14: „Migrena to za mocny przeciwnik." ~ Yoongi

5.4K 703 179
                                    

(Shori: Z racji tego, że nie było mnie dziś w szkole, rozdział daję wcześniej, niż zwykle ^^ 

Poza tym, mamy dla was coś specjalnego, a ściślej mówiąc – sylwestrowego speciala! Pojawi się on dokładnie w Sylwestra, czyli o godzinie 00:00 w nocy z 31.12 na 01.01. Mamy nadzieję, że się wam spodoba! <3)

Normalna czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Jimin siąpił cicho nosem co jakiś czas, starając się nie rozpłakać, chociaż łzy napływały mu do oczu, a szloch zaciskał gardło, chcąc wydostać się na zewnątrz. Wiedział, że nie może pokazać hyungowi w jakim jest stanie, bo jeśli był rozjuszony, to widok jego łez tylko pogorszyłby sprawę tak, jak wtedy w gabinecie pielęgniarki. Miał jakieś cholerne deja vu, bo nieco ponad tydzień temu miała miejsce bardzo podobna sytuacja.

Kiedy blondyn otworzył kluczem drzwi swojego domu, zdjął buty w przedpokoju, po czym wypruł w głąb budynku, nie oglądając się na starszego. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swojej malutkiej pracowni, gdzie czuł się najbezpieczniej. Spędzał tam najwięcej czasu, dzięki czemu pomieszczenie przesiąknęło jego zapachem oraz wonią farb. Miał nadzieję, że dzięki temu się uspokoi i nie pozwoli sobie znów się mazać.

Yoongi chyba dostał migreny. Ciężko było mu otworzyć oczy, dlatego nie widział drogi prowadzącej do domu chłopca. Uchylił je na dłużej dopiero, gdy samochód się zatrzymał. Światło spowodowało łupiący ból w skroni, rozchodzący się po całej czaszce i opóźniający jego reakcje. Powoli wydostał się z pojazdu, widząc, że Jimin stara się odwracać do niego plecami.

„Przeklęty kundel. Co on sobie wyobraża?"

Z furią w swoich gestach, zarzucił sobie na plecy plecak i zaczął wolnym krokiem iść za szybko idącym Parkiem. Droga chodniczkiem do jego rodzinnego domu była dłuższa, niż ta, którą musieli przebyć, aby od bramy szkoły dotrzeć do wejścia. Pragnął już tylko usiąść i mało obchodziło go, że podwórko było śliczne, bla bla bla. Dajcie mu usiąść, bo ból w skroni zaraz go wywróci.

W holu zwrócił jedynie uwagę, że szczeniak szybko uciekł. Jedyne, co zarejestrował, to fakt iż jego policzki były czerwieńsze niż zwykle. Został całkiem sam, bo kierowca nie poszedł za nimi. Otaczała go cisza, której pragnął cały czas, a teraz... po prostu zrobiło mu się dziwnie, będąc w obcym miejscu.

Jimin? — zawołał w końcu, a głos wrócił do niego echem.

Jimin jednak nie zwrócił uwagi na nawoływanie. Był już w połowie korytarza na piętrze, więc szybko pokonał odległość, która dzieliła go od ostatnich drzwi od schodów. Otworzył je i natychmiast uderzyła go kojąco znajoma gama zapachów. Jego pracownia była niewielkim pomieszczeniem, której trzy ściany pomalował sam właściciel, posługując się każdą, niczym wielkim płótnem. Na pierwszej widniała łąka w środku lasu podczas rozgwieżdżonej nocy, a gdzieś wśród wysokich źdźbeł trawy widać było jednorożca, patrzącego w księżycową tarczę. Na drugiej namalowany był zachód słońca ze wszystkimi szczegółami i kolorami. Na trzeciej ponownie można było zobaczyć las, jednak tym razem był to głąb puszczy oraz przedzierające się przez chaszcze stado jeleni. Wszędzie po pokoju walały się płótna z niedokończonymi, bądź dokończonymi obrazami, a na środku stała sztaluga, podtrzymująca obraz z czarnym wilkiem, którego nie zdołał jeszcze skończyć, przykryta białą płachtą.

Trzasnął drzwiami (na których, notabene, także było coś namalowane), po czym oparł się o nie i zjechał na podłogę, od razu wybuchając cichym szlochem. Skulił się, obejmując nogi rękami i chowając coraz bardziej mokrą od łez buzię w kolanach. Musiał się wypłakać, inaczej nie da rady się uspokoić.

savaged by a dog »yoonmin«Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz