Po upływie dziesięciu minut byłem na miejscu. Rozalia siedziała oparta o drzewo. Podszedłem do niej.

- Hejka - powiedziałem

- No cześć - spojrzała na mnie

Na twarzy dziewczyny widniało zakłopotanie. Ciekaw jestem co jest tego powodem.

- Stało się coś? - zapytałem

- O co ci chodzi?

- Jesteś czymś jakby zakłopotana. Powiesz czym jest to spowodowane? - usiadłem obok niej

- Bo widzisz dzisiaj w szkole podszedł do mnie jakiś chłopak, potem zaczął mnie szarpać i na mnie krzyczeć. Ale przed tym zadał mi pytanie, czy Rafael Carsey to mój brat. Odpowiedziałam, że tak i że nic mu do tego. On się wkurzył i przycisnął mnie do szafek. Szarpnął mnie, ale wtedy przyszedł mój brat i go ogarnął. Tamten uciekł.

- Rozumiem... i przy okazji chwała twojemu bratu.  Na jego miejscu rozjebałbym tego kolesia. Ale coś mi mówi, że nie tylko to jest powodem twoich zmartwień czyż nie? - zerknąłem na nią

- Tak... tu masz rację... martwię się też tą cholerną klątwą - powiedziała i spuściła głowę na dół

- Ej.... - uniosłem jej podbródek dwoma palcami - wszystko będzie dobrze... pomogę ci coś wymyślić - powiedziałem i posłałem dziewczynie uśmiech. Ona zrobiła to samo i mnie przytuliła...

- Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać - puściła mnie, rumieniąc się przy tym. Wygląda słodko, gdy się czerwieni.

- Nic nie szkodzi, ale teraz może zajmijmy się lekcjami - zaśmiałem się, na co dziewczyna zachichotała.

Roza wyciągnęła z plecaka wszystkie zeszyty i położyła je przede mną. Pokazała co mam przepisać, a ja zacząłem od razu.

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz