Yoongi czuł palący wstyd. W głównej mierze miał żal do siebie, że dał się wciągnąć w bójkę, która ostatecznie nie skoczyła się tak, jak planował. W tamtym momencie nie myślał, że dyrektor się o tym dowie. Miał nadzieje, że mężczyzna potraktuje to jako kolejny wybryk głupiego dzieciaka, bo nie uśmiechało mu się wsypać tych trzech osiłków. Zbyt dobrze znał plotki i wiedział, że pochodzą z marginesu społecznego i z pewnością każda hybryda, która stanęłaby na ich drodze, miałaby przechlapane. Z drugiej strony, w głowie tliło mu się, że jeśli się nie przyzna, dyrektor zacznie węszyć w jego domu, a tego już by bardzo nie chciał. Bez tego jego rodzina miała wiele problemów, na szczęście, nie finansowych.
W tym wszystkim znajdował się gdzieś Jimin, który niefortunnie oberwał w wyniku furii w jaką wpadł starszy. Wciąż był jeszcze na niego zły, że wyszczekał (dosłownie) wszystko szkolnej pielęgniarce , która zareagowała tak jak powinna. Nie zbagatelizowała problemu i kobieta była naprawdę zadowolona i pewna tego, że pomaga chłopakowi. Według Yoongiego nie było tak, paraliżował go strach spotkania z matką.
Po około czterdziestu minutach po gabinecie rozniosło się pukanie, a tuż zaraz do pomieszczenia zajrzała rozczochrana, czarna głowa z iście podobnymi uszami do tych od nastolatka. Wyraźnie było widać ubytek w wilczym uchu od kobiety, a gdy weszła do środka, można było także dotrzeć łyse placki na jej ogonie. Była niska i drobna, Yoongiemu sięgała zaledwie do ramienia, a on sam nie należał do najwyższych ludzi. Długie włosy miała zebrane w wygodny kucyk, a ubrana była na sportowo, najwidoczniej wybiegła z pracy najszybciej jak się dało. Ona zdawała się tym nie przejmować, bo jedyne co ją w tym momencie interesowało to jej syn na kozetce, który cały się spiął, gdy dostrzegł mamę w drzwiach.
— Synu, co się stało? — przy tak gwałtownym ruchu jaki wykonała kobieta, torebka z jej ramienia spadła, ledwo ją złapała w dłoń, ale odrzuciła ją na bok, chcąc dosięgnąć jak najszybciej swoje dziecko. Wtuliła jego głowę w swój brzuch i pocałowała czubek głowy. Kompletnie zignorowała pytające spojrzenie pielęgniarki i psią hybrydę znajdującą się w pomieszczeniu, sprawdzając czy jej pierworodny ma wszystko na swoim miejscu.
— Mamo, wszystko w porządku, pani pielęgniarka wyolbrzymia — wydusił, czując jak gardło mu się ściska ze wstydu. Podniósł głowę do góry, spotykając się z czarnymi oczami rodzicielki, które były niebezpieczne zaszklone. Nie znosił tego widoku, ta kobieta nie powinna już nigdy wylewać łez ze smutku, a jedynie ze szczęścia i radości. A po raz kolejny widzi ją z grymasem na twarzy, przygnębieniem i łzami zbierającymi się w kącikach oczu. Poczuł jak plecy przygniata mu wyimaginowany głaz. Jest paskudnym synem, skoro pozwala na to. Czuł się tak źle z myślą, że nawet on, jako jedyny syn swojej mamy przysparza jej tyle problemów.
Na domiar złego, miał świadomość, że tej żenującej sytuacji przypatrują się dwie osoby. Dwie osoby z zewnątrz, które nie powinny nawet wiedzieć o tym, że on istnieje i tak jak większość szkoły, po prostu go ignorować. Teraz nawet pielęgniarka i Jimin wiedzą jakim jest paskudnym człowiekiem dla swojej mamy, a przecież wcale się o to nie prosił. Zdusił w sobie lęk, który zaczął nagle w nim narastać, aby już bardziej się nie ośmieszać. Chciałby móc zasnąć i obudzić się jak już będzie po szkole, aby rodzicielka nie musiała przechodzić katuszy, jakich mu przysparza.
— Pani Min, rozumiem? — lisia hybryda zapytała delikatnie. Mama Yoongiego odsunęła się w końcu od swojego dziecka i przytaknęła ruchem głowy.
— Bardzo przepraszam, strasznie się o niego martwiłam.— powiedziała, ocierając palcem kąciki oczu i uśmiechnęła się, ukazując swoje drobne uzębienie i cześć dziąseł.
CZYTASZ
savaged by a dog »yoonmin«
FanfictionJimin jest psią hybrydą, która niespodziewanie przeprowadza się z rodzinnej Korei do USA w związku z pracą taty. Nigdy nie chodził do szkoły, przez częste zmiany miejsca zamieszkania jego rodzice zdecydowali się na nauczanie domowe. W Stanach jednak...