(Shori: Będę wredna i powiem wam, że koniec tego rozdziału to największy Polsat w dotychczasowej historii tego fika XDDDDDDD)
Zwykła czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Nie wiedzieć kiedy, Jimina dopadła senność. Nic w tym dziwnego, skoro ostatnio czytał po nocach książki zamiast spać. Jeszcze kiedy był w ruchu, albo miał jakieś zajęcie, nie odczuwał aż tak skutków niewyspania, lecz teraz, kiedy nie miał nic do roboty, a kojąca obecność hyunga była tuż obok, pozostanie przytomnym stało się o wiele trudniejsze. Powieki zaczęły mu się niemiłosiernie kleić, więc zrobił to samo, co Yoongi i oparł tył głowy na siedzisku kanapy, o którą się opierali. Było mu średnio wygodnie w takiej pozycji, ale nie śmiał wybrzydzać. Przymknął ciężkie powieki, walcząc przez moment z nadchodzącą czernią snu, ostatecznie jednak się poddał i po prostu usnął, przysuwając się trochę do bruneta, żeby móc oprzeć głowę na jego ramieniu. Od razu wygodniej...
Yoongi zastanawiał się nad tym, co ostatnio mocno zaprzątało mu głowę. Czyli siedzący blondyn tuż obok niego.
Nie mógł kłamać, że obecność tego chłopca w jakiś sposób zaczęła koić jego nerwy, te same, które na początku tak strasznie sobie naciągał, gdy tylko psia hybryda pojawiała się w jego otoczeniu. Wciąż zachowywał dystans w stosunku do niego, ale przynajmniej czas płynął szybciej, gdy miał z kim porozmawiać.
Jimin umiał się też zachować, wyraźnie czuł, kiedy Yoongi nie miał ochoty rozmawiać, nie naciskał też na spotkania i nie sprawiał mu już więcej kłopotów w szkolę. Na razie. Po prostu był i nie wymagał od Yoongiego niczego specjalnego i chyba tego obawiał się na samym początku. Dokładnie tego, że gdy już będą bliższymi znajomymi to blondyn będzie oczekiwał od niego jakichś wyrzeczeń, na co on nie był gotowy.
Uniósł swoją głowę, spoglądając w stronę chłopaka, gdy poczuł jego dotyk. Sam nieco przysypiał, za co szybko się skarcił z powodu uruchomionego gazownika oraz piekarnika. Pozwolił mu w tej pozycji zostać, przez chwile przypatrując się jego śpiącej buźce, w której nie było nic specjalnego, bo widział w niej to samo, co zwykle. Tylko usta były śmiesznie rozchylone i miał ochotę pobawić się jego wargą. Powstrzymał się, nie chcąc go dotykać i zbudzić.
Jimin obudził się ze swojej drzemki na hyungu dopiero, kiedy ten wstał, żeby sprawdzić stan piekącej się potrawy. Po całym mieszkaniu unosił się już piękny zapach pieczeni, trafiając prosto do wrażliwego nosa blondyna i sprawiając, że zaburczało mu w brzuchu.
Wstał więc chwiejnie z podłogi, wciąż nie całkiem przytomny, żeby usiąść przy tym samym stole, przy którym jadł obiad z Yoongim i jego mamą tydzień wcześniej. Oparł oba łokcie o blat, a głowę na dłoniach, obserwując nieco zaspanymi oczami krzątającego się po kuchni bruneta.
Yoongi wyłączył kompot, uznając, że jest już gotowy, ale pieczeń potrzebowała jeszcze kilka minut. Zresztą, nie był do końca pewny, czy aby na pewno tak krótki czas jej wystarczy, ale godzina i dwadzieścia minut to tyle, ile pisało w książce kucharskiej, którą właśnie przeglądał.
Nie musiał się odwracać, aby usłyszeć kroki za sobą, ciche szuranie krzesłem i westchnięcie psiej hybrydy.
— Tym razem rodzice wiedzą, że nie wrócisz do domu tak szybko? — zagadnął, poniekąd próbując trochę zażartować, przez przypomnienie ostatniego spotkania. Wciąż się uczył, jak powinien rozmawiać z innymi.
— Taaak. — przeciągnął psiak, a jego ręce rozsunęły się, przez co leżał na blacie stołu, opierając się o niego policzkiem. — Powiedziałem, że mogę wrócić późno. Oczywiście tata próbował mi to wyperswadować. Ech... czasami mam wrażenie, że on chciałby, żebym w ogóle nigdzie nie wychodził, nie poznawał nowych ludzi, ani nic. Rozumiem, że się o mnie martwi, ale wszystko ma swoje granice. — zaczął się żalić, bo właściwie do tej pory z nikim nie rozmawiał o swoich rodzicach.
CZYTASZ
savaged by a dog »yoonmin«
FanficJimin jest psią hybrydą, która niespodziewanie przeprowadza się z rodzinnej Korei do USA w związku z pracą taty. Nigdy nie chodził do szkoły, przez częste zmiany miejsca zamieszkania jego rodzice zdecydowali się na nauczanie domowe. W Stanach jednak...