Moi drodzy, witajcie w Nowym Roku!
Tradycyjnie z tej strony Shori. Przybyłam, by życzyć wam udanego roku! (Jestem naprawdę słaba w składaniu życzeń, unnie też, więc oszczędzimy tego i sobie, i wam)
ZANIM PRZYSTĄPICIE DO CZYTANIA TEGO ONE-SHOTA, UWAGA!!!
Akcja przedstawiona w one-shocie ma miejsce ponad rok po obecnie dziejących się w ff wydarzeniach, dlatego wszystkie nieznane wam wątki, terminy czy postacie zostaną wprowadzone w serii głównej, zgodnie z biegiem fabuły. Po skończeniu opowiadania (które mamy już zaplanowane od początku do końca), będziecie mogli wrócić do tego shota i wszystko powinno połączyć się w spójną całość.
Dodatkowo, praca poniżej ma prawie 17 tys. słów... więc znajdźcie sobie jakiś cichy kąt, jeśli nie lubicie przerywać w połowie :")
A teraz, bez niepotrzebnego przedłużania, zapraszam do czytania!
~*~
Normalna czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Jimin gapił się niewidzącym wzrokiem na miskę czekoladowych płatków, pływających leniwie w zabarwionym już od nich lekko mleku. Pogrążywszy się w rozmyślaniach, nie zwracał uwagi, że śniadanie właśnie praktycznie całkowicie mu wystygło. A co zajmowały jego myśli? Cóż, to, przed czym w ciągu poprzednich kilku miesięcy tak się wzbraniał. Nie mógł uwierzyć, że wreszcie, po pięciu miesiącach, zobaczy swojego ukochanego. Czas ten płynął tak powoli, że Park czuł się, jakby nie widział go od co najmniej roku.
Dumał więc nad tym, jak powinien się z nim przywitać, mieszając w chłodnym mleku łyżką. Czuł się naprawdę dziwnie, bo zdawał sobie sprawę, że powinien skakać z radości, ale chyba to jeszcze po prostu do niego nie dotarło, dlatego znalazł się aktualnie w takiej, a nie innej sytuacji.
Drgnął, wybudzając się z letargu, kiedy po przygnębiająco pustym i cichym domu rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu, na który uszy blondyna ze smętnego zwisania uniosły się i gdyby naturalnie nie były oklapłe, stanęłyby na baczność. Wstał z krzesła, po czym szybkim krokiem udał się do sypialni, skąd dochodził donośny odgłos. Chwycił wibrujący telefon, podnosząc go z rozłożonej schludnie kołdry, a serce praktycznie mu zamarło, gdy ujrzał na wyświetlaczu kontakt, od którego tak dawno nie dostał żadnego telefonu.
Odebrał drżącymi palcami, jak zwykle nie musząc przykładać aparatu do ucha, bo i tak wszystko doskonale słyszał.
— Ha-halo? — zająknął się, zaraz karcąc za to w myślach. Odchrząknął i dodał już bardziej stabilnym głosem: — Jesteście już na dworcu? Mam wychodzić?
— Nie, jeszcze nie, ale zaraz będziemy, Jiminnie — lekko ochrypły głos rozbrzmiał w głośniku psiej hybrydy, a na ustach starszego z nich pokazał się uśmiech. Dłonie drżały mu nie tylko przez zimne otoczenie, bo w końcu była zima, ale też z emocji. Długie pięć miesięcy marzył o tym, aby móc tak swobodnie wykonać telefon i usłyszeć głos ukochanego. Może nieco zniekształcony przez jakość połączenia, ale w stu procentach satysfakcjonowało go to. — Ubierz się ciepło, moja mama po ciebie podjedzie.
— CZEŚĆ, JIMIN! — Do mikrofonu krzyknął nagle towarzysz Yoongiego, sprawiając, że brunet się skrzywił. Jechał pociągiem ze swoim najlepszym przyjacielem, Hoseokiem, którego postanowił zabrać ze sobą na te kilka dni, które planował zostać w Springs Heath.
CZYTASZ
savaged by a dog »yoonmin«
FanficJimin jest psią hybrydą, która niespodziewanie przeprowadza się z rodzinnej Korei do USA w związku z pracą taty. Nigdy nie chodził do szkoły, przez częste zmiany miejsca zamieszkania jego rodzice zdecydowali się na nauczanie domowe. W Stanach jednak...